sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ VIII

Padł jak długi na łóżko i wziął do ręki telefon. Przeglądając od niechcenia zdjęcia z imprezy, starał się zatrzymać helikopter, który miał w głowie. Zastanawiał się długo co tak naprawdę zawalił i czy wszystko naprawdę było jego winą.
Ponownie wszedł w odebrane wiadomości i przeczytał smsa od swojej dziewczyny. Zrobił to chyba po raz setny tego wieczoru. Cieszył się, że nie zdążył odczytać wiadomości przed meczem, bo chyba nie byłby w stanie skupić się na pracy.
Nie wiedział, jak po sześciu latach związku, można komuś przed tak ważnym spotkaniem napisać nagle, że ma się dosyć błędów, wyrzeczeń i czekania? Byli dorośli. Przecież, do cholery, upatrzył już sobie pierścionek, który po mistrzostwach chciał wsunąć na jej palec...
Było zbyt późno, żeby dzwonić. Dziewczyna mieszkała w Łodzi wraz z siostrą, szwagrem i ich 4-letnią córeczką...
Napisał do niej. Tak po prostu, jak ona do niego.
MOŻDŻI: Skoro nie potrafisz wytrzymać tych kilku miesięcy przed mistrzostwami co będzie, kiedy wyjadę na cały sezon? Skończmy to, ale jak ludzie. Będę u ciebie w sobotę wieczorem.
Odłożył telefon na szafkę nocną. Cicho, żeby nie obudzić śpiącego w ubraniach Fabiana, wszedł do łazienki i stał pod prysznicem dłużej niż planował. Myślał, ale głównie patrzył w swoje odbicie w szybie kabiny. Czuł się idiotycznie, jak jakiś bohater marnego teledysku o rozstaniach.
Nie zauważył kiedy jego myśli zboczyły zupełnie na inny tor. Widział roześmianą Paulinę, stojącą obok Buszka. Ten moment, kiedy w jednej chwili była bez końca pochłonięta rozmową, a nagle odwróciła się, jakby czując na sobie jego wzrok. Ten uśmiech chodził za nim całą noc, był też jednym z powodów, dla których nie bał się napisać „skończmy to” do Celki.
W sumie, co z tego? Przecież nie pobiegnie teraz do niej, chwaląc się zerwaniem z wieloletnią partnerką, jak dziecko chwalące się mamie piątką z matematyki. Zresztą, najpierw musiał uporać się z przeszłością, zanim będzie mógł spokojnie planować przyszłość. Nie miał teraz czasu na zabawy w romanse.
 *** 

sobota, 22 listopada 2014

ROZDZIAŁ VII

Dwa pierwsze sety wpadły im lekko, ale w trzecim Chorwaci obudzili się i niestety, stracili szansę na szybkie zakończenie meczu. Teraz szli łeb w łeb, ale dwie ostatnie akcje należały do niego. Nie lubił zagrywać, gdy tracili jeden punkt do przeciwnika, a w jego serwie tkwiła nadzieja drużyny i kibiców. Zrobił to najmocniej, jak mógł. Idealny as serwisowy!
Wyrównali wynik. Radość, która wybuchła, rozbudziła znowu jego apetyt. Kolejny serw, niestety prosto w siatkę po ich stronie. Pochylił głowę, koledzy poklepali go po plecach. Frustracja wywołała w nim gniew. Bezbłędny blok. Przestał liczyć punkty, słyszał tylko kolegów z drużyny, widział tylko piłkę, którą miał celować tam, gdzie Chorwaci nie byli w stanie jej odebrać.
Nie wiadomo kiedy, nagle wszyscy zbiegają się i radośnie tańczą w kółku.
Wygrali! Udało się. Pokazali im, że mają w sobie to coś, potencjał.
Podziękowali przeciwnej drużynie za dobry mecz i zaczęła się druga fala radości, zdjęć z krzyczącymi z wdzięczności fanami. Przecierał tylko spocone ciało ręcznikiem i uśmiechał się do wszystkich. Przybijał niezliczone piątki, wygłupiał się z chłopakami.
Całe napięcie opuściło go, czuł w końcu, że może zluzować. Jeśli miał jeszcze kilka godzin temu wątpliwości co do tego,  czy dobrze postąpił, teraz nie żałował swojej decyzji.
Rozejrzał się po Spodku, wszyscy powoli zbierali się do szatni.
Nie mógł już doczekać się zrzucenia z siebie przepoconego stroju z numerem 10. Uśmiechał się po drodze do mijanych ludzi i fotografów. Gdy zobaczył na swojej drodze Stephane'a, uścisnął go mocno, po męsku.
– Dobri mecz chłopaci, dobri! - trener radośnie śmiał się w uścisku Wlazłego - Do łazienka biegaj, bo śmierdzi okropni!
Mariusz dał mu kuksańca i radosnym krokiem poszedł w stronę szatni.

Nie udało im się, co prawda, wyrwać na piwo do Browariatu, ale mimo wszystko, wieczór zapowiadał się dobrze. Nat, za plecami całej drużyny, wynajęła vip room w najbardziej ekskluzywnym klubie na Śląsku. Okazja niby błaha, ale podciągnęli to pod zbliżające się szybkimi krokami urodziny Igły. W tej chwili zazdrościła trochę przyjaciółce, która zabrała na ten wyjazd sukienkę.
Zrezygnowana, w końcu wrzuciła swoje ubrania do hotelowej szafy i usiadła na łóżku.
– Kurde, pierwszy raz widzę, żebyś tak przejmowała się ciuchami... - Nat wychyliła głowę zza swojego tabletu - Jest ciepło, załóż te czarne szorty.
– Nieeeee... Ile mamy czasu?
– Ile tylko chcesz, to nie jest spotkanie biznesowe – blondynka zaśmiała się i zaczęła intensywnie czegoś szukać w internecie - Dobra, przecież mamy stąd niedaleko do Galerii Katowickiej. Zbieraj tyłek, wybierzemy coś!
– Dobra, tylko spytam jeszcze dziewczyn, może też potrzebują zakupów... w ogóle, mogłaś nas ostrzec, że chcesz robić taką imprezę.
– Kiedy ja dopiero wpadłam na to dzisiaj rano – Nat wyszczerzyła się i szybko zgarnęła telefon i portfel do małej torebeczki - To idziemy?
Ania kiwnęła głową. Po drodze spotkały też Paulinę i Ninę, które, co nie było zaskoczeniem, również nie posiadały niczego na takie wyjście. Dziewczynie ulżyło, kiedy okazało się, że ma do czynienia ze zdecydowanymi osobami. Każda z nich miała kilka ulubionych sklepów i dobrze wiedziała, czego szuka. Ania pierwsze kroki skierowała do Mohito, który zawsze miło jej się kojarzył
Od razu wpadła jej w oko czarna sukienka z łączonych materiałów. Była dość elegancka, ale przy tym wyglądała, jakby była po prostu skórzaną spódnicą z luźną bluzką. Pasowała  jak ulał, a na dodatek miała ze sobą czarne wiązane botki, które były wygodne i z pewnością współgrały ze strojem.
Tam też Paulina zakupiła swoją sukienkę ozdobioną ćwiekami, do niej planowała założyć swoje ulubione buty na słupkach, także najeżone ćwiekami. W takim stylu czuła się sobą. Przechodząc koło małego sklepiku MAC, kupiła czerwony matowy błyszczyk, na który czaiła się od kilku miesięcy.
– A włosy upnę na górze...
– Nooo, tak drapieżnie! Jak jakaś Shazza... - Nat zaśmiała się i poklepała ją po plecach.
 Nina przebiegła jak tornado przez Mango i wyłamując się z dotychczasowych wyborów koleżanek, postawiła na lekką sukienkę w kolorze navy. Postanowiła zaszaleć i dokupiła jeszcze beżowe czółenka na dosyć wysokiej szpilce. Ania aż zagwizdała na widok jej butów i życzyła powodzenia na parkiecie.
Nat przez moment zastanawiała się nad kupnem ciemnoróżowej sukienki z odważnym zameczkiem z przodu, jednak postanowiła pozostać przy tej, którą przywiozła ze sobą. W końcu jeszcze nie miała okazji jej założyć. Była to czarna, a jakże, sukienka z  Sisley'a z lekko wypukłymi wzorami rodem z gotyckiej tapety. Do tego, podobnie jak Nina, miała zamiar założyć czarne czółenka na szpilce.
W końcu zadowolone z siebie wróciły do hotelu i zaczęły przygotowywać się do wyjścia. W hotelu było niesamowicie cicho, więc zawodnicy zapewne albo brali kąpiele, albo już szykowali się do wyruszenia do klubu.

sobota, 15 listopada 2014

ROZDZIAŁ VI

Trening na takiej hali jaką był Spodek zawsze miał zupełnie inny wymiar. Przedpołudnie spędzili na siłowni, każdy wykonywał swój indywidualny program, wyciskając siódme poty przy podnoszeniu ciężarów. Teraz podbijali piłki, przy 7,5 tysiącach pustych krzesełek. Co prawda kilka z nich było zajętych przez dziennikarzy, zaś fotoreporterzy w swojej strefie pracowali nad cennymi ujęciami z pierwszego treningu drużyny Antigi. Nie brakło też szczęśliwych fanów, którzy w konkursie wymyślonym przez Anię, wygrali wejściówki na tę wyjątkową chwilę.
Michał spojrzał na trenera, który wydawał się zrelaksowany, choć wcześniej zwierzył się, że nieco boi się krytyki. Bo w końcu, co można powiedzieć po obejrzeniu dwugodzinnego mozolnego treningu? O zawodnikach tyle co nic, a o pracy trenera... Czy będzie w ich oczach za ostry czy jednak surowo ocenią go za spoufalanie się z chłopakami?
Ćwicząc blokowanie i atak był wyjątkowo zamyślony, ale odczuwał narastający ból w dole pleców. Nie przejmował się jednak zbytnio tą niedogodnością, grał automatycznie. Wiedział, że powinien dawać z siebie wszystko. W głowie wracała do niego rozmowa z Mariuszem, który powiedział mu, że nawet jeśli zdobędą złoto, nie wróci więcej do reprezentacji. Zgodził się na powrót tylko dlatego, że nie chciał odmówić Stephane'owi. Sam Winiar przystał na propozycję trenera ze względu na przyjaźń, jaka połączyła ich na boisku. Pewien cichy głosik podpowiadał mu także, że przecież można zaryzykować takie rozwiązanie, a nawet jeśli wszystko weźmie w łeb, nikt nie będzie go trzymał na siłę. Nie sprawdzą się, trudno, ale nikt nie będzie im długo wypominał porażki.
Wierzył w Antigę, a im bardziej dziennikarze i „znawcy” obrzucali go błotem, tym mocniej bronił go i chciał podążać za jego decyzjami. Poza tym było inaczej, jakoś tak czuł się bardziej swojsko z obecnym składem.
Na koniec Stephane zafundował im trening wytrzymałościowy, mordercze przebijanie piłki i bieganie. Kiedy popadali na koniec ze zmęczenia, trzymając ręcznik i izotonik w rękach patrzył na dziennikarzy, schodzących powoli do strefy, w której mieli udzielać wywiadów. Odetchnął jeszcze chwilę i zaczął kierować się w stronę szatni, aby po drodze powiedzieć kilka słów na temat treningu i tego, jak zadowolony jest ze współpracy z nowymi trenerami.
 ***

środa, 12 listopada 2014

ROZDZIAŁ V + bonus

Igła wrzucił na swój kanał na youtube krótki reportaż z ostatnich treningowych dni, a w tym frament z ich zabaw w bełchatowskim spa. Opatrzony specyficznym dla „Igłą szyte” komentarzem, filmik szybko zyskał wiele odtworzeń, posypały się także liczne komentarze od fanów. Większość, jak zwykle, była zadowolona z filmu ukazującego prawdziwe oblicze siatkarzy i śmiała się z docinków, którymi chłopcy ochoczo rzucali.
Nie podobało mu się jednak, jak nieprzychylnie niektóre z młodszych fanek siatkarzy  zareagowały na ilość kobiet w kadrze. Kilka z nich z góry stwierdziło, że takie młode dziewczyny na pewno są tam tylko po to, żeby wylansować się na siatkówce albo, co gorsza, pracują tam, aby zagiąć na kogoś parol. Nie mogły uwierzyć w to, że Stephane w tak ważnym okresie zatrudnił nic nieumiejące lalki, zamiast doświadczonych specjalistów. Zaniemówił, czytając te ociekające zazdrością słowa nastolatek.
Przez chwilę rozważał blokadę komentarzy pod filmikiem, ale stwierdził, że to pogorszyłoby sytuację jeszcze bardziej. Wolał chyba wpleść ten problem w swój kolejny felieton.
Zabrał się za pisanie o początkach treningów do mistrzostw, o ponownym dogrywaniu się z kolegami, z którymi jeszcze niedawno walczył zawzięcie o puchary w lidze. Wspomniał o pasji Stephane'a wobec tego zadania, o zrozumieniu, jakim otacza ich, jako były kolega z boiska, ale i o tym, że w żadnym wypadku nie przymyka oka na ich słabości, a wręcz naciska ich mocno tam, gdzie są problemy. Na koniec nie mógł się powstrzymać...
„Dochodzą mnie, niestety, głosy niezadowolenia z faktu zmian kadrowych. Pracuję od tygodnia ze świetnymi ludźmi, pełnymi zapału profesjonalistami, którzy wprowadzili powiew świeżości do reprezentacji. Zdolna dietetyk sprawia, że z uśmiechem wracamy po energetyzującym posiłku do pracy. Dzięki umiejętnościm i wiedzy nowej fizjoterapeutki Buszek i Możdżonek byli w stanie dać z siebie 100% na treningach i zupełnie zapomnieli o drobnych kontuzjach czy bólach. Wam, a szczególnie płci pięknej, taki widok powinien dodawać skrzydeł, motywować. Dla nas, doświadczenie i profesjonalizm nie ma płci ani wieku. Mylą się i starzy specjaliści, mylą się młodzi. Oceńcie pracę naszej kadry po meczu, po mistrzostwach, nie teraz, kiedy trenujemy za zamkniętymi drzwiami.”
Przygotował dokument do wrzucenia następnego dnia na serwer i zapisał plik. Poszedł ucałować śpiące już dzieci i położył się u boku żony.
– Dlaczego wy, kobiety tak się nie lubicie?
– Hm? Co się znowu stało? - Iwona mruknęła z niezadowoleniem i objęła dłonią twarz męża.
– Cała ta zazdrość o pracę, o kontakt z siatkarzami... a najgorsze są nastolatki.
– Takie już jesteśmy, wścibskie, zazdrosne, wbijamy nóż w plecy każdej, której wiedzie się lepiej - kobieta zaśmiała się - Nic na to nie poradzisz, każda z nich marzy, żeby ten upragniony siatkarz spędził życie przy jej boku. Do czasu, aż One Direction wydadzą nowy teledysk. Później będą skoki narciarskie. Nie zdają sobie sprawy, że życie u boku sportowca nie jest bajką.
– Nie czujesz się przy mnie jak księżniczka? - Igła zaśmiał się i pocałował ją w czoło - No cóż, trzeba przyznać, że dajemy wam popalić. Ale czy ktokolwiek ma łatwo?

sobota, 8 listopada 2014

ROZDZIAŁ IV

Gdy piątka oficjeli w garniturach wymieniła uściski dłoni ze wszystkimi zawodnikami i napstrykała zdjęć, które miały zawisnąć w ich biurach, opuścili w końcu salę. Stephane wyszedł za nimi, aby ich pożegnać, podziękować za wizytę i życzyć miłego popołudnia. Wrócił do swoich chłopaków, z których większość siedziała bądź leżała na podłodze, odpoczywając po naprawdę wyczerpującym treningu.
– Wiem, to był ciężki próba dla wszystkich. Dlatego dzisiaj zjemi tylko obiad i idziemi do basen. Tylko nie bawić, płynąć! Jutro są weekend i widzimy się już w autobus do Katowice, dobzie?
Siatkarze podziękowali trenerowi za ciężki dzień, ruszyli powoli do szatni, a stamtąd pod prysznice. Gdy już odświeżeni zjawili się na stołówce byli w znacznie lepszych humorach. Kiedy poczuli i zobaczyli, co przygotowano im do jedzenia, zaczęli aż promienieć z radości. Do wyboru mieli selerowe frytki curry, warzywa gotowane na parze, brązowy ryż i makaron razowy, do tego ryba na parze z imbirem albo grillowany indyk. W wielkich podgrzewanych pojemnikach stały zupy: brokułowa i pomidorowa.
– Jedzeeenieeee! - siedzący przy stolikach siatkarze odwrócili się w stronę drzwi, gdzie zobaczyli Nat, która już biegła w stronę szwedzkiego stołu. Winiar pokiwał głową z uznaniem, widząc jej załadowany talerz i dwie miski zupy, które władowała na tacę.
Dziewczyna usiadła obok Kłosa i Wrony, którzy nadal nie otrząsnęli się z szoku po jej wystąpieniu. Nat zerknęła na kolegów, dopiero gdy skończyła pierwszą miskę zupy. Obaj, jakby upewnili się, że wszystko jest pod kontrolą i wrócili do konsumpcji. Po chwili dołączyła do nich Ania, której zawartoś talerza nie zrobiła już wrażenia na siatkarzach.
W końcu dosiadła się do nich też fizjoterapeutka, która miała ze sobą tylko smoothie, przygotowane wcześniej w domu. Karol uniósł brew i wskazał na półlitrową szklankę
– Wnioskuję, że zapomniałaś nakarmić swojego chorego królika... – zaśmiał się, biorąc ostatni kęs indyka. Widząc dezaprobatę w oczach reszty, zaniechał kolejnego żartu - Kac?
– Vegas! – Nat, kończąc kolejną dolewkę brokułowej zupy, wykrzyczała to radośnie, niemal dławiąc się.
– Idziecie z nami na basen czy zostajecie z rehabilitantami? - do stolika podeszli uradowani Wlazły i Winiar.
– Nieeee, mamy tutaj jeszcze trochę roboty przed poniedziałkiem - Ania uśmiechnęła się do tej dwójki i szturchnęła dyskretnie Paulinę, która wodziła wzrokiem w stronę stolika, przy którym siedział Buszek.
– No tak, tak. Dużo pracy dzisiaj panowie, jeszcze dużo pracy nas czeka.
 ***

sobota, 1 listopada 2014

ROZDZIAŁ III

Gdy tylko wrócił prąd, Igła i Winiar kazali wszystkim zostać na miejscu, a sami udali się na poszukiwanie reszty członków drużyny. Ignaczak prawie potknął się o Fabiana, kucającego z telefonem przy uchu.
– Ej! - Drzyzga wstał i już miał coś powiedzieć, ale widok starszych kolegów podziałał na niego jak zimny prysznic - O, nawet nie zauważyłem, że prąd wrócił...
Obaj spojrzeli na niego z wyraźnym niepokojem. Fabian zakończył prowadzoną rozmowę i szczerząc się, skierował w stronę basenów. Winiarski machnął ręką.
– Dobra, ja idę sprawdzić, czy ktoś nie umarł w saunie, ty sprawdź bar. Może nie wypili ci całych zapasów.
Michał, zbliżając się do drzwi sauny, słyszał czyjeś szepty. Brzmiało to całkiem radośnie, więc chyba tym razem nie dane mu było zaspokoić ciekawości co do tego, jak wygląda człowiek po spędzeniu godziny w saunie. Zapukał do drzwi, chcąc upewnić się, że wszystko jest w porządku.
– We-wejść... – usłyszał łamiący się ze śmiechu głos Nat.  Wszedł do środka, a jego oczom ukazał się Kubiak, który zmazywał ręcznikiem jakąś białą maź ze swojego torsu.
– Okeeeeej, chyba nie to chciałem zobaczyć.
– To tylko maseczka, jej maseczka!
– Nie, nie, nieeee... Kubiaczku, damę, tak po ciemku bałamucić? - pokiwał głową z dezaprobatą, ale stanął jak wryty, słysząc śmiech Nat, który przypominał już próbę zapalenia malucha w środku zimy - Nie wiem, co tutaj zaszło. Jesteśmy wszyscy dorośli. Cieszy mnie ten widok. Pa!
Winiar opuścił szybko saunę i odliczył do 10, aby zapomnieć o tym, co zobaczył. Kierując się z powrotem na salę wspólną, spotkał śmiejącego się Igłę.
– Za takie widoki chyba powinienem brać opłaty na youtubie - Ignaczak podsunął Michałowi swój telefon, na którym puścił sobie filmik z chrapiącym Kłosem, wtulającym głowę w brzuch nowej dietetyczki. Przykryci białym obrusem wyglądali bardziej jak Maryja z o wiele przerośniętym dzieciątkiem.
– No nieźle. Poczekaj, zrobię zdjęcie i wrzucę na insta. Lubię drażnić tę warszawską szafiareczkę Kłosa - Winiar zachichotał i pobiegł do baru, żeby uwiecznić słodko chrapiącego Karollo.
Dopiero, gdy wrzucił zdjęcie na serwis, zaczął delikatnie trącać Ninę po ramieniu. Podskoczyła gwałtownie i zaczęła rozglądać się dookoła, na wpół oślepiona nagłą jasnością. Karol, którego głowa zsunęła się teraz na jej uda, zaczął pomrukiwać z dezaprobatą. Dietetyczka dojrzała w końcu śmiejącego się bezgłośnie Winiara. Zaczęła spychać rękami nadal śpiącego Kłosa ze swoich nóg i owinęła się szczelnie obrusem.
– No, dzieci, chyba czas iść do domów.

 ***