Dwa pierwsze sety wpadły im lekko, ale w trzecim Chorwaci obudzili się i niestety, stracili szansę na szybkie zakończenie meczu. Teraz szli łeb w łeb, ale dwie ostatnie akcje
należały do niego. Nie lubił zagrywać, gdy tracili jeden punkt do przeciwnika,
a w jego serwie tkwiła nadzieja drużyny i kibiców. Zrobił to najmocniej, jak
mógł. Idealny as serwisowy!
Wyrównali
wynik. Radość, która wybuchła, rozbudziła znowu jego apetyt. Kolejny serw,
niestety prosto w siatkę po ich stronie. Pochylił głowę, koledzy poklepali go
po plecach. Frustracja wywołała w nim gniew. Bezbłędny blok. Przestał liczyć
punkty, słyszał tylko kolegów z drużyny, widział tylko piłkę, którą miał
celować tam, gdzie Chorwaci nie byli w stanie jej odebrać.
Nie wiadomo
kiedy, nagle wszyscy zbiegają się i radośnie tańczą w kółku.
Wygrali!
Udało się. Pokazali im, że mają w sobie to coś, potencjał.
Podziękowali
przeciwnej drużynie za dobry mecz i zaczęła się druga fala radości, zdjęć z
krzyczącymi z wdzięczności fanami. Przecierał tylko spocone ciało ręcznikiem i
uśmiechał się do wszystkich. Przybijał niezliczone piątki, wygłupiał się z
chłopakami.
Całe napięcie
opuściło go, czuł w końcu, że może zluzować. Jeśli miał jeszcze kilka godzin
temu wątpliwości co do tego, czy dobrze
postąpił, teraz nie żałował swojej decyzji.
Rozejrzał się
po Spodku, wszyscy powoli zbierali się do szatni.
Nie mógł już
doczekać się zrzucenia z siebie przepoconego stroju z numerem 10. Uśmiechał się
po drodze do mijanych ludzi i fotografów. Gdy zobaczył na swojej drodze
Stephane'a, uścisnął go mocno, po męsku.
– Dobri mecz
chłopaci, dobri! - trener radośnie śmiał się w uścisku Wlazłego - Do łazienka
biegaj, bo śmierdzi okropni!
Mariusz dał
mu kuksańca i radosnym krokiem poszedł w stronę szatni.
Nie udało im
się, co prawda, wyrwać na piwo do Browariatu, ale mimo wszystko, wieczór zapowiadał się
dobrze. Nat, za plecami całej drużyny, wynajęła vip room w najbardziej
ekskluzywnym klubie na Śląsku. Okazja niby błaha, ale podciągnęli to pod
zbliżające się szybkimi krokami urodziny Igły. W tej chwili zazdrościła trochę przyjaciółce,
która zabrała na ten wyjazd sukienkę.
Zrezygnowana, w końcu wrzuciła swoje ubrania do hotelowej szafy i usiadła na łóżku.
– Kurde,
pierwszy raz widzę, żebyś tak przejmowała się ciuchami... - Nat wychyliła głowę
zza swojego tabletu - Jest ciepło, załóż te czarne szorty.
– Nieeeee...
Ile mamy czasu?
– Ile tylko
chcesz, to nie jest spotkanie biznesowe – blondynka zaśmiała się i zaczęła
intensywnie czegoś szukać w internecie - Dobra, przecież mamy stąd
niedaleko do Galerii Katowickiej. Zbieraj tyłek, wybierzemy coś!
– Dobra,
tylko spytam jeszcze dziewczyn, może też potrzebują zakupów... w ogóle, mogłaś nas ostrzec, że chcesz robić taką imprezę.
– Kiedy ja
dopiero wpadłam na to dzisiaj rano – Nat wyszczerzyła się i szybko zgarnęła telefon
i portfel do małej torebeczki - To idziemy?
Ania kiwnęła
głową. Po drodze spotkały też Paulinę i Ninę, które, co nie było zaskoczeniem, również nie posiadały niczego na takie wyjście. Dziewczynie ulżyło, kiedy okazało
się, że ma do czynienia ze zdecydowanymi osobami. Każda z nich miała kilka
ulubionych sklepów i dobrze wiedziała, czego szuka. Ania pierwsze kroki
skierowała do Mohito, który zawsze miło jej się kojarzył
Od razu
wpadła jej w oko czarna sukienka z łączonych materiałów. Była dość elegancka, ale przy tym wyglądała, jakby była po prostu skórzaną spódnicą z luźną bluzką. Pasowała jak ulał, a na dodatek
miała ze sobą czarne wiązane botki, które były wygodne i z pewnością współgrały ze strojem.
Tam też Paulina
zakupiła swoją sukienkę ozdobioną ćwiekami, do niej planowała założyć swoje ulubione buty
na słupkach, także najeżone ćwiekami. W takim stylu czuła się sobą. Przechodząc koło małego sklepiku MAC, kupiła czerwony matowy błyszczyk, na
który czaiła się od kilku miesięcy.
– A włosy
upnę na górze...
– Nooo, tak
drapieżnie! Jak jakaś Shazza... - Nat zaśmiała się i poklepała ją po plecach.
Nina przebiegła jak tornado przez Mango i
wyłamując się z dotychczasowych wyborów koleżanek, postawiła na lekką sukienkę w
kolorze navy. Postanowiła zaszaleć i dokupiła
jeszcze beżowe czółenka na dosyć wysokiej szpilce. Ania aż zagwizdała na widok
jej butów i życzyła powodzenia na parkiecie.
Nat przez
moment zastanawiała się nad kupnem ciemnoróżowej sukienki z odważnym
zameczkiem z przodu, jednak postanowiła pozostać przy tej, którą przywiozła ze
sobą. W końcu jeszcze nie miała okazji jej założyć. Była to czarna,
a jakże, sukienka z Sisley'a z lekko
wypukłymi wzorami rodem z gotyckiej tapety. Do tego, podobnie jak Nina, miała zamiar założyć czarne czółenka na szpilce.
W końcu
zadowolone z siebie wróciły do hotelu i zaczęły przygotowywać się do wyjścia. W
hotelu było niesamowicie cicho, więc zawodnicy zapewne albo brali kąpiele, albo
już szykowali się do wyruszenia do klubu.