Prezentacja
kadry przebiegła pomyślnie. Nie obyło się bez głośnych wiwatów na cześć tych
dobrze znanych, jak i radości chłopaków przy przedstawianiu żeńskiej części
zespołu. Po krótkiej przemowie trenerów, tym razem w całości po angielsku, głos
zabrała Ania, która jeszcze raz poinformowała drużynę o planowanym na przyszły
tydzień wyjeździe do Katowic, podczas którego mieli odbyć mecz sparingowy z
reprezentacją Chorwacji.
Na koniec
Stephane poprosił jeszcze, w imieniu Pauliny, aby zawodnicy, którym wciąż choć
trochę doskwierały stare kontuzje, zgłosili się do gabinetu
fizjoterapeutycznego na krótką rozmowę. Wyeliminowanie nawet tych drobnych
kontuzji było kluczowe przed tak wielką imprezą. Nie mogli pozwolić sobie na
to, żeby w czasie ważnego meczu zabrakło któregoś z nich.
Za młodą
fizjoterapeutką z sali wyszło kilku siatkarzy, między innymi Możdżonek, Zagumny
i Wlazły, przez co kilku młodszych zawodników żartowało na odchodnym, że to na
pewno tylko reumatyzm.
W końcu
trenerzy podziękowali za owocny dzień i pożegnali się ze wszystkimi, życząc
udanego relaksu. Kiedy Stephane był już w drzwiach cofnął się i wskazał palcem
Nat.
– Nathalie,
pamiętaj o moja prośba!
– Tak
jest - Nat pomachała na pożegnanie
trenerowi i odwróciła się do dziewczyn - No, to co, czekamy na Paulinę, czy
idziemy od razu pogrzać się w saunie?
– Będzie
wiedziała gdzie nas szukać?
– Przecież
nie będzie sama.
Dziewczyny
wzięły swoje rzeczy i zaczęły powoli schodzić po schodach za głośno
rozmawiającymi siatkarzami. Jak się okazało, przyczyną podniesionych głosów była
kamera, wyciągnięta przez Ignaczaka, który rejestrował takie właśnie zwyczajne
chwile w życiu kadry narodowej.
– O cholera,
zupełnie zapomniałam... - Nina i Nat zatrzymały się razem z Anią, która stanęła
nagle na środku schodów - Ja odpadam z sauny.
Spojrzały na
nią pytająco, a Ania poklepała się znacząco po podbrzuszu i skrzywiła. Razem
minęły drzwi, do których blondynka przyłożyła swoją kartę.
– Właśnie,
zgłoście się z Pauliną po odbiór swoich kart. Bez nich nie wejdziecie same do
większości pomieszczeń.
Weszły do
wyłożonego mozaikowymi kafelkami pomieszczenia, w którym znajdowały się kolejne
drzwi: do damskich i męskich szatni oraz bezpośrednie przejście do groty solnej. To
właśnie do tego ostatniego miejsca skierowała się Ania. Nat i Nina zaś poszły
do szatni, w której światło zapaliło się, gdy tylko przekroczyły próg. Gdy już
były przebrane w bikini z logiem Skry Bełchatów, które za pół ceny dostępne
były w sklepiku na recepcji, owinęły się białymi, grubymi ręcznikami i
skierowały na teren wspólny siatkarskiego spa. Chłopcy bawili się już w
najlepsze, siedząc w basenie z hydromasażem.
Nat
stwierdziła, że woli się najpierw pogrzać w saunie, do której udała się sama.
Dietetyczka postanowiła posiedzieć w basenie termalnym, który był najmniej
zatłoczony. Dołączyła więc niepewnie do Zagumnego i Wlazłego, którzy siedzieli
tam, wymieniając tylko krótkie zdania na tematy niezwiązane z siatkówką. Z
radością przyjęli nowe towarzystwo, ponieważ chcieli podpytać nową „panią
jadłospis” o plany wobec nich.
Ściągnęła
swoje czarne conversy i wstawiła je na półkę, razem ze swoją torbą. W
grocie robiło się czasem chłodno, ale na każdym leżaku znajdowały się ciepłe
koce, więc pozostała w luźnej bokserce. Zanim załączyła nastrojowe światło, podłączyła do odtwarzacza swojego ipoda i dopiero wtedy weszła do środka.
Zajęła miejsce na wygodnym leżaku i zwiesiła obie ręce tak, by móc bawić się
kryształkami soli leżącymi na podłodze.
Po całym dniu
telefonów, nerwowych rozmów i stresu był to naprawdę cudowny odpoczynek. Mimo, że mieszkała sama, to nawet we własnych
czterech ścianach nie mogła się odprężyć. Zawsze miała coś do zrobienia,
szczególnie na koniec sezonu, który niemal od razu przerodził się dla niej w
początek przygotowań do mistrzostw. Niektórzy w jej rodzinie zapominali, że jej
praca trwa cały rok. Przecież członkowie reprezentacji nie rozpływali się zaraz
po ostatnim meczu i nie pojawiali z powrotem wraz z pierwszym. Był też czas
pomiędzy, był czas, kiedy musiała użerać się z działaczami PZPS. Chociaż
kochała swoją pracę i realizowała się w niej, wciąż pozostawało gdzieś to
marzenie, aby wyjechać daleko i założyć małą, przyjacielską restauracyjkę.
Zamknęła oczy
i uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszej imprezy. Naprawdę tęskniła za
chłopakami i imprezami, które już od początku pełne były żartów, głupich
docinków i idiotycznych tańców.
Nie usłyszała
otwieranych drzwi, dopiero specyficzne skrzypienie grudek soli pod czyimiś
stopami sprawiło, że odwróciła się w stronę nadchodzącej osoby.
To dziwne - pomyślała Ania - Siatkarze raczej nie korzystają z groty solnej, jeśli
fizjoterapeuci ich tam nie zaciągają.
Po sylwetce
nie była w stanie stwierdzić kto do niej dołączył. Usiadł na leżaku naprzeciwko
niej.
– Spokojnie
tu, fajna muzyka, słychać wodospadzik... no, no, nie dziwię się, że tutaj
wypoczywasz - donośny głos Wrony zakłócił jej spokój.
– Raczej
„wypoczywałam”. Myślałam, że jesteś uwiązany do Karola - Ania wyciągnęła się wygodniej na leżaku i
spojrzała na siatkarza. Ten także ułożył się na swoim miejscu, z rękoma
złożonymi pod głową.
– Czasami
trzeba pozwolić się dziecku wyszaleć z innymi kolegami.
Blondynka
westchnęła, szykując się na popisy podrywu szkoły Kłos vs Wrona. Nie miała nic
przeciwko, była to dla niej niezła rozrywka. No, i miała z czego sie pośmiać nad piwem z przyjaciółmi.
– Tak w
ogóle, to naprawdę odwalasz kawał dobrej roboty. Wszyscy tutaj to
doceniamy - Andrzej usiadł na leżaku, opierając łokcie na udach i patrząc na podłogę - Pewnie nieźle
musiałaś się ostatnio nasłuchać przez te zmiany trenera i jego decyzje.
– Możesz mi
wierzyć, bywało gorzej. Cieszę się, że nie jesteście piłkarzami - oboje zaczęli
się śmiać, a atmosfera sztucznej rozmowy zaczęła zanikać.
– No tak,
mogło być gorzej, mogliśmy być bogaci i mieć żonki z vogue'ów!
Ania
parsknęła śmiechem i pokręciła głową z niedowierzaniem. Zaczęła nagle mrugać
niespokojnie, coś było nie tak.
– Czemu
zrobiło się cicho? - dziewczyna zaniepokoiła się.
– Czemu
zrobiło się ciemno? - usłyszała, że Wrona wstał ze swojego leżaka i skierował
się w stronę drzwi. Szarpnął nimi i westchnął ciężko - No pięknie. Ktoś
zapomniał zapłacić za prąd czy idioci bawią się korkami?
– Nie wiem,
ale mam dziwne wrażenie, że to czyjś genialny pomysł - przykryła się szczelniej
kocem. Miała nadzieję, że długo to nie potrwa.
– Są tego
dobre strony, lepiej się poznamy - Ania z zaciekawieniem nasłuchiwała kroków
siatkarza, który tym razem zajął leżak po jej lewej stronie - Nie jesteśmy w
liceum, możesz chyba pogadać z młodszym kolegą.
– Ta rozmowa
byłaby zdecydowanie przyjemniejsza, gdybyś miał w zanadrzu schłodzony
czteropak.
– No cóż...
podebrałem Igle tylko dwa piwa, ale jeśli wygramy sparing masz u mnie otwarty
rachunek na bar - Wrona żałował, że nie widział miny dziewczyny, kiedy podawał
jej puszkę piwa, wilgotną od zmiany temperatury. Kiedy otwierany napój
zasyczał, Ania jęknęła z radości i wzięła pierwszy łyk - Wiem, czego potrzebuje
prawdziwa kobieta.
Blondynka
zaśmiała się i od razu poczuła, jak alkohol rozlewa się po jej zmęczonych
nogach. Nie miała czasu zaspokoić pragnienia przed wejściem do groty solnej,
dlatego szybko opróżniła połowę puszki.
– Jak
myślisz, posiedzimy tu do rana? - Andrzej brzmiał na lekko zaniepokojonego.
– Jeśli to
zabawa twoich kolegów, to szybko im się znudzi. Mogę? - Ania wyciągnęła nogi i
oparła je wygodnie na udach Wrony, który mruknął z aprobatą.
– Zwykle
wydajesz się być bardziej... hmm...
– Zwykle
Andrzej Wrona nie daje mi pysznego piwa po ciężkim dniu pracy. Twoje zdrowie.
Paulina po
kolei wzywała do siebie zawodników. W końcu do jej gabinetu zawitał ostatni z
nich, Marcin Możdżonek. Był chyba najwyższym człowiekiem, jakiego w życiu
zobaczyła, ale kiedy usiadł był po prostu przystojnym mężczyzną ze stylowym
zarostem.
– Więc...
jakieś bóle, niedawne kontuzje? - Paulina zapisała jego imię na kartce.
– W sumie
stara kontuzja łokcia, czasami daje się we znaki. Noszę wtedy bandaż elastyczny
na łokieć.
– Może lepiej
kinesiotaping? Możemy jutro przykleić, zobaczymy jak
będziesz się czuł po całodniowym treningu - Marcin pokiwał głową i już zaczął wstawać z fotela
- To
co, hop do spa?
Dziewczyna
otworzyła szeroko oczy i spojrzała na stojącego nad nią Możdżonka. Od
niechcenia wzięła do ręki swój telefon i spojrzała na godzinę. Była dopiero 19,
nigdzie jej się nie spieszyło. Mogła w taki sposób spędzić pierwszy od ponad roku wieczór w
Polsce.
– Czemu nie... Poczekasz
na mnie na zewnątrz? Tylko zabiorę swoje rzeczy.
Marcin
uśmiechnął się do niej i wyszedł bez pośpiechu z gabinetu. Brunetka
pozbierała swoje rzeczy, które zdążyła porozkładać dosłownie po całym
pomieszczeniu. Gdy już była gotowa, zabrała swoją torbę i zamknęła za sobą
drzwi.
Skierowali
się razem na dół po schodach, a następnie zaczęli schodzić po jeszcze jednych,
kiedy światła w całym budynku zgasły. Paulina była tak zamyślona, że nagła
ciemność zaskoczyła ją jeszcze bardziej. Twarzą uderzyła w umięśnione plecy
siatkarza. Możdżon na szczęście mocno chwycił się barierek po obu stronach
schodów i tylko dzięki jego refleksowi nie spadli na dół.
– No, ciekawe, kto by nas wybawiał od kontuzji, gdybyś nam teraz kark skręciła - Marcin wyjął
z kieszeni swoich szarych spodni dresowych telefon i poświecił na schody - Nie
pogrzejemy się dzisiaj w spa.
– Chyba los
chciał, żebym wcześniej wróciła do hotelu - Paulina zaczęła szperać w swojej
torbie w poszukiwaniu telefonu. Wysoki siatkarz zaczął świecić jej swoim, aby ułatwić to zadanie.
– Daj mi swój
numer, tak będzie szybciej - fizjoterapeutka westchnęła, ale podała mu z
pamięci numer, którego używała w Polsce od czasów liceum. Po
chwili usłyszała melodię grającą z wnętrza torby i szybko znalazła swojego
samsunga.
– Uf, dzięki.
– Gdzie ten
twój hotel?
– Eeee,
niedaleko dworca.
– Dworca?!
–
Autobusowego... - Paulina zdziwiła się reakcją Marcina.
– No tak,
zapomniałem, że taki tutaj jest... no, to co powiesz na spacer? Skoro i tak ci
się nie spieszy...
– Niech
będzie spacer. Przynajmniej obejrzę trochę ten słynny Bełchatów. Po ciemku, ale
zawsze coś.
Oświetlając
sobie drogę do wyjścia telefonami, wyszli z hali Energia w objęcia wiosennej
nocy. Paulina odetchnęła pełną piersią i poprawiła torbę na ramieniu.
Szli blisko siebie, żeby nie zgubić się w granatowej ciemności, która spowijała
okolicę. Po jakimś czasie dotarli do parku, w którym znajdował się Dworek
Olszewskich. Tutaj docierało coraz więcej światła z przyległych dzielnic, w
których prąd nie odmówił współpracy.
– Często tak
się tutaj dzieje? - zatrzymali się na małym mostku i patrzyli na błyszczącą w
nielicznych światłach rzeczkę.
– Kiedy tu
mieszkałem... średnio raz w miesiącu gdzieś nawalał prąd - Marcin zaśmiał się
nostalgicznie na wspomnienie czterech lat spędzonych w Bełchatowie - Codziennie
rano biegałem przez ten park. Co prawda tylko po to, żeby w piekarni za rogiem
kupić takie pyszne bułki sojowe...
– Biegasz?! -
Paulina o mało co nie zaczęła podskakiwać z radości - Ja wolę jeździć na
rowerze, ale odkąd nie mam go przy sobie, zadręczam się bieganiem.
– Rower
świetna sprawa, w Spale będziesz mogła pożyczyć sobie rower.
– No właśnie,
o co chodzi z tą całą Spałą? To taka Sparta dla siatkarzy?
– Gorzej, o
wiele gorzej - Marcin westchnął ciężko i oparł się o barierkę mostu - Zresztą
zobaczysz. I odczujesz po nastrojach drużyny, że nie jedziemy tam bawić się w
szkolną wycieczkę.
– Tego się
obawiałam... czeka mnie dużo pracy, co?
Marcin
pokiwał głową i chwycił ją za ramię, aby kontynuowali spacer w stronę hotelu
Pauliny.
– O której
biegasz? Możemy jutro sprawdzić, czy piekarnia dalej trzyma poziom. - Marcin
poruszał brwiami, czego Paulina niestety nie mogła zobaczyć.
– 6
najpóźniej, muszę jeszcze doprowadzić się do stanu wyjściowego przed pracą.
– No to o 6
będę pod twoim hotelem, przy dworcu. Ale kup coś dobrego do tych bułek, zjemy
sobie śniadanie w parku.
– Zaraz,
zaraz. Tylko bez takich scen w stylu amerykańskich romansów...
– Jakże bym
śmiał, Paulina. Ja mam dziewczynę, tylko cholera nie chce ze mną ćwiczyć.
Brunetka
poczuła supeł w żołądku i zrobiło jej się tak głupio, że najchętniej skręciłaby
w pierwszą lepszą uliczkę, żeby zniknąć siatkarzowi z oczu. Zamiast tego
wyciągnęła telefon i udawała, że odpisuje na wiadomość.
– W sumie
ostatnio jesteśmy tak zajęci...
– Spoko, nie
musisz mi się przecież tłumaczyć.
Resztę drogi
spędzili w niezbyt komfortowym milczeniu, które przerywał od czasu do czasu
Marcin, aby wyjaśnić, co i gdzie się znajduje. W końcu dotarli przed mały hotelik.
– Będę czekał
tutaj o 6 - Możdżon uniósł dłoń w pożegnalnym geście, na który Paulina
odpowiedziała i szybko odwróciła się w stronę wejścia do budynku.
Idąc powoli
po schodach wymieniała pod swoim własnym adresem najgorsze z przekleństw, które
znała. Co jej w ogóle przyszło do głowy, że Marcin mógł ją podrywać. I to w
kilka godzin po tym, jak się zobaczyli...
Wzięła szybki
prysznic i położyła się w łóżku z włączonym laptopem. Od niechcenia sprawdziła
swojego facebooka, na którym widniało kilka nieprzeczytanych komentarzy i lajki
pod jej statusem o powrocie do Polski. Na mailu jakieś reklamy, spam i... mail
od Kampy.
„Czego on
jeszcze ode mnie chce?”
Mail od Kampy: - „Do zobaczenia na mistrzostwach :) skopiemy wam tyłki! :*”
Paulina
zamknęła szybko laptopa i napiła się wody. Po całym dniu wrażeń usnęła szybko,
jak nigdy.
***
Kiedy otworzyła szklane drzwi, buchnęła w nią przyjemna ciepła fala. Od razu poczuła działanie maseczki, którą
nałożyła na twarz. Usadowiła się wygodnie na najwyższym stopniu i podłożywszy
pod głowę drewnianą „poduszkę”, położyła się, aby dać odpocząć ciału.
Co jakiś czas odwracała głowę, aby zerkać
na zegar. Nie chciała przemęczyć organizmu. Kiedy usłyszała odgłos otwieranych
drzwi pomyślała, że to jedna z dwóch nowych dziewczyn dołączyła do niej.
– Siadaj, zrelaksuj się. Kiedy już się
przyzwyczaisz, polubisz saunę.
Zamiast odpowiedzi usłyszała syk zimnej
wody, wlewanej na rozpalone kamienie. Zdziwiona, odwróciła się w stronę wejścia.
Gdy białe kłęby pary zniknęły, zobaczyła twarz Kubiaka, który bez emocji wpatrywał się
ścianę. Nadal milcząc usiadł tak, że miała go w zasięgu wzroku. Sama
usiadła trochę niżej i patrzyła na niego wyczekująco.
– Planujesz w końcu jakiś zamach na mnie? -
uniosła pytająco brwi, patrząc na profil Michała, który irytował ją jeszcze
bardziej tym, że ani razu na nią nie spojrzał.
– Raczej spocić się jak świnia i nie mieć
jutro zakwasów.
– Taki sportowiec, a doskwierają mu
zakwasy. Kto by pomyślał.
Dziku nie odpowiedział na jej przytyk.
Odprowadził wzrokiem Nat, która wyszła, aby ochłodzić się po 15 minutach
spędzonych w tym piekielnym gorącu.
Stała pod wodą dłużej niż planowała. Nie
była pewna, czy chce tam wracać. No i w ogóle, czemu nie wyszedł z sauny, gdy
tylko ją tam zobaczył? Po co ta cała wojna i działanie sobie na nerwy? Tak
bardzo go to bawiło?
Zdenerwowana, zawiązała na sobie ręcznik i
skierowała się w stronę szklanych drzwi, które Kubiak właśnie otwierał.
Spojrzała na niego. Prosto w oczy, z całą zaciętością, jaką w sobie znalazła.
Już miała wykrzyczeć do Michała swoje pretensje, kiedy nagła ciemność prawie
zwaliła ją z nóg.
– Michał? Michał, co się stało? -
wyciągnęła przed siebie niepewnie obie ręce, aby chwycić się czegoś. Nie
znosiła takich sytuacji. Usłyszała, jak Kubiak zamyka drzwi do sauny - Do
cholery, odpowiedz mi!
– Pewnie kolejna awaria prądu. Co tak
panikujesz? Przecież cię nie zabiję.
– Udusisz, ręcznikiem.
– Mogłabyś już przestać - Nat otworzyła
oczy ze zdziwienia. Nie miała pojęcia, gdzie znajduje się Michał, ale gdyby
było jasno, na pewno posłałaby mocnego liścia prosto w jego twarz.
– Proponuję, żebyśmy stąd wyszli, zanim się
pomordujemy. Mówię serio, Dziku.
– Chcesz staranować drzwi, zapraszam. Ja
posiedzę - Nat słyszała, jak Kubiak próbuje wymacać ławeczkę, na której usiadł
- Te pieprzone drzwi nie drgną, jeśli nie przytkniesz cholernej karty do zamka.
Technologie, do chuja z technologią!
Dziewczyna z bezsilności usiadła na
podłodze. Nie miała zamiaru siadać obok siatkarza, a już na pewno narażać się
na przypadkowe zetknięcie z nim. Milczeli dłuższą chwilę, z nadzieją, że prąd
wróci szybko i o wszystkim zapomną.
– Może jednak porozmawiamy. Jest ciemno,
nie musisz mi patrzeć w oczy...
– Dlaczego? Dlaczego zacząłeś zachowywać
się jak świnia? Z najlepszego przyjaciela stałeś się nagle największą
szumowiną, jaką ta ziemia nosi!
– Dla waszego dobra, Nat. Właśnie dlatego,
że byłem waszym przyjacielem.
– Co ty chrzanisz? - jej głos drżał. Nie
wiedziała, o co może mu chodzić.
– Pamiętasz Jolkę? Tę dziewczynę, która
wylądowała w szpitalu? - Nat wydała z siebie tylko ciche mruknięcie - Na
wycieczce w Kazimierzu przyłapałem Kurka i jego dwóch kumpli... upili ją... nie
chciałem, żebyś się o tym dowiedziała, ale zauważyli mnie. Pobili i zostawili.
Razem z tą biedną Jolką. Udało mi się jeszcze zadzwonić na pogotowie, zanim
straciłem przytomność.
Blondynkę zmroziło. Mimo wysokiej
temperatury dochodzącej z zamkniętej sauny czuła, jakby jej kręgosłup zamienił
się w sopel lodu. Chciała krzyczeć, płakać i walić rękoma w ścianę. Zamiast
tego milczała i patrzyła na zarys pochylonego Michała, który widziała dzięki
delikatnej poświacie z rozgrzanych do czerwoności kamieni.
– Kiedy to wymyśliłeś?
– Niczego nie wymyśliłem...
Nat wstała i po omacku dotarła do drzwi
wyjściowych. Zaczęła walić w nie dłonią, bez odzewu. Bezsilnie padła na kolana.
Poczuła ciepłą, dużą dłoń Kubiaka na swojej.
– Wiele razy chciałem o tym pogadać, ale
sama wiesz, jak było. Myślałem, że tak będzie dla nas lepiej. Nie mogłem go
traktować jak przyjaciela, a ty... byłaś z nim taka szczęśliwa.
Jej plecy zatrzęsły się od tłumionego
szlochu. Nie chciała o nic pytać, czuła w głębi serca, że słowa Michała są
prawdą. Tak wiele plotek na temat Bartka puszczała mimo uszu.
Gdy Dziku przyklęknął obok i wziął ją w
ramiona, rozpłakała się i zaczęła go przepraszać. Naprawdę żałowała tych wielu
straconych lat, wszystkich tych okropnych słów, które rzucała pod jego adresem.
Dopiero teraz zaczęła układać sobie to wszystko w głowie, jak wielkim ciężarem dla Michała
musiało być tworzenie drużyny, rodziny, z kimś, kto dopuścił się tak okropnych
czynów.
Gdyby tylko wiedziała wcześniej... ale wina
leżała po obu stronach. Nie dopuszczała do siebie Kubiaka i gdyby nie ten
cholerny prąd, nienawidziłaby go nadal.
– Chciałeś mi o tym powiedzieć wczoraj? -
Nat pociągnęła cicho nosem.
– Wczoraj... wczoraj byłaś tak pijana i
beztroska, że przypomniałaś mi o tej dziewczynie, którą znałem z liceum -
Michał pogładził ją po włosach i pomógł doprowadzić ich bezpiecznie na
ławeczkę.
– Przepraszam. Trochę to potrwa zanim
wszystko ułożę sobie w głowie - blondynka poprawiła na oślep swój ręcznik -
Wiesz, że z dnia na dzień nie staniemy się znowu najlepszymi przyjaciółmi?
Kubiak pokiwał głową, choć nie mogła tego widzieć, i oparł ją o
ścianę. W ciszy wyczekiwali na powrót prądu. W sumie Nat wolałaby, aby mogli
opuścić to miejsce po ciemku. Nie chciała od razu patrzeć na niego, bo wtedy ta
rozmowa wydawałaby się tylko dziwnym snem.
***
Nie
przejmowała się już tym, że alkohol i woda to zły pomysł. W sumie to były tylko
małe baseniki, a oni więcej się wygłupiali niż pili. Od razu złapała dobry
kontakt z większością zawodników. Gdy skończyło jej się piwo, udała się szybko
do łazienki. Kiedy wróciła na salę z basenami, chwyciła tańczącego Kłosa za
ramię i spytała skąd biorą napoje. Po alkoholu zaschło jej w gardle i chciała
napić się czegoś innego. Karol machnął zamaszyście ręką i kazał podążać za
sobą.
Z szerokim
uśmiechem siatkarz zaprezentował jej użycie magicznej karty na drzwiach do
małego baru. Stała tam lodówka z napojami, w której siatkarze chłodzili piwo.
Reszta półek była pusta, było już po sezonie ligowym, a przed wakacyjnym
otwarciem spa dla mieszkańców.
Karol czekał,
a Nina skierowała się w stronę lodówki, przed którą z butelką piwa siedział
Fabian. Prawie potknęła się o jego kolana, ale w ostatniej chwili złapała
równowagę. Zaklęła pod nosem i spojrzała na śmiejącego się siatkarza.
– Wszystko w
porządku?
– Taaa,
Bąbelek stwierdziła, że albo przyjadę w weekend na 25-lecie jej rodziców albo
koniec z nami... O co wam wszystkim chodzi? - Fabian spojrzał z niesmakiem na
niczemu winną dietetyczkę. Ta zerknęła na Karola, który wzruszył tylko
ramionami.
– Cóż, nie
każdy wybór jest dobry - Nina spojrzała na zastawiającego jej dostęp do lodówki siatkarza i ponagliła go do wstania - Jestem tutaj, żeby dbać o wasze żołądki,
nie o serduszka.
Dziewczyna
zdenerwowała się i wzięła od razu dwie butelki zimnego piwa, jedną podała przez
bar Kłosowi, który usadowił się na obrotowym krzesełku. Patrzył z lekkim
uśmiechem na Drzyzgę. Ten stał jak zamurowany w ogromnym zamyśleniu. Mrugał od
czasu do czasu nerwowo.
– Chyba
powinienem do niej pojechać. Nie. Przecież wie, że mam treningi. Wiedziała od
początku, że siatkówka jest pierwsza.
– No, więc w
czym problem? Chyba nie powiesz mi, że jest tak genialna w łóżku, że lepszej
nie znajdziesz - Nina zganiła Karola wzrokiem, ale ten zdawał się mówić całkiem
serio - No weź, i tak ma w dupie to, co
robisz.
– Nie mów tak
o Moni! - Fabian wskazał na Karollo palcem i zaczął kierować się do drzwi - W
sumie masz rację. Ma to w dupie.
Brunetka
chciała coś powiedzieć, ale Fabian wyciągnął z kieszeni telefon i jak oparzony
wybiegł z baru. Kogoś chyba czekało nocne zrywanie przez telefon, ale to nie
był jej problem. Nie znała Fabianowej Monisi, a z tego, co zdążyła usłyszeć,
raczej nie miała ochoty jej poznawać. Kłos jakby wyczuł jej myśli.
– Ta
dziewczyna serio ma coś nie tak z głową. Zobaczyłabyś jej fejsa... - Karol
przewrócił oczami.
– Miłość nie
wybiera - wzruszyła ramionami i otworzyła najpierw swoje piwo, a później podała
otwieracz Karolowi - A twoja dziewczyna
przyjeżdża chętnie na mecze?
Karol
pociągnął długi łyk piwa. Odstawił powoli butelkę na barek i uśmiechnął się do
dietetyczki. Zamiast oczekiwanej odpowiedzi, oboje wydali z siebie głośne
„Kurwa co to?!”. Będąc w pogrążonym w półmroku pomieszczeniu z lodówką, usłyszeli przede wszystkim dobitne mruknięcie spadającego napięcia. Nina
mocniej chwyciła butelkę z piwem. Na szczęście w pomieszczeniu znajdowało się
małe okienko, przez które wpadała księżycowa poświata. Nie byli więc pogrążeni
w zupełnym mroku.
– Smutki
Fabiana wyssały energię z całego Bełchatowa. To miasto nie przywykło do takich
uczuć - Karol parsknął śmiechem po swoich własnych słowach - Jesteśmy tu
zamknięci z całą lodówką. Przy moim wzroście i wadze ile mogę wypić, aby jutro
być w stanie wziąć udział w treningu?
– Jeśli nie
jadłeś porządnego obiadu, powinieneś zaprzestać na tej butelce.
– Porządny,
to znaczy jaki? - Kłos był uparcie dociekliwy, chciał sprawdzić na ile może
sobie pozwolić z nową dietetyczką.
– Daj mi
spokój. Nie układałam waszego dzisiejszego menu. Pij, dopóki nie zmiękną ci
kolana.
– A jeśli już
mi zmiękły?
– To przestań
myśleć o dziewczynach - Nina parsknęła i wypiła kolejny łyk chmielowego napoju.
– Jeśli tak
bardzo chcesz wiedzieć, to nie, Ola niechętnie przyjeżdża na mecze Skry. Uczy
się, pracuje u ojca w korpo, chodzi z koleżankami na zakupy i organiczne
obiadki. Była spoko, dopóki jej starzy nie przeprowadzili się do stolicy.
– Karol, wam
chyba naprawdę brakuje koleżanek. Wystarczy jedno piwo, a każdy z was wylewa żale
dotyczące swoich drugich połówek.
Chłopak w
milczeniu popijał piwo. Głupio było mu to przyznać, ale od dawna dusił w sobie
gniew wobec Oli, z którą umawiał się już od kilku lat. Trochę z wygody - związek
na odległość pasował mu. Trochę z przyzwyczajenia - ich rodziny znały się od
bardzo dawna. O mały włos nie skończył razem z Olą na rachunkowości, ale
propozycja gry z Skrze uwolniła go od nudnych studiów, na których stałby się
kolejnym nudziarzem w kraciastej koszuli.
– Może masz
rację, że czegoś nam brakuje... - Nina aż podskoczyła, kiedy chłodna dłoń Kłosa
spoczęła na jej dłoniach, w których ściskała szyjkę butelki. Dziwnie jej się
zrobiło, bo do Karollo nie pasowały takie słowa. Miała nadzieję, że zaraz
usłyszy jakąś zabawną pointę - Ale chyba musimy pogodzić się z faktem, że
normalność ma swoją cenę. Wysoką cenę.
Zanim odsunął
swoją dłoń, przesunął długimi palcami po jej prawej dłoni aż po nadgarstek.
Instynktownie odsunęła się od baru i oparła plecami o lodówkę. Nie lubiła
takich sytuacji. Facetom pod wpływem włączał się małpi rozum.
– Wiem, że
ludzie w związkach na odległość nie lubią tego pytania... sama w takim tkwiłam
będąc na wymianie we Włoszech... nie boisz się, że faceci dostawiają się do
niej na imprezach, na uczelni?
– Mogę być
tylko pewien tego, co robię sam - brunetka słyszała, jak Karol opróżnia duszkiem
butelkę.
– Szkoda, że
mój facet nie był tak oświecony... - nagle zrobiło jej się zimno. W sumie byli
w podziemiach, a wiosenne noce nie należały do najcieplejszych. Szczególnie,
gdy wcześniej spędziło się trochę czasu w gorącej na 30 stopni wodzie.
Mimowolnie
zaczęła szczękać zębami z zimna. Wypiła do końca piwo, aby poczuć ciepło
alkoholu rozlewające się po ciele, jednak jej szczęka odmawiała współpracy.
Kłos nie mógł powstrzymać śmiechu.
– Nie no
spoko, sam mam gęsią skórkę. Poczekaj chwilę.
Dietetyczka
usłyszała, jak Karol przeklina pod nosem, po uderzeniu się małym palcem u stopy
w krzesło. Po chwili usłyszała głośne „ta-dam!”.
– Siadaj
tutaj, obok mnie. Nie masz wyjścia, pogrzejesz się z Kłosem pod jednym obrusem.
Brunetka
westchnęła i usiadła na podłodze. Wsunęła się pod duży obrus, którym szczelnie
się przykryli. Drżeli z zimna jak para rozbitków na Antarktydzie. Nie wiedząc kiedy, Nina ułożyła głowę na silnym ramieniu Karola i przysnęła.
Niecałą
godzinę później prąd wrócił na teren hali. Karol, który także przysnął
przebudził się na chwilę, ale nie chcąc przerywać drzemki dziewczynie
najdelikatniej jak mógł zmienił pozycję na wygodniejszą i usnął jeszcze na
trochę.
******************************************************************************************
Jest i rozdział numer 2. Wyszedł naprawdę długi, ale mam nadzieję, że każdy czytelnik wytrwa do końca, a potem pozostawi coś po sobie.
Dziewczyny zadomowiły się już wśród chłopaków, rodzą się pierwsze nieśmiałe fascynacje, przyjaźnie, może ktoś komuś złamie serce?
Czy Wronce wreszcie uda się roztopić opór pani od PR-u, czy może Ania jednak nie będzie chciała nic od młodszego i roztrzepanego siatkarza?
Czy Paulinkę i Możdżona połączy tylko zapał do wspólnych ćwiczeń i śniadań w parku?
Jak dalej potoczą się losy Nat i Kubiego, którzy nie zamienili ze sobą żadnego miłego słowa od czasów licealnych? Czy pogodzą się, gdy dziewczyna wreszcie poznała prawdę dotyczącą wspólnej przeszłości?
Czy Ninę i Karolla coś połączy? I czy chłopak będzie miał więcej wątpliwości dotyczących swojego związku?
Odpowiedzi na te i inne pytania już w kolejnych częściach - opowiadanie się rozkręca, nabiera tempa, ale jak w prawdziwym życiu, różowo zawsze być nie może!
Zachęcam do zostawiania komentarzy, opinii co Wam się podoba, a co byście zmienili. Bardzo przyjemnie pisze się kolejne rozdziały, mając świadomość, że po drugiej stronie jest ktoś, kto jest aktywnym odbiorcą naszej twórczości. Nie obrażam się nawet o ostrą krytykę.
Pozdrawiam,
E.Lizz
Przy tym rozdziale wychuchałam śmiechem ok. 5 razy :D Zaczyna się dziać! Czy Ty chcesz teraz nas zostawić tak, aż do następnej soboty?!!!! Może jakiś bonusik wpadnie w środku tygodnia :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
xoxo
Gwarantuję jeszcze więcej humoru (i w sumie nie mniej akcji =D) nad bonusem pomyślę, bo mam w przyszłym tygodniu egzamin na prawo jazdy... ale dla odstresowania, kto wie, czy coś się nie pojawi wcześniej!
UsuńNiezmiernie się cieszę, że się podobało. To bardzo miłe, gdy coś docenia te wypociny moje
Jesteś autorką opowiadania, na którego nowe rozdziały czekam z największym utęsknieniem :)
OdpowiedzUsuńAle się wydarzyło :) Kurczę, nie wiem dlaczego, ale Wrona nie pasuje mi do Ani, chętnie widziałabym ją z innym siatkarzem, może z jakimś żonatym? Z kolei bardzo kibicuję Ninie i Karolowi. Ona od początku jest moją ulubioną bohaterką :) A, i fajnie, że Michał i Nat w końcu ze sobą porozmawiali :)
Jejku, nawet nie wiesz, jak miło jest słyszeć takie słowa!!! To strasznie motywuje, że ktoś wyczekuje na twoje opowiadanie :)
UsuńAnia z żonatym facetem? Kto wie, kto wie, jak ja to mówię, opowiadanie samo zadecyduje (bo też tak masz, że czasem opowiadanie przejmuje kontrolę? Czy to tylko ja?). Czy Nina będzie z Karollo? Tego także nie mogę zdradzić, choć mogę obiecać, że będzie ciekawie, także z Karolem.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję ci za taki miły komentarz i czekam na coś nowego u ciebie
Bardzo fajne opowiadanie i wygląd bloga. Będę tu jeszcze wpadać i czytać co się dzieję, bo interesujący bohaterowie i na prawdę fajnie piszesz :) Także dodałam już twój blog do listy moich czytanych :)
OdpowiedzUsuńW wolnych czasach gdybyś tylko miała chęć zapraszam :)
Na coś lekkiego i mam nadzieję, że od czasu do czasu śmiesznego. W każdym razie opowiadanie nie wątpliwie działa na psychę xd
siatkowka-to-stan-umyslu.blogspot.com
Cieszę się, że ci się podoba - zarówno treść, jak i szablon (pochwalę się nieskromnie, że mojego autorstwa). Zapraszam w każdą sobotę na nowy rozdział, a tymczasem udaję się do ciebie, aby poczytać co tam sobie popisujesz, więc spodziewaj się komentarza!
UsuńKochana! W takim razie to ty kobieta renesansu xd! I szablon świetny i rozdziały cudowne. Jakie jeszcze talenty skrywasz?
UsuńPojawił się u mnie nowy rozdział. Jeśli tylko chcesz to zapraszam
siatkowka-to-stan-umyslu.blogspot.com
Cieszę się, że tygodnie mi tak szybko mijają, bo to znaczy, że prędko będę mogła przeczytać kolejny rozdział twojego opowiadania. I cóż mogę powiedzieć? Andrzej ostatnio zaczął mnie niesamowicie irytować (a kiedyś naprawdę go lubiłam i szanowałam, bo robi wiele dobrego), więc jestem troszkę sceptycznie nastawiona do jego osoby obok Ani, ale to twoje opowiadanie i przyjmę wszystko, bo czuję, że nie będzie nudno i - a nuż - znów zapałam sympatią do Wronki. Och, i cieszy mnie, że Nat z Kubiakiem nie skoczyli sobie do gardeł, chociaż poczytałabym trochę o ich kłótniach i spinach. Będą...? ;)
OdpowiedzUsuń(Nie)cierpliwie czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
inso
PS. Zapraszam do siebie na rozdział szósty: http://something-much-greater.blogspot.com
Znalazłam to miejsce na jakimś innym blogu to pomyślałam " Wpadbe i poczytam. Może akurat fajne" No i przeczytałam i tak mnie wciągnęło że nie wiem jak dotrwam do sobot. Nie da się jakoś,szybciej. Czy coś? ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobają,mi momenty z Olą i Karolem ;) A to w tym rozdziale to już,w ogóle *.* oraz Paulinaz Marcinem mnie,zaintrygowali, ponieważ pierwszy raz czytam opowiadanie w którym ten środkowy jest głównym bohaterem.,Zawsze pojawia się tylko sporadycznie ciskając jakąś ripostą xD,a tu taka odmiana ;)
Ogólnie bardzo bardzo fajnie i ciekawie piszesz ;D
Gdybyś,miała czas,i ochotę to zapraszam do siebie na zycie-jest-za-krotkie.blogspot.com
P.S przepraszam za jakieś niepotezebnw przecinki ale,jestem na telefonie i mogą być błędy :)
Pozdrawiam ;**
W tym tygodniu choćbym bardzo chciała dodać coś wcześniej, to się nie da - mam egzamin na prawo jazdy i kompletnie nie mam czasu pisać aż do piątku :( Ale zastanowię się nad publikowaniem częściej.
UsuńNa Twojego bloga zajrzę z miłą chęcią, bo masz dużo rozdziałów, ale chyba zrobię to w weekend i wtedy na pewno skomentuję :)
Co do bohaterów, to zaskoczę cię pewnie jeszcze nie raz, bo jako główne postaci pojawią się też inni siatkarze, którzy zazwyczaj nie występują w opowiadaniach.
Cieszę się, że się podobało i mam nadzieję, że będziesz zaglądać częściej!
o ja !!!! hahaha xD świetny ! ja chcę już następny ! boski !!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;****
Takie pozytywne reakcje powodują, że człowiek z uśmiechem pisze kolejne części (a mam w zapasie już 14 rozdziałów!). Jak tylko zamieszczę w sobotę nowy rozdział od razu poinformuję =D
UsuńŚciskam mocno!
Co Ty dziewczyno bierzesz bo to nienaturalnie zaje*iste jest!:) Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.I jak niby mam wytrzymać do soboty? To za długo. Czy Ty nie masz serca?
OdpowiedzUsuńNudno to tutaj nie będzie, zresztą jak może być nudno z siatkarzami? Nie da się i już. Nina i karol - tak im będę kibicować. Nawet w szalik z ich imionami się zaopatrzę. świetny szablon, świetne opowiadanie, świetne wszystko.
Dziękuję za odwiedziny u siebie, dodaję do czytanych bo grzechem byłoby nie dodać.Pozdrawiam ;)
Haha, to pewnie nadużywanie siatkówki =D Nawet nie wiesz, jak cieszą mnie takie pozytywne słowa! Zastanawiałam się nad opublikowaniem wstępu do kolejnego rozdziału, ale przez jutrzejszy egzamin na prawko nie mogę się pozbierać :( obiecuję, że trzecim rozdziałem wynagrodzę oczekiwanie!
UsuńKurczę, muszę przyznać, że kiedy pisałam i planowałam opko to nie przeszło mi przez myśl, że Nina i Karol będą wzbudzać aż tyle sympatii =D Karol będzie miał w ogóle trochę zawieruchy w życiu, więc proszę zapiąć pasy! ;)
Do usłyszenia przy kolejnych rozdziałach u Ciebie i, mam nadzieję, u mnie też =D Pozdrawiam!
Cieszę się, że wpadłaś do mnie i z chęcią zaglądam tutaj ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, naprawdę. Rzeczywiście Karol i Nina także zdobyli moją sympatię! Generalnie Karol jako postać chyba wzbudza w większości pozytywne emocje. Bardzo przyjemnie się czyta, dużo humoru i dialogów, a to dopiero drugi rozdział, ciekawi mnie, co wymyślisz dalej!
Pozdrawiam i weny życzę ;) /tough-love-ff/