piątek, 24 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XIII

Obudził się znacznie wcześniej od reszty, a tak nie spał zbyt dobrze. Ostatnio za dużo myślał, za dużo rzeczy go zaskakiwało. Wystarczał jeden ruch, a wszystko przewracało się niczym cholerne domino.
Jedynym związkiem, jaki znał był ten, który od lat trwał między nim i Olą. Dopiero teraz zaczął dostrzegać, że gdyby nie wysiłki dziewczyny, ich drogi rozeszłyby się już dawno. To ona wyciągnęła go na studniówkę, na którą nie chciał iść, bo nie umiał tańczyć. Kiedy radośnie planował z Wroną wypad w góry, Ola wyskakiwała z niemożliwą do odrzucenia propozycją wyjazdu na romantyczny tydzień do Grecji, Włoszech czy Hiszpanii.
Zawsze miała kontrargumenty, zwłaszcza gdy mówiła o braku czasu, aby przyjechać na mecze ligowe. Kiedy było ciężko i wydawało się, że tylko jej obecność na hali doda mu skrzydeł, ona wykręcała się ważnym egzaminem, projektem w firmie ojca lub biznesową kolacją.
Ostatnimi czasy każda chwila z nią była cenniejsza nawet od sukcesów na parkiecie. Jednak zaczynał odczuwać zmęczenie. Nie znudzenie, tylko właśnie uczucie wiecznego zamartwiania się, tęsknoty. Braku możliwości przytulenia się do niej w nocy. Maskotka skropiona jej perfumami nie wystarczyła na zbyt długo.
Biegł przez las przylegający do kompleksu sportowego w Spale. Nie potrzebował muzyki, wystarczał mu trzask łamanych gałęzi i szum drzew, na których dopiero co pojawiały się pierwsze liście.
Nie chciał być nachalny w stosunku do dziewczyn w kadrze, ale jego hormony buzowały na widok tych ładnych i zadbanych istot, które traktowały go tak dobrze. No, i mógł widywać się z nimi o wiele częściej niż z Olą.
Przystanął niedaleko rzeki i spojrzał na jej nurt, oddychając ciężko.
Nie chciał zrywać ze swoją wieloletnią dziewczyną, nie chciał wychodzić na oszusta, nie chciał nikogo ranić... chciał tylko, żeby ktoś poza Wroną cieszył się na jego widok. Żeby ktoś poza Olą patrzył na niego z pożądaniem...
*** 
Gdy tylko otworzyła oczy, poczuła okropny ból gardła, który przygwoździł ją z powrotem do poduszki. Podniosła się niepewnie i usiadła na skraju łóżka. Ból głowy, zatkany nos, zapuchnięte gardło... wszystko to zapowiadało naprawdę przyjemny początek miesiąca w Spale.
Sięgnęła do szafki z nadzieją na znalezienie jakichkolwiek lekarstw. Gdy znalazła zapomnianą saszetkę leku na przeziębienie, wsadziła ją do swojego żółtego kubka i zarzuciła na siebie bluzę. Spojrzała na siebie przelotem w lusterku, które postawiła wczoraj na małym biurku - cienie pod oczami zdecydowanie nie wyglądały dobrze.
Hotel nie był luksusowy, więc musiała wejść do kuchni, żeby dostać się do czajnika elektrycznego. Stała oparta tyłem o parapet, czekając, aż woda się zagotuje. Naciągnęła rękawy bluzy na swoje dłonie, żeby nie tracić resztek ciepła.
Zamknęła oczy, medytując nad swoim nosem, który jakimś magicznym sposobem zdawał się wciągać arktyczne powietrze.
– Dużo tam wody? - otworzyła niechętnie jedno oko, żeby spojrzeć na siatkarza, który przybył do kuchni.
– Nie dasz rady się w niej wykąpać – pociągnęła zatkanym nosem i odchrząknęła.
– Ojej, to pewnie ptasia grypa albo świńska. Strasznie wyglądasz.
– Dzięki, tego mi było trzeba.
Winiarski podszedł do niej i przyłożył swoją wielką dłoń do jej rozpalonego czoła. Spojrzała na niego, starając się wykrzesać resztki energii. Jej oczy płonęły, a reszta ciała zdawała się zamarzać.
– Gotujecie wodę?
Michał odwrócił się do drzwi, a jego oczy otworzyły się szeroko. Te kilka sekund trwało i wyglądało jak jakaś powtórka pięknego gola w telewizji. Być może dlatego, że miała gorączkę...
Zanim zdążyła wyjrzeć zza Winiara, ten chwycił mocno jej podbródek i na chwilę zatonęła w jego miękkich, gorących ustach. Myślała, że kręci się jej w głowie, ale to tylko Michał, obejmując drugą ręką w pasie, odwrócił ją o 180 stopni.
Kiedy przestał ją całować nie była pewna które z nich jest w większym szoku.
– Jesteście chorzy??
– Ja jestem... - Ania odwróciła swoją śniętą twarz, ozdobioną zaczerwienionym nosem w stronę drzwi. Wyciągnęła rękę w stronę zdegustowanego Pawła i nagle pociemniało jej w oczach.

Zaczęła otwierać ciężkie powieki. Czuła jeszcze większy ból głowy, a na swoim czole miała położoną jakąś grubą książkę.
– Dlaczego położyliście na mojej głowie encyklopedię? - zza mgły zobaczyła rozmazaną twarz Zatiego i uśmiechnęła się  - Hihi...
– Masz na sobie tylko mokry ręcznik.
– Pod głową uda Winiara – Paweł chrząknął z wyraźną dezaprobatą.
– Mówiłem ci już...
– Gdybyś nie był kapitanem i siatkarzem, którego naprawdę szanuję od lat... naprawdę nie patyczkowałbym się z tobą.
– Chciałem dobrze...
Ania starała się zrozumieć, o czym rozmawiają siatkarze. Spróbowała podnieść się, ale Paweł lekko popchnął ją znowu w stronę Winiarskiego, siedzącego z nią na podłodze.
– Dajcie mi spokój. Chcę mój Febrisan... - siatkarze zdawali się w ogóle nie słyszeć jej próśb.
– Wiem, że miałeś dobre intencje, ale to naprawdę nie wypada... zachowamy to między sobą i zapomnimy, ok?
– Zachowamy to między sobą, ale nie obiecuję, że zapomnę.
– ...udam, że tego nie słyszałem.
– Nie myślałem, że jesteście już kilka etapów dalej. Nie wyglądaliście na osoby, które... no wiesz.
– Nie wyglądaliśmy, bo... jezu, Winiar, na wszystko potrzeba czasu!
– Przepraszam, ja tutaj nadal jestem i wszystko słyszę!!
Blondynka zerwała się na nogi i mimo okropnego łupania w głowie, chwyciła mocno czajnik i zalała biały proszek, który wsypała sobie do kubka. Wymieszała ze złością przygotowany napój i wypiła, wciąż gorący.
Chwyciła pusty kubek w dłoń i zmierzyła siatkarzy wzrokiem. Zaczęła analizować całą sytuację i zaczęła się panicznie śmiać. Tym razem to oni stali w miejscu, niezbyt rozumiejąc co się dzieje.
– Może odprowadź ją do pokoju? Ja wezmę coś profilaktycznie. No bo wiesz, całowaliśmy się...
– WIEM!
Zati prawie zamordował Michała wzrokiem i podszedł niepewnie do blondynki, która zmęczona napadem śmiechu usiadła na krześle.
– Naprawdę zabieramy się za to tak żałośnie, że Winiar musiał interweniować?
Paweł tylko wzruszył ramionami i podobnie jak wcześniej uczynił to Michał, przyłożył dłoń do jej czoła. W końcu na jego twarzy zagościł uśmiech i pomógł jej podnieść się z krzesła.
 ***
Paulina stała niedaleko kadrowego lekarza i przestępowała z nogi na nogę. Ubrała się w szare, luźne spodenki i białą koszulkę z Dr. McCoy'em. Lekarz patrzył na nią od czasu do czasu, kiedy zdawało mu się, że młoda fizjoterapeutka wykonuje coś na wzór tańca do muzyki, która leciała cicho w tle.
Mieli, póki co, doglądać siatkarzy na wypadek kontuzji, ale także obserwować swoich ostatnich „pacjentów”, którzy mogli ukrywać, wciąż dające im się we znaki, problemy.
Była w naprawdę dobrym humorze. Rano przebiegła się z Marcinem, żeby poznać okolicę. Naprawdę czuła się tutaj jak u siebie, wśród niekończących się lasów i znajdującej się nieopodal rzeki.
Wyszczerzyła się nagle i szepnęła do lekarza.
– Jesteśmy tak jakby na tajnej misji. Oni nic nie wiedzą - Piotr tylko skinął głową i odsunął się od niej dyskretnie - A jak już znajdziemy jakąś czarną owcę to podejdziemy do niego po cichu, od tyłu i powiemy „to ty, wszystko wiemy”?
– Nie, Paulino, spytamy, czy nie czuje dyskomfortu i czy naprawdę chce się męczyć zamiast poddać się szybkiej i przyjemnej rehabilitacji, zamiast wylecieć za tydzień z kadry. Większość z nich wie, że z małą kontuzją nie wytrzymają w Spale na maksimum możliwości. Prędzej czy później wszystko wyjdzie.
– A, no to w sumie trochę nuda...
Lekarz przewrócił oczami i przeprosił ją na chwilę. Na odchodnym spytał, czy nie chce też kawy, ale pokręciła tylko głową.
Mogła teraz bez wyrzeczeń badać dokładnie wszystkich siatkarzy, obserwować ich pocące się na siłowni ciała bez wyrzutów sumienia. Właśnie w tej chwili obserwowała, jak Rafał, dźwigając na plecach ciężary, robi przysiady.
Pochodząc w jego stronę próbowała utrzymać powagę na twarzy. Kiedy zobaczył ją w lustrze spróbował się uśmiechnąć, ale wyglądało to co najmniej dziwnie. Spojrzała na jego plecy i ściągnęła brwi.
– Nie czujesz dyskomfortu w swoim karku?
– Ostatnio dobrze się wysypiam – odstawił sztangę na swoje miejsce i spojrzał na nią zamyślony - Aczkolwiek...
– Mogę się tym zająć nawet teraz, bo chyba nie chcesz się narazić na przykre konsekwencje – Paulina uśmiechnęła się do Buszka, który usiadł na ławeczce do brzuszków - Szybki masaż na rozluźnienie i trening stanie się dla ciebie przyjemnością.
– W to nie wątpię...
Z radością dotknęła bijącego ciepłem karku siatkarza, nie przeszkadzało jej nawet to, że jego skóra była pokryta potem. Wprawnymi ruchami masowała go, żeby zniwelować napięcie powstałe przy dźwiganiu ciężarów.
– Gabineti masaż są chiba gdzieś dalej... - Stephane wyrósł obok niej jak spod ziemi. Stał z rękami założonymi na piersiach.
– Musieliśmy pozbyć się tego... napięcia...
– Napięsia można się pozbić na rowerach wieczorami – trener spojrzał na Rafała i kiwnął głową w stronę odstawionej sztangi. Buszek z nietęgą miną wrócił do planu ćwiczeń.
– Hm, to co, rowery wieczorem? - Paulina stała wciąż za nim i wycierała ręce w mały ręczniczek.
– O ile do wieczora nie padnę, to bardzo chętnie – zanim uniósł ciężką sztangę mrugnął jeszcze do niej. Na szczęście nie zauważył już, że brunetka lekko pochyliła się i uśmiechnęła zwycięsko.
– Nina na pewno przygotowała wam jakiś pożywny posiłek, będziesz miał więcej energii niż dziecko.
Odeszła od niego i skierowała się znowu na swój punkt obserwacyjny, z którego zauważyła, że Winiar trochę krzywi się i rozmasowuje dół pleców. Postanowiła, że przyjrzy mu się uważniej, gdy wróci do wykonywania innych ćwiczeń.
Zaczynała czuć się w końcu jak wśród swoich. Mogła mówić w swoim języku, patrzeć na te wszystkie muskularne ciała, no i wbrew wcześniejszym obawom coraz lepiej dogadywała się ze swoimi koleżankami z kadry.
Choć pewnie minie jeszcze trochę, zanim otworzy się przed kimkolwiek ze swoimi rozterkami.
Oby tylko nie popełniła do tego czasu jakiegoś głupstwa...
 *** 
Wypiła tylko kawę i spędziła przedpołudnie w swoim pokoju. Po wczorajszej akcji nie czuła się na siłach, żeby wychodzić i patrzeć na siatkarzy. Nie to, żeby nie mieli nic lepszego do roboty niż obgadywanie jej, ale po prostu wolała, żeby wszyscy zapomnieli o incydencie na korytarzu.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby wszyscy nie wyszli ze swoich pokojów, a oni byli... bardziej ubrani. No i pościel Kubiaka... Bóg jeden wie, co pomyślał sobie Dziku widząc tę szopkę. Dalej słyszała w głowie jego lodowaty głos i to przeszywające trzaśnięcie drzwiami.
Chciała do niego pójść od razu i wyjaśnić wszystko, ale chyba wypchnąłby ją za drzwi i znowu pobudziłaby wszystkich w hotelu. Stwierdziła ostatecznie, że lepiej, żeby Michał ochłonął. W końcu sam stwierdzi, że to głupota.
Nie chciała przez coś takiego wrócić do początku ich bezsensownych sprzeczek.
Ktoś zapukał do niej i wszedł do pokoju, gdy tylko odpowiedziała. Odwróciła się na krześle i spojrzała na stojącego w drzwiach Antigę. Jego idealnie zbudowane ciało było jak gdyby wzięte w ramę framugi drzwi, wyglądał jak obraz.
– Nathalie, chiba nic nie jesz od wczoraj. Prziniosłem dla ciebie trochę caprese, musisz mieć siłi, jeśli chcesz mnie uczić jęzika polskiego – Stephane uśmiechnął się do niej i wyciągnął w jej stronę talerz z sałatką z pyszną mozzarellą.
– Jeśli tylko czujesz się na siłach możemy zacząć już dzisiaj – Nat podziękowała za lunch i postawiła talerz obok laptopa.
– Jest jeszcze inni problem. Czi możesz przigotować listę zdolni siatkarz z plusliga, którzi mogą pomóc chłopakom w takim... chcemi zagrać dużo meczi, ale w pełnim składzie. Porozmawiasz z trener Falasca najpierw?
– Dzisiaj do niego zadzwonię, jak tylko zrobię listę siatkarzy. Będziesz chciał na nią rzucić okiem zanim skontaktuję się z ich trenerami?
– Tak by bili najlepszi. Znajdziesz mnie na boisku – Antinga skierował się do drzwi, ale gdy już miał zamykać je za sobą odezwał się ponownie - Ta koszulki, w której wczoraj biłaś z Karolem na koritasz... pamiętam meczi, po którim ci ją dałem. Biłaś wtedy w takiej ładnym sukience, czerwoni w groszki.
Nat patrzyła na niego z rosnącym zdumieniem. Stephane puścił jeszcze do niej oczko i zamknął za sobą drzwi.
Zdecydowanie nie lubiła tego, że drugi dzień z rzędu trener zostawia ją w szoku, a jej twarz zamienia się w buraka, który aż bije gorącem.
Powachlowała się i chwyciła za telefon. Nie miała czasu iść do Ani, dlatego spytała ją tylko w smsie czy pamięta w co była ubrana, kiedy Stephane dał jej swoją koszulkę po meczu z ZAKSą.
ANIA: Eeee, skąd mam pamiętać takie rzeczy? Masz w szafie pierdylion ciuchów, sama pewnie nie pamiętasz.
NAT: Ja nie, ale Stephane najwyraźniej pamięta...
ANIA: Ja się wypisuję z tego biznesu! To reprezentacja, czy „Zbuntowany Anioł”??
NAT: W żyyyyciu byś tego nie zostawiła :P

Poczuła, że jest głodna i w kilka minut zjadła dosyć sporą porcję caprese, którą Stephane ewidentnie musiał wykraść z kuchni, w której szalała Nina, ustawiając kucharzy hotelowych pod swoje dyktando.
Kiedy już poczuła, że jest najedzona, stwierdziła, że urządzi sobie jeszcze półgodzinną drzemkę.
W swojej pościeli, którą po wczorajszej sytuacji polubiła jeszcze bardziej. Miała nadzieję, że Kubiak zobaczy, że ze wszystkich dostępnych pościeli to właśnie tę idiotyczną, którą dla niej wybrał, zabrała ze sobą na ten wyjazd.
Wzięła do ręki telefon i stwierdziła, że w sumie nie ma nic do stracenia. Skoro Kubiak wysłał jej swoje zdjęcie w pościeli wybranej przez nią, to ona też może odwdzięczyć się tym samym. 
NAT: Naprawdę ją polubiłam! 
Usnęła na chwilę, tak jak planowała. Obudziła się po ponad pół godzinie, ale za to przeciągając się zamruczała aż z radości na wspomnienie snu, w którym Stephane nie zakończył swojej wizyty na wspomnieniu o jej sukience...
Spojrzała na telefon i z szybko bijącym sercem odczytała wiadomość od Dzika.
KUBI: Super.
Czytała to jedno słowo chyba pięćdziesiąt razy, łudząc się, że może siatkarz za wcześnie wcisnął przycisk „wyślij” i zaraz dostanie kolejną wiadomość. Jednak telefon milczał, a ona zobaczyła, że Michał odpisał jej zaraz po tym, jak otrzymał jej smsa...
 ***
  Skontrolowała pracę na kuchni, spróbowała dań, które były szykowane na kolację i wyszła w dużo lepszym humorze z hotelu. Postanowiła się przespacerować i poznać trochę okolicę. 
Chciała w końcu pogadać z rodzicami, więc zadzwoniła do mamy. Gdy padło pytanie o termin jej przyjazdu z Szymonem do Częstochowy aż zaschło jej w gardle. Zapomniała, że nie wspomniała słowem o tym, że zerwali. Jakoś tak... nie było czasu. Nasłuchała się wykładu na temat swojej beznadziejności i wyrzutów, bo „jak można było przepuścić taką partię?!”.
Przeszła jej ochota na cokolwiek, dlatego usiadła sobie na pomoście, który dojrzała spomiędzy krzaków. Dzień był całkiem ładny i ciepły, więc postanowiła ściągnąć buty i zanurzyć stopy w chłodnej wodzie.
Zamknęła oczy i zaczęła chłodną analizę swoich życiowych błędów i pochopnych decyzji. Wśród nich, mimo wszystko, zmiana pracy na obecną była jedną z nielicznych, których naprawdę nie żałowała.
Nerwowo podskoczyła, kiedy usłyszała trzask łamanej gałęzi.
To pewnie jakaś sarna, albo dzik...wszyscy są w hotelu.
Dopiero, kiedy usłyszała głośny plusk wyrwała się z zamyślenia. Zobaczyła na tafli wody wielkie pierścienie odchodzące od miejsca, w którym pojawiły się liczne bąbelki powietrza.
– O boże! Ktoś wpadł! - zerwała się z miejsca i tak jak stała, ubrana w luźne spodnie dresowe i biały top, wskoczyła do malutkiego jeziorka.
Dopiero pod wodą przypomniało się, że kiepski z niej nurek. Próbowała otworzyć oczy, ale mało co widziała w tym mętnym zbiorniku. Zamiast tego nałykała się obrzydliwej, smakującej rybami i żabami wody. Zaczęła pokonywać opór wody, aby dostać się z powrotem na powierzchnię.
Kiedy panika zdawała się przejmować nad nią kontrolę, zaczęła się wręcz unosić w stronę tafli. Gdy tylko poczuła cudowny powiew powietrza na twarzy i chłód na mokrej głowie, wzięła głęboki wdech i zaczęła się lekko krztusić.
– Żyjesz?? - zdziwiona odwróciła się i stanęła oko w oko ze swoim wybawcą.
Nawet nie myślała logicznie, była zbyt rozradowana faktem, że ten ktoś był tutaj i uratował jej życie! Niczym bohaterka filmów romantycznych wybiła się lekko z wody i zarzuciwszy ramiona na szyję ciemnowłosego mężczyzny, złożyła na jego ustach zdecydowanie mokry pocałunek.
Coś zaczęło jej świtać, kiedy poczuła drapanie gęstej brody na swojej twarzy. Odsunęła się od niego mając wciąż zamknięte oczy.
– Nina?! - z brzegu usłyszała znajomy głos - MARCIN?!
Otworzyła oczy najszerzej, jak tylko umiała. Patrzyła tylko na dwójkę ludzi siedzących na brzegu na rowerach i na pływającego w miejscu, obok niej, Możdżonka. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć najwyraźniej wściekła Paulina skinęła na Buszka. Oni nie odjechali, oni wyparowali z pola widzenia w ułamku sekundy.
Możdżonek chwycił ją w milczeniu w pasie i podpłynęli razem do brzegu. Pomógł jej się wygramolić na ląd i zaczęli wyciskać swoją mokrą odzież.
Nina patrzyła w dół, na swoje stopy. Życie i relacje międzyludzkie znowu ją przerosły. Chciała powiedzieć mu, że człowiek w takim szoku nie myśli racjonalnie. Topiła się już raz w życiu i zdecydowanie nie chciała przechodzić znowu przez to samo. Dlatego... trochę jej odbiło.
– To moja wina. Wrzuciłem wielki kamień do wody...
– Po co wrzucałeś do wody kamień? Mało ich tam?! Mogłeś chociaż mnie ostrzec. Myślałam, że jakieś małe dziecko tam się topi!
– Musiałem coś wyrzucić, razem z kamieniem – Marcin wzruszył ramionami - Następnym razem, kiedy będę się pozbywał pierścionka zaręczynowego, ostrzegę cię.
– Nie musisz. Chyba i tak pokrzyżowałam ci plany co do kolejnej narzeczonej...
– O czym ty mówisz? - Drzewo podrapał się za uchem i odwrócił tak, żeby nie mogła dojrzeć jego miny.
– Chyba coś jest na rzeczy między tobą i Pauliną, skoro tak... emocjonalnie zareagowała na to, tam, co się stało. Zapomnijmy o tym, dobrze?
– Nie wiem o czym mówisz.
Wymienili porozumiewawcze kiwnięcia głową. Zrobiło jej się strasznie zimno, więc przeprosiła go na chwilę i wróciła na pomost po swoje buty.
Zaczęli iść w stronę hotelu. Na szczęście nie znajdował się on bardzo daleko. Mimo to musieli oczywiście trafić na czas, kiedy siatkarze kręcili się po korytarzach. Napotykali pytające spojrzenia.
– Topiła się... Tonęła... wpadła do jeziorka... - wszyscy mijający ich kiwali ze zrozumieniem i uśmiechali się krzywo.
– No dobra, ja z nią pogadam. Nic się nie martw – brunetka skierowała się do swojego pokoju i chwyciła za klamkę - Nie powiedziała „tak”?
– Nie chciała mi nawet otworzyć drzwi – Marcin zaśmiał się bez emocji.

– Cóż, jej strata.


****************************************************************************************************
ABSOLUTNIE MUSICIE MI WYBACZYĆ!!!
Wiem, że zaniedbałam trochę tego bloga, ale zmiany w życiu prywatnym trochę mnie okradły z czasu. Jednak już wracam, obiecuję, że notki będą pojawiać się co dwa tygodnie!

W ciągu weekendu nadrobię też zaległości na blogach, ponieważ mam kilka chwil wolnego.
A w międzyczasie zapraszam do czytania i komentowania, bo jestem ciekawa co powiecie na małe zamieszanie wśród naszych bohaterów. Jak widzicie każdy ma pod górkę i jestem ciekawa Waszych opinii!!

Buźka!
E.Lizz

niedziela, 4 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XII

Jeżeli istniało coś gorszego od żony przechodzącej kryzys wieku średniego, mogła to być tylko taka żona, która przez własną nieuwagę, dodatkowo unieruchamia się na kilka tygodni. Stephanie nienawidziła przebywać w szpitalach, a zwłaszcza polskich. Nie dość, że mało kto tutaj rozmawiał po angielsku, to warunki, w jakich przyszło jej wyleczyć złamanie, pozostawiały wiele do życzenia.
Stephane nie widział w nich nic złego, ale żona nie chciała słuchać. Na dodatek wytknęła mu, że to przez jego pracę jest tak znerwicowana i się nie wysypia, więc w efekcie dochodzi do takich rzeczy.
Nie omieszkała wygarnąć mu także zazdrości; dosłownie wybuchnęła, krzycząc mu w twarz, że ogląda się za swoją asystentką.
Kiedy on naprawdę dobrze czuł się w obecności Nat i pierwszy raz od wielu lat spotkał osobę, którą pasja pochłaniała tak, że mogła nad nią pracować aż do totalnego wyczerpania.
Poza tym miała w sobie taką świeżość... nigdy nie myślał o sobie jako o materiale na kochanka. Uwielbiał swoje dzieci, złożył też przysięgę małżeńską pod adresem osoby, którą pokochał jeszcze będąc nastolatkiem. Śmieszyły go zawsze te filmy, w których starszy facet przeżywał drugą młodość u boku ślicznej koleżanki z pracy, która zazwyczaj ociekała seksapilem lub wręcz odwrotnie - niewinnością.
To było... coś innego.
Kiedyś ktoś powiedział mu, że związując się w tak młodym wieku z jedną kobietą i odmawiając sobie doświadczeń z innymi, skazuje się na szybkie wypalenie. Nie mówiąc już o żałowaniu swojej decyzji.
Do cholery, przecież miał w sobie tyle pragnień, tyle energii, a Stephanie ostatnio tylko zrzędziła i była na wszystko zbyt zmęczona. Nie dziwił się jej, gdy dzieci były malutkie, ale teraz?
Siedział na stołku barowym, przy kieliszku wina, w pogrążonej w ciemnościach kuchni. Ponad dwie godziny próbował ułożyć roztrzęsione dzieci do snu. Kiedy tak widział ich zmartwione, zapłakane buzie zaczął czuć się źle. Kiedy dowiedział się o wypadku czuł szok i martwił się o całą trójkę, ale była tam też wściekłość.
Nie był załamany stanem żony...
I to właśnie brak tego uczucia sprawił, że zaczął zastanawiać się nad swoimi wyborami.
 ***
Przygotowała cały garnek leczo, bo przed wyjazdem miała wpaść Nat, a to oznaczało, że przyjaciółka będzie chciała zjeść przynajmniej 3 dokładki.
Jej torba stała już spakowana obok kanapy. Na stole trzymała jeszcze rzeczy, które mogły być jej potrzebne do czasu opuszczenia Bełchatowa.
Rano wpadł jeszcze do niej Kłos, który chciał pożyczyć żelazko. Domyśliła się, że wcale nie było mu ono potrzebne, raczej chciał się wygadać z ogromnej tajemnicy, która ciążyła mu na sercu.
Nie to, żeby bardzo obchodziło ją prywatne życie koleżanek z pracy, ale Karollo był bardzo zaaferowany nagłym, jak to nazwał, wybuchem uczuć Niny i Włodiego. Jej samej po prostu ulżyło, bo bała się, że ta gorąca ploteczka Pudelka-Kłosa może dotyczyć jej i Wrony.
Prosiła Andrzeja, żeby usunął ich głupie zdjęcia, ale ten upierał się, że to taka miła pamiątka. W końcu powiedziała mu, że takie coś więcej się nie powtórzy, więc niech ma chociaż tyle. Walka emocji na twarzy Wrony była dla niej satysfakcjonującym widokiem. Miała tylko nadzieję, że siatkarz w przypływie emocji nie pokaże nikomu więcej tych żenujących zdjęć.
Czekając na Nat, usiadła jeszcze do laptopa i zaczęła przeglądać od niechcenia różne strony. Dostała na fb wiadomość od Wrony, napisaną z telefonu.
AW: To nie moja wina, ktoś zrobił screen'a...
A: ???
AW: Wejdź na ciacha... 
W sumie nie musiała wchodzić na ten babski serwis, żeby domyślić się, o co chodzi Andrzejowi. Na pierwszej stronie zobaczyła wielki nagłówek i jedno z ich zdjęć ze snapchat'a z jej ocenzurowaną twarzą. Poczuła lekką ulgę, ale przez ciekawość zawodową kliknęła w wielki napis „Andrzej Wrona nieźle zabawia się z... koleżanką?”.
Jakie nieźle??
Ciśnienie uderzyło jej gwałtownie, bo po otworzeniu artykułu zobaczyła swoją twarz. Czekała tylko ile zajmie fankom dotarcie do jej instagrama, facebooka i innych social media.
Wahała się przez chwilę, czy czytać ociekający zazdrością artykulik jednej z dziewczyn i komentarze pod nim. W końcu przeleciała tylko szybko wzrokiem po niektórych fragmentach.
„... tajemnicza blondynka wcale nie jest taka tajemnicza. To spec od PR, która kręci się wśród naszych złotych chłopców na co dzień. Dlaczego więc dopiero teraz widzimy takie zdjęcia? […] 
Czy otrzymała pracę dzięki namowom Wrony? […]
Na pewno długo nie zagrzeje stołka, jeśli będzie podbijać do siatkarzy. […] 
Wszystkie wiemy, że Endrju to niezły zawodnik, więc pewnie do czasu mistrzostw pani A. będzie snuć się przy boisku ze smutną miną, albo nie zobaczymy jej w ogóle ;)”
Zrobiło jej się niedobrze i zatrzasnęła laptopa. Miała zamiar przepuścić te wszystkie zazdrosne smarkule przez maszynkę do mięsa i rzucić na pożarcie krokodylom. Była specem od PR, a pozwoliła sobie na takie zszarganie wizerunku.
Modliła się, żeby Nat pojawiła się już u niej w mieszkaniu i pomogła uporać się z tą idiotyczną sytuacją.
Sięgnęła po telefon i napisała wiadomość do przyjaciółki, ponaglając ją i wspominając, że ma problem. Drugi sms poszedł do Winiara.
ANIA: Zati chyba nie wchodzi na głupie strony w internecie?
WINIAR: Głupie znaczy się jakie? :D Redtube nie jest głupi!
ANIA: … ciacha. Zrobiłam coś idiotycznego i nie chcę, żeby na to wpadł zanim tego nie usuną.
WINIAR: Śpi, ale zabrałem mu telefon :)
ANIA: Jesteś najlepszy! 
Wzięła głęboki wdech i włączyła z powrotem laptopa. Próbując brzmieć miło i profesjonalnie, napisała do adminów strony z prośbą o usunięcie ich prywatnych zdjęć. Dopisała, że jeśli chcą, mogą zamieścić jej wyjaśnienie. Wspomniała w nim, że są z Andrzejem tylko przyjaciółmi, którzy znają się już długo i po prostu wygłupiają. W imieniu obojga prosiła o uszanowanie zarówno wizerunku, jak i prywatności.
W końcu usłyszała dzwonek. Prawie pobiegła otworzyć przyjaciółce. Tak strasznie ucieszyła się na jej widok, że prawie przytrzasnęła sobie palec zamykając za nią drzwi.
– LECZO! - Nat pobiegła w stronę kuchni.
– Wrona... 
Dziewczyna zastygła z łyżką nad garnkiem i spojrzała na Anię zszokowana.
- Uchlałam się u niego i zrobiliśmy głupie zdjęcia, które wylądowały na ciachach.
– Nieeeeee – Nat zaczęła śmiać się bezgłośnie, wyginając głowę do tyłu. Po długich dwóch minutach wrócił jej głos  - Taka sława... i co na to dziewczynki?
– Nie wiem, nie czytałam nawet komentarzy, ale wróżą mi wypad z kadry.
– Typowe... czekaj, tylko nabiorę sobie trochę i pokażesz mi swoją gorącą sesyjkę – blondynka wyszczerzyła się do niej, a Ania tylko westchnęła z bezsilności.
 ***
Ugniatała kolanami swoją torbę. Miała stanowczo zbyt wiele ubrań, ale nie wyobrażała sobie zostawienia choćby jednej rzeczy. W końcu udało jej się zasunąć zamek, a torba nawet nie wyglądała na wypchaną. Wolała jednak nie myśleć o znoszeniu jej na dół. Pewnie w drugą stronę będzie miała mniej rzeczy, zużyje kosmetyki, wyrzuci z jedną parę butów...
– PAULINA!!
Z zamyślenia wyrwał ją krzyk Niny. Nie brzmiała jednak, jakby wzwywała pomocy. W jej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza.
– Taaak?? - zaczęła wychodzić z pokoju, a współlokatorka stała z grobową miną w salonie, który oddzielał ich sypialnie.
– Kiedy pytałam o rozkopaną pościel mówiłaś, że nikt nie spał u mnie w łóżku...
– Bo nie spał!
– Rozumiem, że bierzemy udział w Złotowłosej i trzech misiach? Tylko jest nas dwie, a Złotowłosa jadła muffinki.
– ...włosy.
– Co?
– Złotowłosy – Paulina westchnęła i opuściła głowę tak, że grzywka zasłaniała jej oczy. Nie widziała więc śmiejącej się bezgłośnie Niny.
– Mogłaś mi powiedzieć, że Karollo zagościł w naszych skromnych prograch.
– Ale... bo to tak przypadkiem. Zresztą przyszedł, bo myślał, że tutaj będziesz.
– Ja? - dietetyczka wskazała palcem na siebie i zaśmiała się znowu - Upiekłaś dla niego muffinki?
– Nie, to on upiekł.
– Dobrze, że mu się udało. Stephane musiałby szukać nowego fizjoterapeuty – Nina mrugnęła do niej i wyrzuciła do kosza papilotkę po muffince.
Paulinie kamień spadł z serca. Obawiała się, że gdyby Nina dowiedziała się o wszystkim obdarłaby ją ze skóry.
Usłyszała, że dzwoni jej telefon. Odebrała bez patrzenia na ekran, bo już po specjalnie przypisanym dzwonku wiedziała czyj głos usłyszy po drugiej stronie.
– I co, przywieziesz na święta jakiegoś kawalera?
– Mamoooooo! Mówiłam ci, że nie mam czasu oglądać się za facetami... - zobaczyła, że Nina wychyla się zza drzwi i żartobliwie kiwa głową.
– Przecież tyle ich tam się kręci. Ja wszystko sprawdziłam w internecie, Buszek i Wrona nie mają dziewczyn. No, ale nawet jak któryś ma, to co to dla ciebie za problem?
– Mamo... jadę dzisiaj do Spały. Tam naprawdę będziemy ciężko pracować...
Usiadła ciężko na łóżku i tłumaczyła mamie przez kolejne pięć minut, że nie szuka sobie chłopaka, jest jeszcze młoda i tym bardziej nie musi szukać kandydata na męża.
– A jeśli coś się przytrafi to się przytrafi.
– Czyli jednak ktoś tam jest! Wrona?
– Mamo... zadzwonię wieczorem.
Rozłączyła się i padła na łóżko. Nie chciała zwierzać się mamie, że w tym samym czasie rano biega z najprzystojniejszym facetem, jakiego w życiu widziała, a który ma narzeczoną, a z drugiej strony całymi dniami wymienia wiadomości o różnorodnym charakterze ze wspomnianym przez nią Buszkiem.
No i był jeszcze ten nieszczęsny Karollo...
Nie ma żadnego Karola, głupi mózgu!
Spojrzała na telefon. Miały się już zaraz zbierać. Podobno Stephane miał jechać z nimi, bo musiał poczekać, aż jego teściowa przyleci do Polski, żeby zaopiekować się dziećmi i doglądać jego żony w szpitalu. Miała nadzieję na szalony wypad autem z głośną muzyką, ale teraz oczyma wyobraźni widziała, jak mkną przez Polskę w rytm hitów Aznavour'a. Chrupiąc bagietkę...
Chciała być już na miejscu. Martwiła się o to, w jakim stanie do Spały jedzie Możdżonek. Nie widziała go od sobotniego poranka, ale gdyby nadal wyglądał jak cień ktoś zadzwoniłby do niej... w sumie kto niby miał zadzwonić do niej? Mieli ze sobą lekarza.
Czuła się bezsilna. Gdyby jej przyjaciółki wiedziały, że licząca sobie 164cm drobna dziewczynka martwi się o wysokiego jak drzewo... Drzewo... wyśmiałyby ją. Taki kawał faceta przecież umie zadbać o siebie. Jednak nikt poza nią nie widział go w sobotę.
Aż otrzepała się na wspomnienie załamanego siatkarza.
– Idziesz? Dziewczyny już podjechały!
Wstała z oporami z łóżka. Nagle cała euforia związana z wyjazdem opuściła ją, a na jej miejsce wyrosły obawy. Szczególnie ta, że będzie przez 24 godziny na dobę mijać się z Rafałem i Marcinem...
 ***
Jadąc ze Stephane'm po swojej prawej była w tak wyśmienitym humorze, że zupełnie zapomniała z jakiego powodu Francuz w ogóle z nimi jedzie. On też nie wyglądał na załamanego. Najwyraźniej stan Stephanie nie był aż tak poważny.
Wszyscy byli wciąż zagadani, czasem podśpiewywali jakieś piosenki. Stephane do rytmu uderzał dłońmi w kolana i czasami też włączał się do ich wycia. Akurat z czegoś się śmiali, kiedy Nat miała kierować się do zjazdu i redukować bieg.  Jeździła już tyle lat, a w roztargnieniu zamiast trafić na drążek zmiany biegów,  jej dłoń opadła na kolano Antigi.
Od razu naprawiła swój błąd, ale poczuła, że uszy zrobiły jej się czerwone i aż płonęły ze wstydu. Usłyszała tylko, że Stephane próbuje powstrzymać śmiech. Nie chciała na niego patrzeć. Było jej strasznie wstyd.
– Chiba kierownicy są zmęczoni... - Nat odchrząknęła tylko cicho. Kątem oka zobaczyła, że Stephane czegoś szuka w swoim plecaku - Wysiągnij dłoń.

– Co się dzieje? - blondynka niepewnie wyciągnęła dłoń w stronę trenera. Na siedzeniach z tyłu wszelkie rozmowy ucichły. Poczuła na dłoni coś dziwnego - Co to?
– Sukierek z kawi...
– Aaa... dziękuję... 
Wzięła do buzi kawowego cukierka i wręcz wbiła wzrok w drogę przed sobą. Miała nadzieję, że nikt poza Antigą nie zauważył tej niezręcznej sytuacji. Gdyby jechali sami, mogłaby to obrócić szybko w żart, ale teraz czuła się, jakby połknęła kijek i jechała jak na automacie.
– Musimy zatankować.
– Przecież tankowałaś...
– Muszę iść do łazienki – Nat zaczęła rozglądać się za znakami, żeby zjechać na pierwszą stację. Musiała wysiąść z auta, napić się wody i ochłonąć.
Po kilku minutach zjechali na stację. Akurat każdy skorzystał z okazji do kupienia czegoś do przegryzienia, wypicia kawy. Nat szepnęła Ani na ucho, że musi bardzo pilnie posiedzieć w łazience.
Zwinęła zimną butelkę wody i usiadła na toalecie. W końcu mogła się uspokoić. Nie wiedziała co w nią wstąpiło. Przecież między nią a trenerem zdarzały się nawet bardziej dwuznaczne momenty, a dopiero teraz, kiedy ktoś mógł coś zauważyć poczuła napływ miliona emocji.
Opróżniła do końca półlitrową butelkę wody i dopiero po chwili była w stanie wyjść i kontynuować jazdę. Mogła nawet spokojnie patrzeć na siedzącego obok Stephane'a.
W niecałą godzinę dojechali na spory parking pod ośrodkiem w Spale. Zaczynało się już ściemniać, więc ruszyli szybko zająć swoje pokoje i zjeść kolację. Wcześniej przybyła kadra już była po jedzeniu, mieli więc nadzieję, że coś jeszcze dla nich zostanie.
Nat wróciła po kolacji do swojej jedynki zupełnie wypompowana. Wyjęła z ogromnej walizki swoją cudowną pościel, którą wybrał dla niej Dziku. Zupełnie rozstrojona postanowiła jednak najpierw wskoczyć pod prysznic.
Nie planowała opuszczać już dzisiaj swojego pokoju, więc wysmarowała się balsamem i założyła na siebie koszulkę Skry z numerem 11. Poza tym chciała spać wygodnie, tak jak lubi, więc poza majtkami nie miała na sobie nic więcej.
Usłyszała pukanie do drzwi i automatycznie odpowiedziała „wejść”, domyśliła się, że to pewnie Ania.
– Masz może... ła... dowarkę? - Nat odwróciła się w stronę drzwi, w których stał Kłos. Siatkarz bez ogródek mierzył jej nogi z góry na dół i uśmiechał się z uznaniem.
– KŁOS! Puka się! - sama musiała oderwać wzrok od jego wyrzeźbionego brzucha, bo pojawił się w jej pokoju mając na sobie luźne, szare dresowe spodnie.
– Pukałem...
– Pukałeś. Weź sobie, leży na szafce.
Karollo zbliżył się do szafki nocnej, wciąż uśmiechając się do niej. Kiedy wziął do ręki ładowarkę jego wzrok padł na jej łóżko. W życiu nie słyszała, żeby ktoś śmiał się tak głośno (bo nie słyszała siebie XD). Zanim zareagowała, Karol trzymał już w rękach poszewkę na poduszkę z Timonem i Pumbą.
– Karollo, zostaw to! Próbuję pościelić łóżko... Karol!!
Nie robiąc sobie nic ze słów Nat, Kłos założył sobie na głowę jej poszewkę i wybiegł na korytarz.
– Ludzie, ludzie!! Jestem TIMOOON!! - Nat wybiegła na bosaka za siatkarzem. Drzwi wszystkich pokoi otwierały się jedne po drugich, a ona podążała za Karolem.
– Kłos! Przestań!!
Karol zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy wpadł na Stephane'a. Ten zmierzył go wzrokiem. Nie obce mu były wygłupy Kłosa, ale tym razem naprawdę poczuł się jak w wariatkowie. Spojrzał na Nat, która pochylając się, nabierała powietrza. Kiedy się wyprostowała zauważył, co ma na sobie dziewczyna. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszał Kubiaka, który stał w drzwiach, zaraz obok Nat.
– Rozumiem, że dobrze się bawisz z Karolem, ale niektórzy próbują zasnąć. W swoich piżamach – Nat poczuła, że wszyscy na korytarzu patrzą z zaciekawieniem na napis Antiga na jej plecach i czekają na rozwój sytuacji.
– Wszisci spokojniejsi. Śpimi, bo jutro rano trening! - Stephane spojrzał na Kubiaka, później na Kłosa, a na końcu jego pytające spojrzenie utkwiło w Nat, która miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Nie była w stanie się odwrócić, dopóki nie usłyszała trzaśnięcia drzwi Kubiego. Podszedł do niej Kłos, z jej poszewką w dłoniach. Podrapał się po karku i wyszeptał ciche przeprosiny.
– Oddam ci ładowarkę jutro, ok?
Kiwnęła głową i poszła powoli do swojego pokoju. Zobaczyła, że Winiar, stojący nadal w drzwiach przygląda jej się uważnie. Nieład na jego głowie i zatroskane spojrzenie sprawiły, że poczuła się trochę lepiej. Posłała mu blady uśmiech.
***
Zupełnie nie rozumiała sceny, która rozegrała się przed chwilą na korytarzu. Karol w samych spodniach dresowych, Nat w majtkach i koszulce Antigi... jakiś taki wściekły Kubiak, zdziwiony Stephane...

To było dla niej zbyt wiele przy innych jej problemach. Wzięła prysznic i owinięta ręcznikiem położyła się na łóżku. Wcześniej zupełnie zignorowała zdjęcie, które Wojtek zamieścił na swoim instagramie. Dopiero teraz, na spokojnie przyjrzała mu się i przeczytała podpis.
„Z panią dietetyk-rajdowcem podróż do Bełchatowa trwa jedyne 3 godziny. Polecam, Włodi! #takazmeczona #podrozzajedenusmiech #podbijamykosmos #bardzowmilosci”
Nina patrząc na komentarze miała niezły ubaw. Fanki siatkarza marudziły, że powinien dać swoją selfie, jeździć z Kłosem zamiast z jakąś laską, w ogóle połowa nastolatek oferowała się, że lepiej i szybciej dowiozłaby Włodiego na miejsce.
Kiedy tak przeglądała inne zdjęcia siatkarza ktoś zapukał delikatnie do jej drzwi. Zadowolona odkrzyknęła tylko „wejść!”. Nawet nie zwróciła większej uwagi na tego, kto pojawił się w jej pokoju. Dopiero słysząc znajomy głos, podniosła głowę znad telefonu.
– Nie przeszkadzam? -  Nina odruchowo przykryła się kołdrą i spojrzała na Mateusza, zbyt zaskoczona, żeby odpowiedzieć mu od razu - Jesteśmy w pewnym sensie wszyscy zespołem i nie chcę, żebyś mnie unikała.
– Nie unikam cię. W zasadzie nie było nawet okazji, żebyśmy się widzieli po tamtej imprezie...
– Powiedziałem swojej dziewczynie o całej sytuacji, jaka miała miejsce... - Ninie aż szczęka opadła ze zdziwienia, ale ponagliła go, kręcąc dłonią nerwowe młynki - I powiedziała, że musiało być ci bardzo przykro, że o niczym nie wiedziałaś. Nie chcę, żebyś przestała ze mną rozmawiać, bo jesteś bardzo wartościową osobą. Jeśli nie miałbym dziewczyny na pewno nie odrzuciłbym twoich zalotów.
Mika wyrzucił to z siebie jednym tchem, jakby ćwiczył recytację przez cały weekend. Telefon wypadł jej z rąk. Mrugała przez kolejną minutę, patrząc na stojącego na baczność Mateusza. Dotknęła palcami swoich skroni i pomasowała je lekko.
– Dobra. Przecież nie mam do ciebie pretensji... to tak, jakbyś dostał plotkę o transferze do Skry, ucieszył się gdzieś w głębi duszy, ale na koniec dowiedział się, że jednak zostajesz w swoim klubie. Może trochę zbyt gwałtownie zareagowałam... ale wiesz co alkohol robi z ludźmi.
Siatkarz pokiwał głową i w końcu przyjął zrelaksowaną postawę. Uśmiechnęła się do niego na potwierdzenie swoich słów. Miał już wychodzić, kiedy coś jej się przypomniało.
– Są tutaj gdzieś kajaki?
– No, można sobie urządzić spływ Pilicą. Potrzebujesz... partnera?
– Zabiorę się z którąś z dziewczyn, w końcu będziecie trochę zajęci. Dzięki, Mikuś.
Ciemnowłosy chłopak uśmiechnął się do niej i wyszedł z pokoju. Przez moment nie mogła uwierzyć w surrealizm, którego była świadkiem. Zdarzały jej się różne historie w relacjach damsko-męskich, ale to było naprawdę dziwne.
Przebrała się w końcu w wygodną piżamę i położyła, z telefonem niedaleko głowy. Nie była senna, więc chciała zająć się czymś, żeby w końcu pogrążyć się we śnie.
Oczy zaczynały jej się kleić i ledwo widziała cukierki zbijane w Candy Crush'u, kiedy dostała powiadomienie z instagrama. Była wspomniana w komentarzu, który zostawił pod swoim zdjęciem Wojtek.
„@Patisiavolley1 @fitninafit jeździ zawodowo! Ty już tyle nie marudź, widzimy się na treningu w piątek ;)”
Od razu poczuła, że coś tu jest nie tak. Weszła na wspominaną dziewczynę, którą, jak się obawiała, okazała się siatkarka, którą poznała w Warszawie. Poszła zobaczyć jej poprzedni komentarz, w którym ewidentnie próbowała jej dogryźć, a na koniec słała buziaka siatkarzowi. Nina aż zazgrzytała zębami, oglądając jej zdjęcia, na których dziewczyna próbowała być seksowna. Musiała to przyznać, blond włosa siatkarka była bardzo fotogeniczna, a w zdolnościach do robienia selfie przeganiała nawet Kim Kardashian. Na żywo nie wyglądała nawet w połowie tak dobrze, jak na zamieszczonych zdjęciach.
Były tam też zdjęcia sprzed roku, na których dziewczyna była zdecydowanie zbyt blisko Wojtka. Nie było tam może jasnych przesłanek o ich związku, ale Nina wiedziała swoje.
I zdecydowanie odeszła jej ochota na spoufalanie się z kimś takim jak Włodarczyk.
Wyszukała w swoim telefonie jakieś zdjęcie z kursu z Australijskim kucharzem, Andy Allen'em i wrzuciła je na swojego instagrama.
Od dzisiaj tylko praca, ciężka praca. #chef #cookingmyonlylove
Zupełnie zignorowała komentarz, który po kilku sekundach zamieścił pod jej zdjęciem Włodi.
„A mogę wpaść i czasem poprzeszkadzać? ;)”
Rozważała możliwość odpisania mu rano, no ale te zakłócenia internetu w Spale...

****************************************************************************************

Chciałam strasznie przeprosić za poślizg w dodawaniu notek, ale Boże Narodzenie związało się z wyjazdem, a potem z rodzicami wybrałam się na noworoczny wyjazd w Alpy. Nadal mam jednak problem z internetem, a dodatkowo rozpoczynam pracę, więc nie obiecuję, że notki nadal będą pojawiały się co tydzień, ale z pewnością będą w ogóle!

Zapraszam serdecznie na nowy rozdział, póki co ostatni, niestety, z obrazkami. 
Mam nadzieję, że grotesque_inc da się namówić na kolejną porcję.
Co sądzicie o tym rozdziale?
Jak widzicie relacja między Anią i Andrzejem wyszła poniekąd na jaw. Myślicie, że Andrzej będzie kuł żelazo póki gorące i wykorzysta sytuację by całkowicie zdobyć serce dziewczyny? Jak w tym wszystkim znajdzie się miejsce dla Zatiego?
Paulinka ewidentnie ma problem z wybraniem jednego z 3 (?) facetów: Możdżi, Buszek, i jeszcze Karollo. Dodatkowo naciski ze strony mamy wywołują w dziewczynie frustracje. Jak myślicie, z kim powinna być fizjoterapeutka?
Pomiędzy Nat i Stephane doszło do kolejnej dwuznacznej sytuacji, która spowodowała spore zdenerwowanie u dziewczyny. Dodatkowo sytuacja pomiędzy nią a Karollo wywołała zdenerwowanie u Kubiaka. Czy sytuacja zacznie się w końcu klarować?
Co myślicie o zachowaniu Mateusza w stosunku do Niny? W końcu wyjaśnił swoje zachowanie i oczyścił atmosferę między nimi. Czy w takim wypadku Nina powinna dać szansę Włodiemu, skoro koło niego kręci się niemiła Patrycja z Warszawy?

Buźka, czekam na komentarze!
Wasza E.Lizz

P.S. 
W ciągu nadchodzącego tygodnia postaram się nadrobić zaległości na Waszych blogach!!!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Małe opóźnienie

Nowy rozdział pojawi się dopiero po nowym roku.
Myślałam, że do świąt rozwiąże się problem Internetu w nowym domu... nie rozwiązał się. Zbyt duże zamieszanie związane z przygotowaniami :(
Za chwilę wylatuję z rodzinką na dłuuuugi weekend w Alpy i udało mi się ukraść trochę wifi na lotnisku żeby przeprosić was i życzyć szampańskiej zabawy w Sylwestra i wszystkiego dobrego w nowym roku. Może w kurorcie znajdę chwilę, żeby wrzucić nowy rozdział, ale wolę nie obiecywać. Spróbuję przynajmniej poodwiedzać wasze blogi i odpowiedzieć na wszystkie komentarze.
 Trzymajcie się ciepło i widzimy się styczniu!
E.Lizz

piątek, 19 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XI

Michał wrzucił swoje ubrania do kosza na pranie. Ze smutkiem spojrzał na wielką torbę i nieco mniejszy bagaż podręczny. Podrapał się po czole i zerknął na Dagmarę, leżącą w łóżku z książką w ręce. 
– Jak wzbudziłabyś zazdrość w facecie, który ewidentnie na ciebie leci, ale jest zbyt nieśmiały? Jak go ruszyć do działania? - usłyszał huk spadającej na podłogę książki. Dagmara patrzyła na niego  podejrzliwie.
– Dużo razy jeździłeś do Spały, ale nigdy nie pytałeś mnie o sposób na podrywanie kolegów...
– Pocałowałabyś innego na jego oczach? - Winiarski zdawał się nie zauważać rosnącego przerażenia na twarzy Dagmary. Był zbyt zamyślony, a w takich chwilach był nieobecny, nawet gdy na kogoś patrzył - Jakoś trzeba wybrnąć z tego trójkąta...
– Nic mi nie wiadomo o żadnym trójkącie, ale jeśli to Wlazły, to możemy o tym pomyśleć - rzuciła w niego poduszką i w końcu Michał spojrzał na nią z uśmiechem.
– Już wiem! - skoczył prawie na łóżko i ucałował żonę prosto w usta. Skrzywiła się lekko, ale przywykła już do dziwnych zachowań Winiara - Jesteś genialna, genialna.
– No tak, tak. Jedź już do tej Spały, przynajmniej książkę poczytam w spokoju – pogładziła jego włosy i zgasiła lampkę.
Winiarski leżał z rękami pod głową i patrzył w sufit, myśląc i planując. Jasne, powinien się zajmować teraz tylko i wyłącznie siatkówką, ale nie mógł patrzeć, jak ludzie dookoła męczą się nieporadnie. Uśmiechnął się do siebie mając już gotowy plan, a do tego ze dwa wyjścia awaryjne.
I'm crazy but you like it, loca, loca, loca... - Winiarski szeptem zaśpiewał do siebie i przytulił się do pleców żony, która westchnęła cicho.
 ***
Otworzyła jedno oko i pierwszym, co zobaczyła było niedopite piwo, stojące na szafce nocnej. Przewróciła się na plecy i rozejrzała się dookoła. Białe ściany, duża szafa na wprost, obok niej długa półka z trofeami, dyplomami i medalami.
Podniosła się na łokciach i przymknęła gwałtownie oczy. Było za jasno i jakoś dziwnie. Zerknęła w dół i zobaczyła, że spała w czarnej koszulce Skry z numerem 8. Miło zaskoczył ją fakt, że Wrona oddał jej najwyraźniej swoją sypialnię do dyspozycji, na dodatek zamknął drzwi i zostawił otwarte okno. A może sama to wszystko zrobiła?
Dawno nie doprowadziła się do takiego stanu, żeby ostatnie chwile przed pójściem spać pamiętać jak przez mgłę. Wśród skrawków wspomnień przebłyskiwała rozmowa z Wroną na temat jej ostatniego związku, jego wspomnienie nieudanych prób związania się z jakąś koleżanką dziewczyny Kłosa, później bawili się snapchatem, oglądali filmiki na youtube...
– Nieee... - Ania jęknęła cicho i przykryła się kołdrą po czubek głowy.
Z lękiem oblizała wargi, które były... pogryzione? Zapragnęli wysłać w świat pikantne snapchat'y, więc wymyślili, że wzorem głupich zdjęć seksownych par z kwejka, będą przygryzać sobie wzajemnie dolne wargi...
Wyjrzała spod kołdry, badając uważniej sypialnię Andrzeja. Niestety, jedyny balkon w mieszkaniu znajdywał się w salonie, więc ucieczka tą drogą odpadała. Wstała niepewnie. Wciąż kręciło się jej w głowie, więc spojrzała na butelkę piwa ze złością.
Zajrzała do szafy siatkarza i wyjęła jedną z klubowych bluz, którą owinęła się w pasie. Nie miała zamiaru paradować po jego mieszkaniu w samych majtkach; nawet, jeśli jego koszulka sięgała do połowy jej ud.
Wychyliła się z pokoju i rozejrzała z niepokojem. Andrzej spał na kanapie, jego nogi wystawały sporo poza nią, a dodatkowo przykrył się różowym, puchatym kocykiem. Obeszła kanapę i pomachała mu dłonią przed twarzą, żeby upewnić się, że śpi głęboko. Z jego wpół otwartych ust wydobywało się głośne chrapanie.
Poszła do kuchni i zerknęła do lodówki. Nie zobaczyła tam nic zachęcającego, ale musiała coś zjeść. Otworzyła zamrażarkę i odetchnęła z ulgą. Wrona był na szczęście patetycznym samotnym facetem, który miał zapas zapiekanek. I to nie byle jakich, zapiekanka z kurczakiem curry, zapiekanka z kurkami, zapiekanka bolognese... Wybrała tę z kurczakiem i włączyła piekarnik.
Nie przejmując się ani trochę śpiącym Andrzejem, włączyła czajnik elektryczny, który dosyć głośno hałasował. Przeszukała jego szafki w poszukiwaniu kawy, na szczęście miał jakieś resztki.  Z innej szafki wyciągnęła biały kubek z turnieju młodzieżowego, na którym widniał autograf Świderskiego.
Wsadziła zapiekankę do piekarnika i skierowała się do łazienki. Na szczęście jej ubrania leżały ładnie poskładane na pralce. Wzięła szybki prysznic, po którym czuła na sobie zapach żelu pod prysznic Wrony i wcale nie czuła się czysta, ale przynajmniej powoli pozbywała się kaca.
Wyszła z łazienki, przecierając włosy ręcznikiem i spojrzała na Wronę, który siedział skulony na krześle w kuchni. Przymrużonymi oczami patrzył w jej stronę.
– Światło boli... cola, w moim pokoju... - Wrona wyciągnął dłoń w stronę drzwi sypialni. Ania wyśmiała go.
– Chcesz zapiekankę? Kurkową, Bolognese?
–Tylko nie kurkową... mięso... - chwycił się kurczowo za głowę.
Ania przeszukała zamrażarkę i wstawiła drugą zapiekankę do piekarnika. Bez słowa poszła do jego sypialni i znalazła na parapecie butelkę coca-coli. Wniosła ją do kuchni z czcią. Zalała swoją kawę i wyszukała w szafce dwa kufle, do których wlała napój. Wrona wypił duszkiem połowę i aż nim otrzepało.
– No... to tak jak mówiłaś wczoraj...
– Andrzej. Cokolwiek mówiłam wczoraj mogło uroić się albo tobie albo mnie...
– Nie wiem, pamiętam tylko rozmowę o tym... Warkezie?
– Marquezie... to chyba lepiej dla ciebie – Ania nalała sobie mleka do kawy i od razu się napiła. Spojrzała dyskretnie na jego usta w poszukiwaniu śladów swoich zębów. W tej samej chwili Andrzej w zamyśleniu zaczął dotykać swoich warg.
– Czy ja się z kimś pobiłem...?
– Może się przewróciłeś? - dziewczyna była wdzięczna pomysłodawcom snapchat'a, z którego zdjęcia znikały po kilku sekundach.
Wyjęła zapiekanki i krzątała się przez chwilę po kuchni. Kiedy niosła talerze do stołu, spojrzała na Wronę, który cieszył się do telefonu. Popatrzył na nią i uniósł jedną brew.
– Przewróciłem się, tak? 
Ania spojrzała na wyciągnęgą w swoją stronę komórkę i prawie wypuściła jedzenie z rąk. Niestety, w telefonie Wrony zostały ich wczorajsze durne zdjęcia.
– Co ten alkohol robi z ludźmi – chrząknęła i wgryzła się w swoją zapiekankę, unikając jego wzroku - Skasujesz to, prawda...?
Andrzej pokręcił z radością głową i zaczął zajadać się swoją zapiekankę. W przerwach między kolejnymi gryzami śmiał się do siebie. Blondynka zaciskała usta i przeklinała w duchu swoją głupotę. Powinna była zostać w domu albo nawet piec muffinki z Kłosem zamiast przychodzić do Wrony.
Spojrzała na zegarek, było bardzo wcześnie, ale chciała jak najszybciej opuścić jego mieszkanie zanim zaczęliby rozpamiętywać poprzedni wieczór.
 ***
Źle spała tej nocy. Budziło ją chrapanie Kłosa dochodzące z pokoju współlokatorki. W sumie to dietetyczka też często chrapała, ale nie aż tak głośno. Nie miała zamiaru mówić Ninie, że Karol wpadł z wizytą, a co dopiero, że położyła go w jej łóżku. W jej pościeli... Miała tylko nadzieję, że siatkarzowi nalewka nie zaszkodziła na tyle, żeby musiała prać kołdrę.
Wstała niechętnie i z zamkniętymi oczami zrobiła sobie mocnej kawy. Nie wiedziała ile jeszcze będzie spał Kłos, więc zrobiła sobie płatki, które podgrzała w mikrofalówce. Usiadła na kanapie, patrząc bez emocji przez okno. Co prawda widok pozostawiał wiele do życzenia, ale w tej chwili nie było to ważne.
Próbowała nie rozmyślać zbyt wiele na temat poprzedniego wieczoru, ale ciągle wracało do niej uczucie, które towarzyszyło temu niespodziewanemu pocałunkowi. Im więcej o tym myślała, tym bardziej musiała powstrzymywać szatańskie podszepty. 
Chciałabyś to powtórzyć...oddać mu ten pocałunek.
Potrząsnęła głową, zjadła do końca płatki i popiła je kawą. Wolała nie myśleć o tym, co by mogło się stać, gdyby była równie pijana co Karol.
A właściwie to dlaczego miałabym o nim nie myśleć!?
Spojrzała znowu na swój telefon, na którym widniała tylko tapety z Grumpy Cat'em.
Wstała i tuptając głośno, skierowała się w stronę pokoju, gdzi zapukała pięściami do drzwi.
– Karollo, wstawaj! - usłyszała przeciągły jęk, więc uchyliła drzwi i spojrzała na Kłosa, który siedział na łóżku. Spał w samych bokserkach... gdyby tylko Nina wiedziała...
– Tupałaś, stukałaś...
– Tak, wstawaj. Nie ma czasu, musisz sobie iść, bo Nina wróci!
– Dlaczego nie masz nic w lodówce?
– Co??
– Śniło mi się, że nie mieliśmy nic na śniadanie... i w ogóle, pachnie tutaj dziewczynką...
Paulina uderzyła się dłonią w twarz i westchnęła głośno. Krzyknęła i zaczęła wyrywać spod Karola kołdrę, na której siedział. Zaskoczony Karollo spadł na puchaty dywanik leżący obok łóżka.  Chwycił głowę w obie ręce.
– Coś ty mi dała? Co to było za szataństwo?
– Wczoraj ci smakowało. Truskawkowa nalewka, z przepisu mojej babci- naburmuszyła się i rzuciła w Kłosa kołdrą.
– Wczoraj dużo rzeczy mi smakowało – Paulina wzięła pierwszą z brzegu książkę Niny i rzuciła w stronę Karollo. - No dobrze, już wstaję...
Wyszła i zaczęła przygotowywać dla siatkarza pożywną jajecznicę. Wyszukała pomidora, jakąś szynkę, szczypiorek i jajka. Nie wiedziała jak bardzo głodny może być Kłos, dlatego zrobiła jajecznicę z 5 jajek.
Wlała właśnie jajka na patelnię, kiedy odezwał się jej telefon.
MOŻDŻI: Nie biegałaś dzisiaj? 
Paulina spojrzała na telefon, była dziesiąta rano. Zupełnie wypadło jej z głowy, że przecież mieli dzisiaj spotkać się z Marcinem w parku na ich poranny jogging. Jedną ręką mieszała jajecznicę, a drugą odpisywała na sms'a. 
PAULINA: Zapomniałam! Nina się upiła na wieczorze panieńskim koleżanki i całą noc musiałam przy niej siedzieć...
MOŻDŻI: Nic się nie stało, ale jutro rano odpuszczamy, co?
PAULINA: W Spale nadrobimy :) do zobaczenia jutro wieczorem. 
Kłos usiadł w kuchni i patrzył na Paulinę, która właśnie nakładała jajecznicę na talerz. Postawiła przed nim talerz i oparła się o szafkę kuchenną. Patrzyła, jak Karollo je śniadanie uśmiechając się radośnie. Kiedy był w połowie spojrzał na nią poważnie.
– Kiedy usnęłaś pisałem do Oli.
– Do... twojej dziewczyny? - Karol przytaknął, przełykając.
– Pytałem co myśli sobie, kiedy nie widujemy się miesiąc, dwa... zgadnij co odpisała?
– Że tęskni? - Paulina uniosła brew. Karol pokręcił głową.
– Że jak wrócę ze Spały chce ze mną pogadać, bo czeka ją ostatni rok studiów i chce wiedzieć jakie mam plany na przyszłość.
– A jakie masz plany?
– Chcę grać najdłużej jak się da w Skrze. Nagrywać głupie filmiki z Wroną, zdobywać puchary, odwiedzać Warszawę.
– To chyba odpowiedź, której może się spodziewać. Może chodzi jej o coś innego?
Karol przewrócił oczami i spojrzał na swojego iphone'a. Nie odzywali się do siebie przez dłuższy czas. Paulina zdążyła w tym czasie posprzątać po wczorajszym wieczorze.
– Wiesz co się dzieje z Możdżonkiem?
– A coś się dzieje? - Karol zdziwił się i wypił do końca swoją herbatę.
– Jakiś taki dziwny był ostatnio. Razem biegamy, ale wyglądał jakby od tygodnia nie spał.
– Może w końcu chciał się oświadczyć Celestynie? I trema go zjadła...
– Całkiem możliwe...
Paulina wstawiła brudne naczynia do zlewu i spojrzała na Kłosa. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ten siatkarz, który jeszcze kilka dni temu tak mocno ją zranił, spał u niej w mieszkaniu, że zrobiła dla niego śniadanie. No i że w ogóle złapali wspólny język...
–To chyba będę się zbierał. Muszę się jeszcze spakować i spytać Andrzeja co bierzemy.
– Co bierzecie?
– No, bo dzielimy się niektórymi rzeczami...
– Ręcznikiem? - Paulina wyszczerzyła się do Kłosa.
– Żelem. Szamponem... pianką do golenia.
– No dobra, dobra...
Karol wziął do ręki puste opakowanie po muffinkach i w potarganych włosach wyszedł z ich mieszkania. Paulina usiadła na pufie-piłce i stwierdziła, że musi coś zmienić w swoim życiu. Zaczęła pisać sms'a.
PAULINA: Spakowany na obóz w Sparcie?
BUSZI: Mam zgodną ilość skarpetek, czyste podkoszulki i ręcznik. Melduję gotowość.
PAULINA: Skarpetki się zgadzają! Masz kijek-włóczykijek?
BUSZI: Mam torbę na kółkach. Weź ostre nożyczki, chyba już czas zadziałać ;)
 *** 
Chyba po raz pierwszy raz w życiu zaczęła pakować się już na dzień przed wyjazdem. Głównie dlatego, że wyjazd miał trwać miesiąc. Poza tym chciała zająć swoje ręce i myśli, żeby przestać roztrząsać sytuację, która miała miejsce na parkingu przed Ikeą.
Dziewczyny ustaliły wcześniej co mają zabrać ze sobą, zresztą miały mieć do dyspozycji jej auto w razie wypadu na zakupy.
Nadchodził już przełom wiosny i lata, więc musiała przygotować się na wahania temperatury i zróżnicowaną pogodę.
Otworzyła na oścież szafę i zerknęła na pakunek, który wrzuciła tam na szybko, zdruzgotana po wizycie w sklepie. Wyjęła na łóżko pościel zapakowaną przez Kubiaka i zaczęła rozrywać szary papier. Z początku nie chciała zerkać pod opakowanie, próbowała trzymać ciekawość na wodzy.
Spojrzała na pościel dopiero kiedy wyjęła ją z opakowania. Zaniemówiła. Przetarła oczy, żeby upewnić się czy to co widzi jest prawdą. Dorosła kobieta patrzyła na pościel z Timonem i Pumbą. Rozmiar się zgadzał, mogła spokojnie wykorzystać te poszewki, jednak wzór na nich trochę zbił ją z tropu.
Przecież wybrała Kubiakowi elegancką, pasującą do mężczyzny pościel, którą zakupiłaby nawet do wspólnej sypialni. On wybrał dla niej zestaw z Disney'a.
Wzięła głęboki wdech i wzięła z szafki swój telefon. Zrobiła najpierw zdjęcie pościeli i wysłała mms'a do Dzika. W tytule i treści znalazło się co najmniej dwadzieścia znaków zapytania.
KUBI: O co ci chodzi? Pościel nie pasuje?
NAT: Myślę, że taka z Królem Lwem bardziej pasowałaby do kolorystyki mojej sypialni.
KUBI: Zawsze możemy jechać i wymienić :) 
Już miała mu jakoś chłodno odpowiedzieć, żeby zrozumiał, że naprawdę jej się to nie podoba, kiedy dostała mms'a. Zanim się ściągnął, zdążyła wypić łyk kawy. Który to popłynął jej nosem, bo dziewczyna zakrztusiła się na widok zdjęcia podesłanego przez Michała.
Leżał on wśród pościeli, którą wybrała dla niego Nat. Oczywiście było to zdjęcie bez koszulki, a pewność siebie bijąca z jego twarzy dodawała mu jeszcze więcej charyzmy.
KUBI: Dzięki za dobry wybór ;)
Nat, zirytowana jego końskimi zalotami, odłożyła telefon i starała się skupić na pakowaniu. Wzięła kilka dresów, dwie zwiewne sukienki, dwie pary szortów, kilka par spodni, mnóstwo koszulek z krótkim rękawkiem, w tym swoją ulubioną z fanklubu Alexa Marqueza. Do tego dodała zieloną parkę, skórzaną kurtkę, kilka cieplejszych bluz, buty do biegania, trampki, balerinki...
Góra rzeczy do spakowania rozrastała się w zastraszającym tempie, ale nie przejmowała się tym. Wolała wziąć za dużo niż później rozpaczać, że brakuje jej czegoś na wypadek zmiany pogody, czy nawet do głupiego wypadu na kajaki.
Jej telefon zawibrował i poczuła słodką satysfakcję, że tym razem to ona wzięła Kubiaka na przetrzymanie, a ten nie mogąc doczekać się jej reakcji dopomina się o sms'a.
Szybko otworzyła wiadomość.
„...miała wypadki i czekami na winiki badaniu w szpitali.”
Nat pokręciła głowa i jeszcze raz przeczytała wiadomość. Nie był to sms od Dzika, tylko od Stephane'a.
STEPHANE: Żoni miała wypadki i czekami na winiki badaniu w szpitali. Czi jutro mogę jechac z wami do Spała po południa?
Blondynką targały sprzeczne emocje. Nie przepadała za żoną Antigi, ale martwiła się, że coś naprawdę poważnego mogło jej się zdarzyć...
Z drugiej strony ucieszyła się, że Stephane pojedzie z nimi autem zamiast razem z całą drużyną.
NAT: Co się stało?? Nie ma problemu, podjedziemy jutro po ciebie. Mam nadzieję, że Stephanie nie jest nic poważnego. Trzymajcie się mocno!
Po dłuższej chwili dostała kilka wiadomości naraz. Musiała przebić się przez jakiś sms o zapewnionej wygranej 100 tysięcy złotych, jakieś pytanie Ani, sms od Kubiaka i dopiero trafiła na odpowiedź trenera. 
STEPHANE: Jechali z dziecimi ze sklepu. Dzieci ok, Stephanie chiba poważny złamanie biodru.
Zdecydowanie ulżyło jej, że wypadek nie okazał się tragiczniejszy w skutkach. Co najważniejsze jego dzieci były całe i zdrowe, a Stephanie po kilku miesiącach leżenia w gipsie w szpitalu też dojdzie do siebie. W końcu była fizjoterapeutką i przy ich znajomościach nie będzie jej brakowało niczego.
Odpisała krótko do trenera, życząc szybkiego powrotu do zdrowia jego żonie i dodała, żeby spodziewał się podwózki do Spały o 15. Napisała też wiadomość do Ani, która pytała czy słyszała o wypadku żony trenera. W końcu mogła przeczytać ze spokojem wyczekiwanego sms'a od Michała. 
KUBI: Chyba nie przypaliłaś przeze mnie kotletów?
NAT: Nie. Jem właśnie wyborny stek z dzika.
KUBI: Czy to jakaś insynuacja? Powinienem zgłosić trenerowi takie groźby ;)

Nat zabrakło riposty, więc po prostu odesłała mu emotkę z wyciągniętym środkowym palcem, na którego Kubiak równie dojrzale wysłał jej buziaka. Rzuciła telefon z na łóżko i zapiszczała z frustracji, jaka ogarniała ją przez zachowanie siatkarza.
Jeszcze miesiąc temu nie byli w stanie na siebie patrzeć, a teraz zachowywali się jak dwa gimbusy.
 ***
Kątem oka zerkała na Włodarczyka, który męczył się z nawigacją.
– Mówiłam ci, że to prosta droga. Dam sobie radę bez tego ustrojstwa...
– Ale możemy jechać na skróty, tylko nie pamiętam którędy.
– Nie ufam skrótom.
Nina nie mogła uwierzyć, że Warszawa w niedzielny poranek może być już tak zakorkowana. Jechali w żółwim tempie, a chcieli oboje być w Bełchatowie przed południem. Ona, żeby spakować się na wyjazd do Spały, a Wojtek chciał przenieść rzeczy do mieszkania kolegi.
W końcu z satysfakcją przyczepił nawigację do uchwytu na szybie i rozsiadł się w fotelu. Jakimś cudem udało im się w końcu wyjechać poza Warszawę i zaczęli płynną jazdę do Bełchatowa.
Włodi zaczął coś kombinować przy radiu, ale w końcu pozwoliła mu włączyć na chwilę jego muzykę. Patrząc na drogę, zaczęła się uśmiechać do siebie i poczuła lekkie rumieńce na wspomnienie poprzedniego wieczoru. Po drodze do mieszkania jego kolegi naszła ich ochota na cydr, więc kupili dużą butelkę, którą wypili siedząc na wielkim dywanie w salonie.
Przegadali sporo czasu, więc nie byli w stanie wyruszyć o 8, tak jak sobie zaplanowała.
Roztrząsając znowu wspomnienia, przypomniała sobie pocałunek na stacji metra i ten następny, przy butelce cydru, z którego niestety wyrwał ich dźwięk przekręcanego klucza.
Przez jej głębokie zamyślenie usłyszała gdzieś z oddali głos Włodiego.
– Hę?
– No pytałem dlaczego nie skręciłaś... za to skręciłaś w zupełnie innym kierunku i jedziemy tak od jakiegoś czasu - Nina szeroko otworzyła oczy i zerknęła na nawigację, która akurat w takim momencie musiała zacząć się rozładowywać - Gdzie masz ładowarkę?
– Chyba w torebce.
– Mogę? - kiwnęła głową i jechała dalej, żeby znaleźć odpowiednie miejsce do zatrzymania się na poboczu.
– Czy nosisz w swojej torebce... wszystko?
– Wszystko co potrzebne.
– Kosmetyczka, telefon, woda, ładowarka do telefonu, ipod, szczotka, okulary, nożyczki, perfumy... ładne. Lakier, gumy, tabletki... jestem zwycięzcą! - ucieszony wyjął kabel i zaczął podłączać nawigację do ładowania.
Zjechała lekko na ścieżkę wiodącą do lasu. Czekali, aż nawigacja połączy się i zacznie wyszukiwać nowej drogi.
– Naprawdę nie słyszałaś ani mnie ani nawigacji? - Wojtek zaśmiał się cicho, patrząc na naburmuszoną dziewczynę.
– To twoja wina – skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mały ekran. Wojtek uniósł brwi - Bo puszczasz jakieś hip-hopy.
– Musiało ci się spodobać, skoro nie słyszałaś nic poza muzyką – wyszczerzył się radośnie, a brunetka oparła głowę o kierownicę - Spoko, jeszcze dwie godziny i będziemy na miejscu. Jesteśmy gdzieś w okolicach... haha, wsi Złotokłos.
– To naprawdę pomyślny znak – cicho westchnęła i zaczęła z powrotem włączać się do ruchu.
Ruszyli dalej, ale tym razem Włodi puścił jej płytę, a ona skupiła się wyłącznie na drodze i rozmowie z siatkarzem. Podróż minęła im teraz szybko i znacznie przyjemniej.
Dojechali na małe osiedle niezbyt wysokich bloków. Zaparkowała niedaleko śmietnika i wyszła razem z nim z auta, żeby otworzyć bagażnik i pożegnać się.
Włodi stanął ze swoją torbą i z uśmiechem chwycił ją za ramię. Widział wyraźnie po jej twarzy, że dziewczyna miała mieszane uczucia co do wszystkiego co wydarzyło się przez ostatnie kilka dni.
– Poznaliśmy się w trochę głupim momencie, co?
– Jak coś ma być to będzie. Przecież cię nie uwiążę do siebie.
– A szkoda – Włodi uśmiechnął się i przyciągnął ją do mocnego uścisku - Wiesz, że lubię wpadać z niespodziankami.
– Zobaczymy się w Jabłonkach – mówiąc to odsunęła się od niego, a Wojtek z satysfakcją obdarował ją jeszcze długim buziakiem - Idź już sobie!
Wystawił jej język i skierował się w stronę białego bloku. Nina pokręciła z niedowierzaniem i odwróciła się w stronę samochodu. Obok niego stał z szeroko otwartą buzią nie kto inny, jak Karollo.
– No to tajemnica rozwiązana – patrząc na nią niepewnie obszedł ją dookoła - A myślałem, że wolisz nieśmiałych.
– Karol! - Nina skrzywiła się i zaczęła otwierać drzwi swojego Hyundaia - Zresztą co ty tutaj robisz?
– Wojtek szuka nowego miejsca, więc postanowił wprowadzić się do mnie. I tak nie będzie tutaj przebywał zbyt dużo do września, podobnie jak ja... no pięknie. Muszę szybko zadzwonić do Wrony.
– To nie tak jak myślisz...
– Zawsze tak mówicie – Kłos uśmiechnął się przebiegle i zaczął coś sprawdzać w telefonie - Uuu, uuu, nawet dał twoje zdjęcie na insta, pani kierowco.
Karollo pokazał jej zdjęcie, które Włodi zrobił, kiedy siedziała zmarnowana z głową na kierownicy. Aż się w niej zagotowało.

– Niech ja go dorwę!

****************************************************************************************
Kolejny rozdział znów nieco wcześniej niż zwykle. Od jutra zaczyna się u mnie prawdziwe przedświąteczne urwanie głowy, a także nadal nie mam stałego łącza internetowego (operatorzy są przed świętami wyjątkowo opieszali), dlatego następna notka pojawi się w poświąteczną sobotę lub niedzielę. 
W tym miejscu chciałabym życzyć Wam wszystkim spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że spędzicie je miło, objecie się smakołykami, a potem wpadniecie do mnie na nowy poświąteczny rozdział :)
To już ostatni rozdział przed Spałą - już od następnego siatkarze będą ostro trenowali w spalskich lasach, choć innych atrakcji również nie zabraknie.
Znajomość Ani i Andrzej rozkręca się, choć widać, że dziewczyna nadal sceptycznie podchodzi do tego szaleństwa związanego z Wronką. Jak myślicie, czy Andrzej uskrzydlony ostatnimi sukcesami roztopi w końcu opór pani od PRu?
Paulinka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wyjaśniona sytuacja z Kłosem, a także insynuacja dotycząca oświadczyn Możdżonka, spowodowały, że sama postanowiła uderzyć do Buszka. Kto wie, może w końcu w Spale fizjoterapeutka pozbędzie się w końcu jego okropnych włosów? I czy Możdżonek wyjawi jej w końcu tajemnicę swojego związku?
Kubiak ewidentnie próbuje poderwać Nat, a dziewczyna chyba nie pozostaje obojętna. Co sądzicie o cudownym wyborze pościeli przez Dzika? Zapewniam, że pojawi się jeszcze w roli głównej i zamiesza trochę w ich życiu (w sensie, pościel). Jakie konsekwencje będzie miała wspólna podróż Antigi z dziewczynami?

Pozdrawiam bardzo serdecznie, czekam na Wasze komentarze i ściskam mocno!
E.Lizz