poniedziałek, 29 grudnia 2014

Małe opóźnienie

Nowy rozdział pojawi się dopiero po nowym roku.
Myślałam, że do świąt rozwiąże się problem Internetu w nowym domu... nie rozwiązał się. Zbyt duże zamieszanie związane z przygotowaniami :(
Za chwilę wylatuję z rodzinką na dłuuuugi weekend w Alpy i udało mi się ukraść trochę wifi na lotnisku żeby przeprosić was i życzyć szampańskiej zabawy w Sylwestra i wszystkiego dobrego w nowym roku. Może w kurorcie znajdę chwilę, żeby wrzucić nowy rozdział, ale wolę nie obiecywać. Spróbuję przynajmniej poodwiedzać wasze blogi i odpowiedzieć na wszystkie komentarze.
 Trzymajcie się ciepło i widzimy się styczniu!
E.Lizz

piątek, 19 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XI

Michał wrzucił swoje ubrania do kosza na pranie. Ze smutkiem spojrzał na wielką torbę i nieco mniejszy bagaż podręczny. Podrapał się po czole i zerknął na Dagmarę, leżącą w łóżku z książką w ręce. 
– Jak wzbudziłabyś zazdrość w facecie, który ewidentnie na ciebie leci, ale jest zbyt nieśmiały? Jak go ruszyć do działania? - usłyszał huk spadającej na podłogę książki. Dagmara patrzyła na niego  podejrzliwie.
– Dużo razy jeździłeś do Spały, ale nigdy nie pytałeś mnie o sposób na podrywanie kolegów...
– Pocałowałabyś innego na jego oczach? - Winiarski zdawał się nie zauważać rosnącego przerażenia na twarzy Dagmary. Był zbyt zamyślony, a w takich chwilach był nieobecny, nawet gdy na kogoś patrzył - Jakoś trzeba wybrnąć z tego trójkąta...
– Nic mi nie wiadomo o żadnym trójkącie, ale jeśli to Wlazły, to możemy o tym pomyśleć - rzuciła w niego poduszką i w końcu Michał spojrzał na nią z uśmiechem.
– Już wiem! - skoczył prawie na łóżko i ucałował żonę prosto w usta. Skrzywiła się lekko, ale przywykła już do dziwnych zachowań Winiara - Jesteś genialna, genialna.
– No tak, tak. Jedź już do tej Spały, przynajmniej książkę poczytam w spokoju – pogładziła jego włosy i zgasiła lampkę.
Winiarski leżał z rękami pod głową i patrzył w sufit, myśląc i planując. Jasne, powinien się zajmować teraz tylko i wyłącznie siatkówką, ale nie mógł patrzeć, jak ludzie dookoła męczą się nieporadnie. Uśmiechnął się do siebie mając już gotowy plan, a do tego ze dwa wyjścia awaryjne.
I'm crazy but you like it, loca, loca, loca... - Winiarski szeptem zaśpiewał do siebie i przytulił się do pleców żony, która westchnęła cicho.
 ***
Otworzyła jedno oko i pierwszym, co zobaczyła było niedopite piwo, stojące na szafce nocnej. Przewróciła się na plecy i rozejrzała się dookoła. Białe ściany, duża szafa na wprost, obok niej długa półka z trofeami, dyplomami i medalami.
Podniosła się na łokciach i przymknęła gwałtownie oczy. Było za jasno i jakoś dziwnie. Zerknęła w dół i zobaczyła, że spała w czarnej koszulce Skry z numerem 8. Miło zaskoczył ją fakt, że Wrona oddał jej najwyraźniej swoją sypialnię do dyspozycji, na dodatek zamknął drzwi i zostawił otwarte okno. A może sama to wszystko zrobiła?
Dawno nie doprowadziła się do takiego stanu, żeby ostatnie chwile przed pójściem spać pamiętać jak przez mgłę. Wśród skrawków wspomnień przebłyskiwała rozmowa z Wroną na temat jej ostatniego związku, jego wspomnienie nieudanych prób związania się z jakąś koleżanką dziewczyny Kłosa, później bawili się snapchatem, oglądali filmiki na youtube...
– Nieee... - Ania jęknęła cicho i przykryła się kołdrą po czubek głowy.
Z lękiem oblizała wargi, które były... pogryzione? Zapragnęli wysłać w świat pikantne snapchat'y, więc wymyślili, że wzorem głupich zdjęć seksownych par z kwejka, będą przygryzać sobie wzajemnie dolne wargi...
Wyjrzała spod kołdry, badając uważniej sypialnię Andrzeja. Niestety, jedyny balkon w mieszkaniu znajdywał się w salonie, więc ucieczka tą drogą odpadała. Wstała niepewnie. Wciąż kręciło się jej w głowie, więc spojrzała na butelkę piwa ze złością.
Zajrzała do szafy siatkarza i wyjęła jedną z klubowych bluz, którą owinęła się w pasie. Nie miała zamiaru paradować po jego mieszkaniu w samych majtkach; nawet, jeśli jego koszulka sięgała do połowy jej ud.
Wychyliła się z pokoju i rozejrzała z niepokojem. Andrzej spał na kanapie, jego nogi wystawały sporo poza nią, a dodatkowo przykrył się różowym, puchatym kocykiem. Obeszła kanapę i pomachała mu dłonią przed twarzą, żeby upewnić się, że śpi głęboko. Z jego wpół otwartych ust wydobywało się głośne chrapanie.
Poszła do kuchni i zerknęła do lodówki. Nie zobaczyła tam nic zachęcającego, ale musiała coś zjeść. Otworzyła zamrażarkę i odetchnęła z ulgą. Wrona był na szczęście patetycznym samotnym facetem, który miał zapas zapiekanek. I to nie byle jakich, zapiekanka z kurczakiem curry, zapiekanka z kurkami, zapiekanka bolognese... Wybrała tę z kurczakiem i włączyła piekarnik.
Nie przejmując się ani trochę śpiącym Andrzejem, włączyła czajnik elektryczny, który dosyć głośno hałasował. Przeszukała jego szafki w poszukiwaniu kawy, na szczęście miał jakieś resztki.  Z innej szafki wyciągnęła biały kubek z turnieju młodzieżowego, na którym widniał autograf Świderskiego.
Wsadziła zapiekankę do piekarnika i skierowała się do łazienki. Na szczęście jej ubrania leżały ładnie poskładane na pralce. Wzięła szybki prysznic, po którym czuła na sobie zapach żelu pod prysznic Wrony i wcale nie czuła się czysta, ale przynajmniej powoli pozbywała się kaca.
Wyszła z łazienki, przecierając włosy ręcznikiem i spojrzała na Wronę, który siedział skulony na krześle w kuchni. Przymrużonymi oczami patrzył w jej stronę.
– Światło boli... cola, w moim pokoju... - Wrona wyciągnął dłoń w stronę drzwi sypialni. Ania wyśmiała go.
– Chcesz zapiekankę? Kurkową, Bolognese?
–Tylko nie kurkową... mięso... - chwycił się kurczowo za głowę.
Ania przeszukała zamrażarkę i wstawiła drugą zapiekankę do piekarnika. Bez słowa poszła do jego sypialni i znalazła na parapecie butelkę coca-coli. Wniosła ją do kuchni z czcią. Zalała swoją kawę i wyszukała w szafce dwa kufle, do których wlała napój. Wrona wypił duszkiem połowę i aż nim otrzepało.
– No... to tak jak mówiłaś wczoraj...
– Andrzej. Cokolwiek mówiłam wczoraj mogło uroić się albo tobie albo mnie...
– Nie wiem, pamiętam tylko rozmowę o tym... Warkezie?
– Marquezie... to chyba lepiej dla ciebie – Ania nalała sobie mleka do kawy i od razu się napiła. Spojrzała dyskretnie na jego usta w poszukiwaniu śladów swoich zębów. W tej samej chwili Andrzej w zamyśleniu zaczął dotykać swoich warg.
– Czy ja się z kimś pobiłem...?
– Może się przewróciłeś? - dziewczyna była wdzięczna pomysłodawcom snapchat'a, z którego zdjęcia znikały po kilku sekundach.
Wyjęła zapiekanki i krzątała się przez chwilę po kuchni. Kiedy niosła talerze do stołu, spojrzała na Wronę, który cieszył się do telefonu. Popatrzył na nią i uniósł jedną brew.
– Przewróciłem się, tak? 
Ania spojrzała na wyciągnęgą w swoją stronę komórkę i prawie wypuściła jedzenie z rąk. Niestety, w telefonie Wrony zostały ich wczorajsze durne zdjęcia.
– Co ten alkohol robi z ludźmi – chrząknęła i wgryzła się w swoją zapiekankę, unikając jego wzroku - Skasujesz to, prawda...?
Andrzej pokręcił z radością głową i zaczął zajadać się swoją zapiekankę. W przerwach między kolejnymi gryzami śmiał się do siebie. Blondynka zaciskała usta i przeklinała w duchu swoją głupotę. Powinna była zostać w domu albo nawet piec muffinki z Kłosem zamiast przychodzić do Wrony.
Spojrzała na zegarek, było bardzo wcześnie, ale chciała jak najszybciej opuścić jego mieszkanie zanim zaczęliby rozpamiętywać poprzedni wieczór.
 ***
Źle spała tej nocy. Budziło ją chrapanie Kłosa dochodzące z pokoju współlokatorki. W sumie to dietetyczka też często chrapała, ale nie aż tak głośno. Nie miała zamiaru mówić Ninie, że Karol wpadł z wizytą, a co dopiero, że położyła go w jej łóżku. W jej pościeli... Miała tylko nadzieję, że siatkarzowi nalewka nie zaszkodziła na tyle, żeby musiała prać kołdrę.
Wstała niechętnie i z zamkniętymi oczami zrobiła sobie mocnej kawy. Nie wiedziała ile jeszcze będzie spał Kłos, więc zrobiła sobie płatki, które podgrzała w mikrofalówce. Usiadła na kanapie, patrząc bez emocji przez okno. Co prawda widok pozostawiał wiele do życzenia, ale w tej chwili nie było to ważne.
Próbowała nie rozmyślać zbyt wiele na temat poprzedniego wieczoru, ale ciągle wracało do niej uczucie, które towarzyszyło temu niespodziewanemu pocałunkowi. Im więcej o tym myślała, tym bardziej musiała powstrzymywać szatańskie podszepty. 
Chciałabyś to powtórzyć...oddać mu ten pocałunek.
Potrząsnęła głową, zjadła do końca płatki i popiła je kawą. Wolała nie myśleć o tym, co by mogło się stać, gdyby była równie pijana co Karol.
A właściwie to dlaczego miałabym o nim nie myśleć!?
Spojrzała znowu na swój telefon, na którym widniała tylko tapety z Grumpy Cat'em.
Wstała i tuptając głośno, skierowała się w stronę pokoju, gdzi zapukała pięściami do drzwi.
– Karollo, wstawaj! - usłyszała przeciągły jęk, więc uchyliła drzwi i spojrzała na Kłosa, który siedział na łóżku. Spał w samych bokserkach... gdyby tylko Nina wiedziała...
– Tupałaś, stukałaś...
– Tak, wstawaj. Nie ma czasu, musisz sobie iść, bo Nina wróci!
– Dlaczego nie masz nic w lodówce?
– Co??
– Śniło mi się, że nie mieliśmy nic na śniadanie... i w ogóle, pachnie tutaj dziewczynką...
Paulina uderzyła się dłonią w twarz i westchnęła głośno. Krzyknęła i zaczęła wyrywać spod Karola kołdrę, na której siedział. Zaskoczony Karollo spadł na puchaty dywanik leżący obok łóżka.  Chwycił głowę w obie ręce.
– Coś ty mi dała? Co to było za szataństwo?
– Wczoraj ci smakowało. Truskawkowa nalewka, z przepisu mojej babci- naburmuszyła się i rzuciła w Kłosa kołdrą.
– Wczoraj dużo rzeczy mi smakowało – Paulina wzięła pierwszą z brzegu książkę Niny i rzuciła w stronę Karollo. - No dobrze, już wstaję...
Wyszła i zaczęła przygotowywać dla siatkarza pożywną jajecznicę. Wyszukała pomidora, jakąś szynkę, szczypiorek i jajka. Nie wiedziała jak bardzo głodny może być Kłos, dlatego zrobiła jajecznicę z 5 jajek.
Wlała właśnie jajka na patelnię, kiedy odezwał się jej telefon.
MOŻDŻI: Nie biegałaś dzisiaj? 
Paulina spojrzała na telefon, była dziesiąta rano. Zupełnie wypadło jej z głowy, że przecież mieli dzisiaj spotkać się z Marcinem w parku na ich poranny jogging. Jedną ręką mieszała jajecznicę, a drugą odpisywała na sms'a. 
PAULINA: Zapomniałam! Nina się upiła na wieczorze panieńskim koleżanki i całą noc musiałam przy niej siedzieć...
MOŻDŻI: Nic się nie stało, ale jutro rano odpuszczamy, co?
PAULINA: W Spale nadrobimy :) do zobaczenia jutro wieczorem. 
Kłos usiadł w kuchni i patrzył na Paulinę, która właśnie nakładała jajecznicę na talerz. Postawiła przed nim talerz i oparła się o szafkę kuchenną. Patrzyła, jak Karollo je śniadanie uśmiechając się radośnie. Kiedy był w połowie spojrzał na nią poważnie.
– Kiedy usnęłaś pisałem do Oli.
– Do... twojej dziewczyny? - Karol przytaknął, przełykając.
– Pytałem co myśli sobie, kiedy nie widujemy się miesiąc, dwa... zgadnij co odpisała?
– Że tęskni? - Paulina uniosła brew. Karol pokręcił głową.
– Że jak wrócę ze Spały chce ze mną pogadać, bo czeka ją ostatni rok studiów i chce wiedzieć jakie mam plany na przyszłość.
– A jakie masz plany?
– Chcę grać najdłużej jak się da w Skrze. Nagrywać głupie filmiki z Wroną, zdobywać puchary, odwiedzać Warszawę.
– To chyba odpowiedź, której może się spodziewać. Może chodzi jej o coś innego?
Karol przewrócił oczami i spojrzał na swojego iphone'a. Nie odzywali się do siebie przez dłuższy czas. Paulina zdążyła w tym czasie posprzątać po wczorajszym wieczorze.
– Wiesz co się dzieje z Możdżonkiem?
– A coś się dzieje? - Karol zdziwił się i wypił do końca swoją herbatę.
– Jakiś taki dziwny był ostatnio. Razem biegamy, ale wyglądał jakby od tygodnia nie spał.
– Może w końcu chciał się oświadczyć Celestynie? I trema go zjadła...
– Całkiem możliwe...
Paulina wstawiła brudne naczynia do zlewu i spojrzała na Kłosa. Wciąż nie mogła uwierzyć, że ten siatkarz, który jeszcze kilka dni temu tak mocno ją zranił, spał u niej w mieszkaniu, że zrobiła dla niego śniadanie. No i że w ogóle złapali wspólny język...
–To chyba będę się zbierał. Muszę się jeszcze spakować i spytać Andrzeja co bierzemy.
– Co bierzecie?
– No, bo dzielimy się niektórymi rzeczami...
– Ręcznikiem? - Paulina wyszczerzyła się do Kłosa.
– Żelem. Szamponem... pianką do golenia.
– No dobra, dobra...
Karol wziął do ręki puste opakowanie po muffinkach i w potarganych włosach wyszedł z ich mieszkania. Paulina usiadła na pufie-piłce i stwierdziła, że musi coś zmienić w swoim życiu. Zaczęła pisać sms'a.
PAULINA: Spakowany na obóz w Sparcie?
BUSZI: Mam zgodną ilość skarpetek, czyste podkoszulki i ręcznik. Melduję gotowość.
PAULINA: Skarpetki się zgadzają! Masz kijek-włóczykijek?
BUSZI: Mam torbę na kółkach. Weź ostre nożyczki, chyba już czas zadziałać ;)
 *** 
Chyba po raz pierwszy raz w życiu zaczęła pakować się już na dzień przed wyjazdem. Głównie dlatego, że wyjazd miał trwać miesiąc. Poza tym chciała zająć swoje ręce i myśli, żeby przestać roztrząsać sytuację, która miała miejsce na parkingu przed Ikeą.
Dziewczyny ustaliły wcześniej co mają zabrać ze sobą, zresztą miały mieć do dyspozycji jej auto w razie wypadu na zakupy.
Nadchodził już przełom wiosny i lata, więc musiała przygotować się na wahania temperatury i zróżnicowaną pogodę.
Otworzyła na oścież szafę i zerknęła na pakunek, który wrzuciła tam na szybko, zdruzgotana po wizycie w sklepie. Wyjęła na łóżko pościel zapakowaną przez Kubiaka i zaczęła rozrywać szary papier. Z początku nie chciała zerkać pod opakowanie, próbowała trzymać ciekawość na wodzy.
Spojrzała na pościel dopiero kiedy wyjęła ją z opakowania. Zaniemówiła. Przetarła oczy, żeby upewnić się czy to co widzi jest prawdą. Dorosła kobieta patrzyła na pościel z Timonem i Pumbą. Rozmiar się zgadzał, mogła spokojnie wykorzystać te poszewki, jednak wzór na nich trochę zbił ją z tropu.
Przecież wybrała Kubiakowi elegancką, pasującą do mężczyzny pościel, którą zakupiłaby nawet do wspólnej sypialni. On wybrał dla niej zestaw z Disney'a.
Wzięła głęboki wdech i wzięła z szafki swój telefon. Zrobiła najpierw zdjęcie pościeli i wysłała mms'a do Dzika. W tytule i treści znalazło się co najmniej dwadzieścia znaków zapytania.
KUBI: O co ci chodzi? Pościel nie pasuje?
NAT: Myślę, że taka z Królem Lwem bardziej pasowałaby do kolorystyki mojej sypialni.
KUBI: Zawsze możemy jechać i wymienić :) 
Już miała mu jakoś chłodno odpowiedzieć, żeby zrozumiał, że naprawdę jej się to nie podoba, kiedy dostała mms'a. Zanim się ściągnął, zdążyła wypić łyk kawy. Który to popłynął jej nosem, bo dziewczyna zakrztusiła się na widok zdjęcia podesłanego przez Michała.
Leżał on wśród pościeli, którą wybrała dla niego Nat. Oczywiście było to zdjęcie bez koszulki, a pewność siebie bijąca z jego twarzy dodawała mu jeszcze więcej charyzmy.
KUBI: Dzięki za dobry wybór ;)
Nat, zirytowana jego końskimi zalotami, odłożyła telefon i starała się skupić na pakowaniu. Wzięła kilka dresów, dwie zwiewne sukienki, dwie pary szortów, kilka par spodni, mnóstwo koszulek z krótkim rękawkiem, w tym swoją ulubioną z fanklubu Alexa Marqueza. Do tego dodała zieloną parkę, skórzaną kurtkę, kilka cieplejszych bluz, buty do biegania, trampki, balerinki...
Góra rzeczy do spakowania rozrastała się w zastraszającym tempie, ale nie przejmowała się tym. Wolała wziąć za dużo niż później rozpaczać, że brakuje jej czegoś na wypadek zmiany pogody, czy nawet do głupiego wypadu na kajaki.
Jej telefon zawibrował i poczuła słodką satysfakcję, że tym razem to ona wzięła Kubiaka na przetrzymanie, a ten nie mogąc doczekać się jej reakcji dopomina się o sms'a.
Szybko otworzyła wiadomość.
„...miała wypadki i czekami na winiki badaniu w szpitali.”
Nat pokręciła głowa i jeszcze raz przeczytała wiadomość. Nie był to sms od Dzika, tylko od Stephane'a.
STEPHANE: Żoni miała wypadki i czekami na winiki badaniu w szpitali. Czi jutro mogę jechac z wami do Spała po południa?
Blondynką targały sprzeczne emocje. Nie przepadała za żoną Antigi, ale martwiła się, że coś naprawdę poważnego mogło jej się zdarzyć...
Z drugiej strony ucieszyła się, że Stephane pojedzie z nimi autem zamiast razem z całą drużyną.
NAT: Co się stało?? Nie ma problemu, podjedziemy jutro po ciebie. Mam nadzieję, że Stephanie nie jest nic poważnego. Trzymajcie się mocno!
Po dłuższej chwili dostała kilka wiadomości naraz. Musiała przebić się przez jakiś sms o zapewnionej wygranej 100 tysięcy złotych, jakieś pytanie Ani, sms od Kubiaka i dopiero trafiła na odpowiedź trenera. 
STEPHANE: Jechali z dziecimi ze sklepu. Dzieci ok, Stephanie chiba poważny złamanie biodru.
Zdecydowanie ulżyło jej, że wypadek nie okazał się tragiczniejszy w skutkach. Co najważniejsze jego dzieci były całe i zdrowe, a Stephanie po kilku miesiącach leżenia w gipsie w szpitalu też dojdzie do siebie. W końcu była fizjoterapeutką i przy ich znajomościach nie będzie jej brakowało niczego.
Odpisała krótko do trenera, życząc szybkiego powrotu do zdrowia jego żonie i dodała, żeby spodziewał się podwózki do Spały o 15. Napisała też wiadomość do Ani, która pytała czy słyszała o wypadku żony trenera. W końcu mogła przeczytać ze spokojem wyczekiwanego sms'a od Michała. 
KUBI: Chyba nie przypaliłaś przeze mnie kotletów?
NAT: Nie. Jem właśnie wyborny stek z dzika.
KUBI: Czy to jakaś insynuacja? Powinienem zgłosić trenerowi takie groźby ;)

Nat zabrakło riposty, więc po prostu odesłała mu emotkę z wyciągniętym środkowym palcem, na którego Kubiak równie dojrzale wysłał jej buziaka. Rzuciła telefon z na łóżko i zapiszczała z frustracji, jaka ogarniała ją przez zachowanie siatkarza.
Jeszcze miesiąc temu nie byli w stanie na siebie patrzeć, a teraz zachowywali się jak dwa gimbusy.
 ***
Kątem oka zerkała na Włodarczyka, który męczył się z nawigacją.
– Mówiłam ci, że to prosta droga. Dam sobie radę bez tego ustrojstwa...
– Ale możemy jechać na skróty, tylko nie pamiętam którędy.
– Nie ufam skrótom.
Nina nie mogła uwierzyć, że Warszawa w niedzielny poranek może być już tak zakorkowana. Jechali w żółwim tempie, a chcieli oboje być w Bełchatowie przed południem. Ona, żeby spakować się na wyjazd do Spały, a Wojtek chciał przenieść rzeczy do mieszkania kolegi.
W końcu z satysfakcją przyczepił nawigację do uchwytu na szybie i rozsiadł się w fotelu. Jakimś cudem udało im się w końcu wyjechać poza Warszawę i zaczęli płynną jazdę do Bełchatowa.
Włodi zaczął coś kombinować przy radiu, ale w końcu pozwoliła mu włączyć na chwilę jego muzykę. Patrząc na drogę, zaczęła się uśmiechać do siebie i poczuła lekkie rumieńce na wspomnienie poprzedniego wieczoru. Po drodze do mieszkania jego kolegi naszła ich ochota na cydr, więc kupili dużą butelkę, którą wypili siedząc na wielkim dywanie w salonie.
Przegadali sporo czasu, więc nie byli w stanie wyruszyć o 8, tak jak sobie zaplanowała.
Roztrząsając znowu wspomnienia, przypomniała sobie pocałunek na stacji metra i ten następny, przy butelce cydru, z którego niestety wyrwał ich dźwięk przekręcanego klucza.
Przez jej głębokie zamyślenie usłyszała gdzieś z oddali głos Włodiego.
– Hę?
– No pytałem dlaczego nie skręciłaś... za to skręciłaś w zupełnie innym kierunku i jedziemy tak od jakiegoś czasu - Nina szeroko otworzyła oczy i zerknęła na nawigację, która akurat w takim momencie musiała zacząć się rozładowywać - Gdzie masz ładowarkę?
– Chyba w torebce.
– Mogę? - kiwnęła głową i jechała dalej, żeby znaleźć odpowiednie miejsce do zatrzymania się na poboczu.
– Czy nosisz w swojej torebce... wszystko?
– Wszystko co potrzebne.
– Kosmetyczka, telefon, woda, ładowarka do telefonu, ipod, szczotka, okulary, nożyczki, perfumy... ładne. Lakier, gumy, tabletki... jestem zwycięzcą! - ucieszony wyjął kabel i zaczął podłączać nawigację do ładowania.
Zjechała lekko na ścieżkę wiodącą do lasu. Czekali, aż nawigacja połączy się i zacznie wyszukiwać nowej drogi.
– Naprawdę nie słyszałaś ani mnie ani nawigacji? - Wojtek zaśmiał się cicho, patrząc na naburmuszoną dziewczynę.
– To twoja wina – skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mały ekran. Wojtek uniósł brwi - Bo puszczasz jakieś hip-hopy.
– Musiało ci się spodobać, skoro nie słyszałaś nic poza muzyką – wyszczerzył się radośnie, a brunetka oparła głowę o kierownicę - Spoko, jeszcze dwie godziny i będziemy na miejscu. Jesteśmy gdzieś w okolicach... haha, wsi Złotokłos.
– To naprawdę pomyślny znak – cicho westchnęła i zaczęła z powrotem włączać się do ruchu.
Ruszyli dalej, ale tym razem Włodi puścił jej płytę, a ona skupiła się wyłącznie na drodze i rozmowie z siatkarzem. Podróż minęła im teraz szybko i znacznie przyjemniej.
Dojechali na małe osiedle niezbyt wysokich bloków. Zaparkowała niedaleko śmietnika i wyszła razem z nim z auta, żeby otworzyć bagażnik i pożegnać się.
Włodi stanął ze swoją torbą i z uśmiechem chwycił ją za ramię. Widział wyraźnie po jej twarzy, że dziewczyna miała mieszane uczucia co do wszystkiego co wydarzyło się przez ostatnie kilka dni.
– Poznaliśmy się w trochę głupim momencie, co?
– Jak coś ma być to będzie. Przecież cię nie uwiążę do siebie.
– A szkoda – Włodi uśmiechnął się i przyciągnął ją do mocnego uścisku - Wiesz, że lubię wpadać z niespodziankami.
– Zobaczymy się w Jabłonkach – mówiąc to odsunęła się od niego, a Wojtek z satysfakcją obdarował ją jeszcze długim buziakiem - Idź już sobie!
Wystawił jej język i skierował się w stronę białego bloku. Nina pokręciła z niedowierzaniem i odwróciła się w stronę samochodu. Obok niego stał z szeroko otwartą buzią nie kto inny, jak Karollo.
– No to tajemnica rozwiązana – patrząc na nią niepewnie obszedł ją dookoła - A myślałem, że wolisz nieśmiałych.
– Karol! - Nina skrzywiła się i zaczęła otwierać drzwi swojego Hyundaia - Zresztą co ty tutaj robisz?
– Wojtek szuka nowego miejsca, więc postanowił wprowadzić się do mnie. I tak nie będzie tutaj przebywał zbyt dużo do września, podobnie jak ja... no pięknie. Muszę szybko zadzwonić do Wrony.
– To nie tak jak myślisz...
– Zawsze tak mówicie – Kłos uśmiechnął się przebiegle i zaczął coś sprawdzać w telefonie - Uuu, uuu, nawet dał twoje zdjęcie na insta, pani kierowco.
Karollo pokazał jej zdjęcie, które Włodi zrobił, kiedy siedziała zmarnowana z głową na kierownicy. Aż się w niej zagotowało.

– Niech ja go dorwę!

****************************************************************************************
Kolejny rozdział znów nieco wcześniej niż zwykle. Od jutra zaczyna się u mnie prawdziwe przedświąteczne urwanie głowy, a także nadal nie mam stałego łącza internetowego (operatorzy są przed świętami wyjątkowo opieszali), dlatego następna notka pojawi się w poświąteczną sobotę lub niedzielę. 
W tym miejscu chciałabym życzyć Wam wszystkim spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że spędzicie je miło, objecie się smakołykami, a potem wpadniecie do mnie na nowy poświąteczny rozdział :)
To już ostatni rozdział przed Spałą - już od następnego siatkarze będą ostro trenowali w spalskich lasach, choć innych atrakcji również nie zabraknie.
Znajomość Ani i Andrzej rozkręca się, choć widać, że dziewczyna nadal sceptycznie podchodzi do tego szaleństwa związanego z Wronką. Jak myślicie, czy Andrzej uskrzydlony ostatnimi sukcesami roztopi w końcu opór pani od PRu?
Paulinka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wyjaśniona sytuacja z Kłosem, a także insynuacja dotycząca oświadczyn Możdżonka, spowodowały, że sama postanowiła uderzyć do Buszka. Kto wie, może w końcu w Spale fizjoterapeutka pozbędzie się w końcu jego okropnych włosów? I czy Możdżonek wyjawi jej w końcu tajemnicę swojego związku?
Kubiak ewidentnie próbuje poderwać Nat, a dziewczyna chyba nie pozostaje obojętna. Co sądzicie o cudownym wyborze pościeli przez Dzika? Zapewniam, że pojawi się jeszcze w roli głównej i zamiesza trochę w ich życiu (w sensie, pościel). Jakie konsekwencje będzie miała wspólna podróż Antigi z dziewczynami?

Pozdrawiam bardzo serdecznie, czekam na Wasze komentarze i ściskam mocno!
E.Lizz

piątek, 12 grudnia 2014

ROZDZIAŁ X

Miał problem; musiał to przyznać przed samym sobą. Ta cholerna nieśmiałość osaczała go i znikała tylko wtedy, gdy wypił chociaż jedno piwo. Lubił się uśmiechać, przebywać wśród kumpli z boiska, ale gdy tylko widział dziewczynę, która naprawdę mu się podobała, to potrafił unikać jej tygodniami. 
Nigdy nie miał dużego powodzenia. Dopiero gdy zaczął grać w Skrze, dziewczyny osaczały go po meczach, jednak były to głównie nastolatki, zapewniające o swojej dozgonnej miłości. W czasie bankietów czy oficjalnych imprez miejsce „hotek” zajmowały szafiarki, celebrytki, gwiazdy telewizyjnych zgadywanek telefonicznych albo początkujące fotomodelki. Nigdy nie czuł się dobrze w towarzystwie żadnej z nich.
Społeczeństwo ood faceta oczekuje pierwszego kroku, to on ma być tym zdecydowanym i zgarnąć wszystko, czego chce. Ale Zati nie mógł przecież na niej wymusić, żeby rzuciła wszystko i odwzajemniła jego uczucia.
Po ostatnich tygodniach zaczął czuć, że jednak ma szanse, ale to wcale nie ułatwiło mu okazywania uczuć. Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej zamartwiał się, aby niczego nie zawalić.
Skasował dziesiątego z kolei smsa, którego próbował wysłać do Ani. Żałował, że nie może telepatycznie dać jej do zrozumienia, że nie może przestać o niej myśleć i, że chce być dla niej najlepszym facetem, jakiego mogłaby sobie wymarzyć.
Po prostu wszystkie słowa brzmiały zbyt tandetnie...
 ***

sobota, 6 grudnia 2014

ROZDZIAŁ IX

Szli w szóstkę, zajmując całą szerokość uliczki. Obejmowali się za szyje, a Wrona machał butelką whisky, którą kupili po drodze. Zaczynało już świtać, a oni cieszyli się ostatnimi godzinami wolności przed niemal żołnierskim trybem życia, który czekał ich w Spale.

W końcu Kłos i Igła zaczęli szeptać coś do siebie, śmiejąc się przy tym o wiele za głośno, jak na tę porę.
Przekazali swój pomysł pozostałym, a Winiarskiemu aż oczy zaświeciły z radości. Prawie biegiem puścili się w stronę hotelu, ale gdy weszli do środka stawiali kroki najciszej, jak umieli. Niczym banda rabusiów z filmu komediowego dotarli gęsiego do windy, gdzie Stephane uroczyście nacisnął przycisk. 
Jadąc na 11 piętro, chichotali do siebie jak banda gimnazjalistów.
Na miejscu podzielili się na dwie grupy i stanęli pod drzwiami pokoi, w których spać miały dziewczyny z ich kadry. Odliczyli do trzech i...
– Przybyli ułani pod okie...drzwi, przybyli ułani pod okie...n... drzwi! Stukają, wołają...
Oba pokoje otworzyły się prawie w tej samej sekundzie. Pijani w sztok siatkarze patrzyli zadowoleni na Anię i Ninę, które stały w drzwiach, na wpół przytomne. Z głębi jednego pokoju Nat zachrypiała sennie.
– Policja?
– Nie, krasnoludki.
Ania trzasnęła im drzwiami przed nosem. Nina patrzyła na rozradowanego Kłosa, który ciągnął Wlazłego za rękaw i pokazywał na nią palcem.
– Popatrz, jednak trafiliśmy na dobre piętro.
Zdążyli jeszcze pomachać, zanim dziewczyna zamknęła drzwi.
Zadowoleni z siebie rozeszli się do swoich pokojów.
 ***

sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ VIII

Padł jak długi na łóżko i wziął do ręki telefon. Przeglądając od niechcenia zdjęcia z imprezy, starał się zatrzymać helikopter, który miał w głowie. Zastanawiał się długo co tak naprawdę zawalił i czy wszystko naprawdę było jego winą.
Ponownie wszedł w odebrane wiadomości i przeczytał smsa od swojej dziewczyny. Zrobił to chyba po raz setny tego wieczoru. Cieszył się, że nie zdążył odczytać wiadomości przed meczem, bo chyba nie byłby w stanie skupić się na pracy.
Nie wiedział, jak po sześciu latach związku, można komuś przed tak ważnym spotkaniem napisać nagle, że ma się dosyć błędów, wyrzeczeń i czekania? Byli dorośli. Przecież, do cholery, upatrzył już sobie pierścionek, który po mistrzostwach chciał wsunąć na jej palec...
Było zbyt późno, żeby dzwonić. Dziewczyna mieszkała w Łodzi wraz z siostrą, szwagrem i ich 4-letnią córeczką...
Napisał do niej. Tak po prostu, jak ona do niego.
MOŻDŻI: Skoro nie potrafisz wytrzymać tych kilku miesięcy przed mistrzostwami co będzie, kiedy wyjadę na cały sezon? Skończmy to, ale jak ludzie. Będę u ciebie w sobotę wieczorem.
Odłożył telefon na szafkę nocną. Cicho, żeby nie obudzić śpiącego w ubraniach Fabiana, wszedł do łazienki i stał pod prysznicem dłużej niż planował. Myślał, ale głównie patrzył w swoje odbicie w szybie kabiny. Czuł się idiotycznie, jak jakiś bohater marnego teledysku o rozstaniach.
Nie zauważył kiedy jego myśli zboczyły zupełnie na inny tor. Widział roześmianą Paulinę, stojącą obok Buszka. Ten moment, kiedy w jednej chwili była bez końca pochłonięta rozmową, a nagle odwróciła się, jakby czując na sobie jego wzrok. Ten uśmiech chodził za nim całą noc, był też jednym z powodów, dla których nie bał się napisać „skończmy to” do Celki.
W sumie, co z tego? Przecież nie pobiegnie teraz do niej, chwaląc się zerwaniem z wieloletnią partnerką, jak dziecko chwalące się mamie piątką z matematyki. Zresztą, najpierw musiał uporać się z przeszłością, zanim będzie mógł spokojnie planować przyszłość. Nie miał teraz czasu na zabawy w romanse.
 *** 

sobota, 22 listopada 2014

ROZDZIAŁ VII

Dwa pierwsze sety wpadły im lekko, ale w trzecim Chorwaci obudzili się i niestety, stracili szansę na szybkie zakończenie meczu. Teraz szli łeb w łeb, ale dwie ostatnie akcje należały do niego. Nie lubił zagrywać, gdy tracili jeden punkt do przeciwnika, a w jego serwie tkwiła nadzieja drużyny i kibiców. Zrobił to najmocniej, jak mógł. Idealny as serwisowy!
Wyrównali wynik. Radość, która wybuchła, rozbudziła znowu jego apetyt. Kolejny serw, niestety prosto w siatkę po ich stronie. Pochylił głowę, koledzy poklepali go po plecach. Frustracja wywołała w nim gniew. Bezbłędny blok. Przestał liczyć punkty, słyszał tylko kolegów z drużyny, widział tylko piłkę, którą miał celować tam, gdzie Chorwaci nie byli w stanie jej odebrać.
Nie wiadomo kiedy, nagle wszyscy zbiegają się i radośnie tańczą w kółku.
Wygrali! Udało się. Pokazali im, że mają w sobie to coś, potencjał.
Podziękowali przeciwnej drużynie za dobry mecz i zaczęła się druga fala radości, zdjęć z krzyczącymi z wdzięczności fanami. Przecierał tylko spocone ciało ręcznikiem i uśmiechał się do wszystkich. Przybijał niezliczone piątki, wygłupiał się z chłopakami.
Całe napięcie opuściło go, czuł w końcu, że może zluzować. Jeśli miał jeszcze kilka godzin temu wątpliwości co do tego,  czy dobrze postąpił, teraz nie żałował swojej decyzji.
Rozejrzał się po Spodku, wszyscy powoli zbierali się do szatni.
Nie mógł już doczekać się zrzucenia z siebie przepoconego stroju z numerem 10. Uśmiechał się po drodze do mijanych ludzi i fotografów. Gdy zobaczył na swojej drodze Stephane'a, uścisnął go mocno, po męsku.
– Dobri mecz chłopaci, dobri! - trener radośnie śmiał się w uścisku Wlazłego - Do łazienka biegaj, bo śmierdzi okropni!
Mariusz dał mu kuksańca i radosnym krokiem poszedł w stronę szatni.

Nie udało im się, co prawda, wyrwać na piwo do Browariatu, ale mimo wszystko, wieczór zapowiadał się dobrze. Nat, za plecami całej drużyny, wynajęła vip room w najbardziej ekskluzywnym klubie na Śląsku. Okazja niby błaha, ale podciągnęli to pod zbliżające się szybkimi krokami urodziny Igły. W tej chwili zazdrościła trochę przyjaciółce, która zabrała na ten wyjazd sukienkę.
Zrezygnowana, w końcu wrzuciła swoje ubrania do hotelowej szafy i usiadła na łóżku.
– Kurde, pierwszy raz widzę, żebyś tak przejmowała się ciuchami... - Nat wychyliła głowę zza swojego tabletu - Jest ciepło, załóż te czarne szorty.
– Nieeeee... Ile mamy czasu?
– Ile tylko chcesz, to nie jest spotkanie biznesowe – blondynka zaśmiała się i zaczęła intensywnie czegoś szukać w internecie - Dobra, przecież mamy stąd niedaleko do Galerii Katowickiej. Zbieraj tyłek, wybierzemy coś!
– Dobra, tylko spytam jeszcze dziewczyn, może też potrzebują zakupów... w ogóle, mogłaś nas ostrzec, że chcesz robić taką imprezę.
– Kiedy ja dopiero wpadłam na to dzisiaj rano – Nat wyszczerzyła się i szybko zgarnęła telefon i portfel do małej torebeczki - To idziemy?
Ania kiwnęła głową. Po drodze spotkały też Paulinę i Ninę, które, co nie było zaskoczeniem, również nie posiadały niczego na takie wyjście. Dziewczynie ulżyło, kiedy okazało się, że ma do czynienia ze zdecydowanymi osobami. Każda z nich miała kilka ulubionych sklepów i dobrze wiedziała, czego szuka. Ania pierwsze kroki skierowała do Mohito, który zawsze miło jej się kojarzył
Od razu wpadła jej w oko czarna sukienka z łączonych materiałów. Była dość elegancka, ale przy tym wyglądała, jakby była po prostu skórzaną spódnicą z luźną bluzką. Pasowała  jak ulał, a na dodatek miała ze sobą czarne wiązane botki, które były wygodne i z pewnością współgrały ze strojem.
Tam też Paulina zakupiła swoją sukienkę ozdobioną ćwiekami, do niej planowała założyć swoje ulubione buty na słupkach, także najeżone ćwiekami. W takim stylu czuła się sobą. Przechodząc koło małego sklepiku MAC, kupiła czerwony matowy błyszczyk, na który czaiła się od kilku miesięcy.
– A włosy upnę na górze...
– Nooo, tak drapieżnie! Jak jakaś Shazza... - Nat zaśmiała się i poklepała ją po plecach.
 Nina przebiegła jak tornado przez Mango i wyłamując się z dotychczasowych wyborów koleżanek, postawiła na lekką sukienkę w kolorze navy. Postanowiła zaszaleć i dokupiła jeszcze beżowe czółenka na dosyć wysokiej szpilce. Ania aż zagwizdała na widok jej butów i życzyła powodzenia na parkiecie.
Nat przez moment zastanawiała się nad kupnem ciemnoróżowej sukienki z odważnym zameczkiem z przodu, jednak postanowiła pozostać przy tej, którą przywiozła ze sobą. W końcu jeszcze nie miała okazji jej założyć. Była to czarna, a jakże, sukienka z  Sisley'a z lekko wypukłymi wzorami rodem z gotyckiej tapety. Do tego, podobnie jak Nina, miała zamiar założyć czarne czółenka na szpilce.
W końcu zadowolone z siebie wróciły do hotelu i zaczęły przygotowywać się do wyjścia. W hotelu było niesamowicie cicho, więc zawodnicy zapewne albo brali kąpiele, albo już szykowali się do wyruszenia do klubu.

sobota, 15 listopada 2014

ROZDZIAŁ VI

Trening na takiej hali jaką był Spodek zawsze miał zupełnie inny wymiar. Przedpołudnie spędzili na siłowni, każdy wykonywał swój indywidualny program, wyciskając siódme poty przy podnoszeniu ciężarów. Teraz podbijali piłki, przy 7,5 tysiącach pustych krzesełek. Co prawda kilka z nich było zajętych przez dziennikarzy, zaś fotoreporterzy w swojej strefie pracowali nad cennymi ujęciami z pierwszego treningu drużyny Antigi. Nie brakło też szczęśliwych fanów, którzy w konkursie wymyślonym przez Anię, wygrali wejściówki na tę wyjątkową chwilę.
Michał spojrzał na trenera, który wydawał się zrelaksowany, choć wcześniej zwierzył się, że nieco boi się krytyki. Bo w końcu, co można powiedzieć po obejrzeniu dwugodzinnego mozolnego treningu? O zawodnikach tyle co nic, a o pracy trenera... Czy będzie w ich oczach za ostry czy jednak surowo ocenią go za spoufalanie się z chłopakami?
Ćwicząc blokowanie i atak był wyjątkowo zamyślony, ale odczuwał narastający ból w dole pleców. Nie przejmował się jednak zbytnio tą niedogodnością, grał automatycznie. Wiedział, że powinien dawać z siebie wszystko. W głowie wracała do niego rozmowa z Mariuszem, który powiedział mu, że nawet jeśli zdobędą złoto, nie wróci więcej do reprezentacji. Zgodził się na powrót tylko dlatego, że nie chciał odmówić Stephane'owi. Sam Winiar przystał na propozycję trenera ze względu na przyjaźń, jaka połączyła ich na boisku. Pewien cichy głosik podpowiadał mu także, że przecież można zaryzykować takie rozwiązanie, a nawet jeśli wszystko weźmie w łeb, nikt nie będzie go trzymał na siłę. Nie sprawdzą się, trudno, ale nikt nie będzie im długo wypominał porażki.
Wierzył w Antigę, a im bardziej dziennikarze i „znawcy” obrzucali go błotem, tym mocniej bronił go i chciał podążać za jego decyzjami. Poza tym było inaczej, jakoś tak czuł się bardziej swojsko z obecnym składem.
Na koniec Stephane zafundował im trening wytrzymałościowy, mordercze przebijanie piłki i bieganie. Kiedy popadali na koniec ze zmęczenia, trzymając ręcznik i izotonik w rękach patrzył na dziennikarzy, schodzących powoli do strefy, w której mieli udzielać wywiadów. Odetchnął jeszcze chwilę i zaczął kierować się w stronę szatni, aby po drodze powiedzieć kilka słów na temat treningu i tego, jak zadowolony jest ze współpracy z nowymi trenerami.
 ***

środa, 12 listopada 2014

ROZDZIAŁ V + bonus

Igła wrzucił na swój kanał na youtube krótki reportaż z ostatnich treningowych dni, a w tym frament z ich zabaw w bełchatowskim spa. Opatrzony specyficznym dla „Igłą szyte” komentarzem, filmik szybko zyskał wiele odtworzeń, posypały się także liczne komentarze od fanów. Większość, jak zwykle, była zadowolona z filmu ukazującego prawdziwe oblicze siatkarzy i śmiała się z docinków, którymi chłopcy ochoczo rzucali.
Nie podobało mu się jednak, jak nieprzychylnie niektóre z młodszych fanek siatkarzy  zareagowały na ilość kobiet w kadrze. Kilka z nich z góry stwierdziło, że takie młode dziewczyny na pewno są tam tylko po to, żeby wylansować się na siatkówce albo, co gorsza, pracują tam, aby zagiąć na kogoś parol. Nie mogły uwierzyć w to, że Stephane w tak ważnym okresie zatrudnił nic nieumiejące lalki, zamiast doświadczonych specjalistów. Zaniemówił, czytając te ociekające zazdrością słowa nastolatek.
Przez chwilę rozważał blokadę komentarzy pod filmikiem, ale stwierdził, że to pogorszyłoby sytuację jeszcze bardziej. Wolał chyba wpleść ten problem w swój kolejny felieton.
Zabrał się za pisanie o początkach treningów do mistrzostw, o ponownym dogrywaniu się z kolegami, z którymi jeszcze niedawno walczył zawzięcie o puchary w lidze. Wspomniał o pasji Stephane'a wobec tego zadania, o zrozumieniu, jakim otacza ich, jako były kolega z boiska, ale i o tym, że w żadnym wypadku nie przymyka oka na ich słabości, a wręcz naciska ich mocno tam, gdzie są problemy. Na koniec nie mógł się powstrzymać...
„Dochodzą mnie, niestety, głosy niezadowolenia z faktu zmian kadrowych. Pracuję od tygodnia ze świetnymi ludźmi, pełnymi zapału profesjonalistami, którzy wprowadzili powiew świeżości do reprezentacji. Zdolna dietetyk sprawia, że z uśmiechem wracamy po energetyzującym posiłku do pracy. Dzięki umiejętnościm i wiedzy nowej fizjoterapeutki Buszek i Możdżonek byli w stanie dać z siebie 100% na treningach i zupełnie zapomnieli o drobnych kontuzjach czy bólach. Wam, a szczególnie płci pięknej, taki widok powinien dodawać skrzydeł, motywować. Dla nas, doświadczenie i profesjonalizm nie ma płci ani wieku. Mylą się i starzy specjaliści, mylą się młodzi. Oceńcie pracę naszej kadry po meczu, po mistrzostwach, nie teraz, kiedy trenujemy za zamkniętymi drzwiami.”
Przygotował dokument do wrzucenia następnego dnia na serwer i zapisał plik. Poszedł ucałować śpiące już dzieci i położył się u boku żony.
– Dlaczego wy, kobiety tak się nie lubicie?
– Hm? Co się znowu stało? - Iwona mruknęła z niezadowoleniem i objęła dłonią twarz męża.
– Cała ta zazdrość o pracę, o kontakt z siatkarzami... a najgorsze są nastolatki.
– Takie już jesteśmy, wścibskie, zazdrosne, wbijamy nóż w plecy każdej, której wiedzie się lepiej - kobieta zaśmiała się - Nic na to nie poradzisz, każda z nich marzy, żeby ten upragniony siatkarz spędził życie przy jej boku. Do czasu, aż One Direction wydadzą nowy teledysk. Później będą skoki narciarskie. Nie zdają sobie sprawy, że życie u boku sportowca nie jest bajką.
– Nie czujesz się przy mnie jak księżniczka? - Igła zaśmiał się i pocałował ją w czoło - No cóż, trzeba przyznać, że dajemy wam popalić. Ale czy ktokolwiek ma łatwo?

sobota, 8 listopada 2014

ROZDZIAŁ IV

Gdy piątka oficjeli w garniturach wymieniła uściski dłoni ze wszystkimi zawodnikami i napstrykała zdjęć, które miały zawisnąć w ich biurach, opuścili w końcu salę. Stephane wyszedł za nimi, aby ich pożegnać, podziękować za wizytę i życzyć miłego popołudnia. Wrócił do swoich chłopaków, z których większość siedziała bądź leżała na podłodze, odpoczywając po naprawdę wyczerpującym treningu.
– Wiem, to był ciężki próba dla wszystkich. Dlatego dzisiaj zjemi tylko obiad i idziemi do basen. Tylko nie bawić, płynąć! Jutro są weekend i widzimy się już w autobus do Katowice, dobzie?
Siatkarze podziękowali trenerowi za ciężki dzień, ruszyli powoli do szatni, a stamtąd pod prysznice. Gdy już odświeżeni zjawili się na stołówce byli w znacznie lepszych humorach. Kiedy poczuli i zobaczyli, co przygotowano im do jedzenia, zaczęli aż promienieć z radości. Do wyboru mieli selerowe frytki curry, warzywa gotowane na parze, brązowy ryż i makaron razowy, do tego ryba na parze z imbirem albo grillowany indyk. W wielkich podgrzewanych pojemnikach stały zupy: brokułowa i pomidorowa.
– Jedzeeenieeee! - siedzący przy stolikach siatkarze odwrócili się w stronę drzwi, gdzie zobaczyli Nat, która już biegła w stronę szwedzkiego stołu. Winiar pokiwał głową z uznaniem, widząc jej załadowany talerz i dwie miski zupy, które władowała na tacę.
Dziewczyna usiadła obok Kłosa i Wrony, którzy nadal nie otrząsnęli się z szoku po jej wystąpieniu. Nat zerknęła na kolegów, dopiero gdy skończyła pierwszą miskę zupy. Obaj, jakby upewnili się, że wszystko jest pod kontrolą i wrócili do konsumpcji. Po chwili dołączyła do nich Ania, której zawartoś talerza nie zrobiła już wrażenia na siatkarzach.
W końcu dosiadła się do nich też fizjoterapeutka, która miała ze sobą tylko smoothie, przygotowane wcześniej w domu. Karol uniósł brew i wskazał na półlitrową szklankę
– Wnioskuję, że zapomniałaś nakarmić swojego chorego królika... – zaśmiał się, biorąc ostatni kęs indyka. Widząc dezaprobatę w oczach reszty, zaniechał kolejnego żartu - Kac?
– Vegas! – Nat, kończąc kolejną dolewkę brokułowej zupy, wykrzyczała to radośnie, niemal dławiąc się.
– Idziecie z nami na basen czy zostajecie z rehabilitantami? - do stolika podeszli uradowani Wlazły i Winiar.
– Nieeee, mamy tutaj jeszcze trochę roboty przed poniedziałkiem - Ania uśmiechnęła się do tej dwójki i szturchnęła dyskretnie Paulinę, która wodziła wzrokiem w stronę stolika, przy którym siedział Buszek.
– No tak, tak. Dużo pracy dzisiaj panowie, jeszcze dużo pracy nas czeka.
 ***

sobota, 1 listopada 2014

ROZDZIAŁ III

Gdy tylko wrócił prąd, Igła i Winiar kazali wszystkim zostać na miejscu, a sami udali się na poszukiwanie reszty członków drużyny. Ignaczak prawie potknął się o Fabiana, kucającego z telefonem przy uchu.
– Ej! - Drzyzga wstał i już miał coś powiedzieć, ale widok starszych kolegów podziałał na niego jak zimny prysznic - O, nawet nie zauważyłem, że prąd wrócił...
Obaj spojrzeli na niego z wyraźnym niepokojem. Fabian zakończył prowadzoną rozmowę i szczerząc się, skierował w stronę basenów. Winiarski machnął ręką.
– Dobra, ja idę sprawdzić, czy ktoś nie umarł w saunie, ty sprawdź bar. Może nie wypili ci całych zapasów.
Michał, zbliżając się do drzwi sauny, słyszał czyjeś szepty. Brzmiało to całkiem radośnie, więc chyba tym razem nie dane mu było zaspokoić ciekawości co do tego, jak wygląda człowiek po spędzeniu godziny w saunie. Zapukał do drzwi, chcąc upewnić się, że wszystko jest w porządku.
– We-wejść... – usłyszał łamiący się ze śmiechu głos Nat.  Wszedł do środka, a jego oczom ukazał się Kubiak, który zmazywał ręcznikiem jakąś białą maź ze swojego torsu.
– Okeeeeej, chyba nie to chciałem zobaczyć.
– To tylko maseczka, jej maseczka!
– Nie, nie, nieeee... Kubiaczku, damę, tak po ciemku bałamucić? - pokiwał głową z dezaprobatą, ale stanął jak wryty, słysząc śmiech Nat, który przypominał już próbę zapalenia malucha w środku zimy - Nie wiem, co tutaj zaszło. Jesteśmy wszyscy dorośli. Cieszy mnie ten widok. Pa!
Winiar opuścił szybko saunę i odliczył do 10, aby zapomnieć o tym, co zobaczył. Kierując się z powrotem na salę wspólną, spotkał śmiejącego się Igłę.
– Za takie widoki chyba powinienem brać opłaty na youtubie - Ignaczak podsunął Michałowi swój telefon, na którym puścił sobie filmik z chrapiącym Kłosem, wtulającym głowę w brzuch nowej dietetyczki. Przykryci białym obrusem wyglądali bardziej jak Maryja z o wiele przerośniętym dzieciątkiem.
– No nieźle. Poczekaj, zrobię zdjęcie i wrzucę na insta. Lubię drażnić tę warszawską szafiareczkę Kłosa - Winiar zachichotał i pobiegł do baru, żeby uwiecznić słodko chrapiącego Karollo.
Dopiero, gdy wrzucił zdjęcie na serwis, zaczął delikatnie trącać Ninę po ramieniu. Podskoczyła gwałtownie i zaczęła rozglądać się dookoła, na wpół oślepiona nagłą jasnością. Karol, którego głowa zsunęła się teraz na jej uda, zaczął pomrukiwać z dezaprobatą. Dietetyczka dojrzała w końcu śmiejącego się bezgłośnie Winiara. Zaczęła spychać rękami nadal śpiącego Kłosa ze swoich nóg i owinęła się szczelnie obrusem.
– No, dzieci, chyba czas iść do domów.

 ***

sobota, 25 października 2014

ROZDZIAŁ II

Prezentacja kadry przebiegła pomyślnie. Nie obyło się bez głośnych wiwatów na cześć tych dobrze znanych, jak i radości chłopaków przy przedstawianiu żeńskiej części zespołu. Po krótkiej przemowie trenerów, tym razem w całości po angielsku, głos zabrała Ania, która jeszcze raz poinformowała drużynę o planowanym na przyszły tydzień wyjeździe do Katowic, podczas którego mieli odbyć mecz sparingowy z reprezentacją Chorwacji.
Na koniec Stephane poprosił jeszcze, w imieniu Pauliny, aby zawodnicy, którym wciąż choć trochę doskwierały stare kontuzje, zgłosili się do gabinetu fizjoterapeutycznego na krótką rozmowę. Wyeliminowanie nawet tych drobnych kontuzji było kluczowe przed tak wielką imprezą. Nie mogli pozwolić sobie na to, żeby w czasie ważnego meczu zabrakło któregoś z nich.
Za młodą fizjoterapeutką z sali wyszło kilku siatkarzy, między innymi Możdżonek, Zagumny i Wlazły, przez co kilku młodszych zawodników żartowało na odchodnym, że to na pewno tylko reumatyzm.
W końcu trenerzy podziękowali za owocny dzień i pożegnali się ze wszystkimi, życząc udanego relaksu. Kiedy Stephane był już w drzwiach cofnął się i wskazał palcem Nat.
– Nathalie, pamiętaj o moja prośba!
– Tak jest - Nat pomachała na pożegnanie trenerowi i odwróciła się do dziewczyn - No, to co, czekamy na Paulinę, czy idziemy od razu pogrzać się w saunie?
– Będzie wiedziała gdzie nas szukać?
– Przecież nie będzie sama.
Dziewczyny wzięły swoje rzeczy i zaczęły powoli schodzić po schodach za głośno rozmawiającymi siatkarzami. Jak się okazało, przyczyną podniesionych głosów była kamera, wyciągnięta przez Ignaczaka, który rejestrował takie właśnie zwyczajne chwile w życiu kadry narodowej.
– O cholera, zupełnie zapomniałam... - Nina i Nat zatrzymały się razem z Anią, która stanęła nagle na środku schodów - Ja odpadam z sauny.
Spojrzały na nią pytająco, a Ania poklepała się znacząco po podbrzuszu i skrzywiła. Razem minęły drzwi, do których blondynka przyłożyła swoją kartę.
– Właśnie, zgłoście się z Pauliną po odbiór swoich kart. Bez nich nie wejdziecie same do większości pomieszczeń.
Weszły do wyłożonego mozaikowymi kafelkami pomieszczenia, w którym znajdowały się kolejne drzwi: do damskich i męskich szatni oraz bezpośrednie przejście do groty solnej. To właśnie do tego ostatniego miejsca skierowała się Ania. Nat i Nina zaś poszły do szatni, w której światło zapaliło się, gdy tylko przekroczyły próg. Gdy już były przebrane w bikini z logiem Skry Bełchatów, które za pół ceny dostępne były w sklepiku na recepcji, owinęły się białymi, grubymi ręcznikami i skierowały na teren wspólny siatkarskiego spa. Chłopcy bawili się już w najlepsze, siedząc w basenie z hydromasażem.
Nat stwierdziła, że woli się najpierw pogrzać w saunie, do której udała się sama. Dietetyczka postanowiła posiedzieć w basenie termalnym, który był najmniej zatłoczony. Dołączyła więc niepewnie do Zagumnego i Wlazłego, którzy siedzieli tam, wymieniając tylko krótkie zdania na tematy niezwiązane z siatkówką. Z radością przyjęli nowe towarzystwo, ponieważ chcieli podpytać nową „panią jadłospis” o plany wobec nich.
 ***

sobota, 18 października 2014

ROZDZIAŁ I

Stały na korytarzu i czekając na Anię, słuchały przezabawnych anegdotek, którymi Nat sypała, jak z rękawa. W końcu blondynka dołączyła do nich, więc skierowały się do wyjścia z hali. Wciąż szczebiotały między sobą, idąc w stronę „Magnolia Cafe”, która usytuowana była w pobliżu ich miejsca pracy.
Gdy usadowiły się na niesamowicie miękkich kanapach, zaczęły przeglądać w skupieniu menu. Po chwili każda z nich była już gotowa do złożenia zamówienia.
– Oooo nie... - wszystkie trzy spojrzały ze zdziwieniem na Ninę, która robiła facepalma - Zapomniałam dać Winiarskiemu ankiet dla drużyny... bez nich nie będę mogła ruszyć z planem diet na Spałę.
– Zamówimy za ciebie, leć i ogarnij wszystko. W końcu to nie jest daleko  - Paulina uśmiechnęła się do niej, a roztrzepana dietetyczka wskazała w menu jaśminową herbatę i miodownik, które chciała zamówić i zniknęła za drzwiami kawiarni.
– No cóż, dziewczyna chyba musi się przespać z tym wszystkim  - Nat mrugnęła do dwóch pozostałych dziewczyn.
Zanim kelnerka podała ich zamówienia, Nina była już z powrotem. Była lekko zdyszana, lecz to lekki rumieniec na jej twarzy zaciekawił dziewczyny.
– Biegłaś? - Nat dyskretnie dźgnęła Anię łokciem - Czy może... coś się wydarzyło?
– Nie, nic takiego - lekko drżącymi rękami zaczęła nalewać sobie jaśminowej herbaty, której aromat uwolnił się w całej kawiarni.
Paulina zanurzyła widelczyk w swoim marchewkowym cieście, a rozmowy wróciły znowu na tory związane stricte z pracą w kadrze. Dwie nowo zatrudnione dziewczyny nie miały jeszcze okazji spotkać wszystkich zawodników osobiście, dlatego Nat i Ania w skrócie opowiedziały o mniej znanych postaciach.
– Uważajcie na Kłosa i Wronę, o ile brak wam poczucia humoru. Ta dwójka może wam dopiec, ale to naprawdę zabawne chłopaki. Kręcą jakieś tam śmieszne filmiki, Nat im czasem pomaga w edycji.
– Pfff, beze mnie ich faneczki nie miałyby czego oglądać. Dobrze, że potrafią już sami obsługiwać fejsa i instagrama  - Nat dopiła swoją kawę i spojrzała na zegarek - Mamy jeszcze trochę czasu.
– A... co z Kurkiem? Nie miał grać w reprezentacji? - Paulina przywołała jego nazwisko, bo to jego twarz krzyczała do niej z billboardów Monte i przewijała się w reklamach tegoż właśnie deseru orzechowego.
– Były drobne niepo... no, chłopak nie jest w formie, w jakiej Antiga chce widzieć swoich zawodników przed tymi mistrzostwami. Tyle.
– Ja tam się cieszę, że wrócił Wlazły i Guma.
– Ty na pewno - Ania przewróciła oczami.
– O co ci chodzi? Przecież wiesz, że zawsze ich lubiłam i cieszy mnie, że będą walczyć o złoto.
– No tak, a jeszcze bardziej cieszysz się, że nie będziesz musiała użerać się z Kurusiem - starsza dziewczyna wzruszyła ramionami na widok czerwonej na twarzy Nat.
Dwie pozostałe siedziały z oczami wbitymi w puste talerzyki.
– Eh, żeby wszystko było jasne, Bartek i ja nie jesteśmy razem już od 5 lat. I nie chcę od nikogo słyszeć aluzji na jego temat, ok? - Nat sięgnęła po portfel i zostawiła na stole odliczone pieniądze, po czym przeprosiła i skierowała się do toalety.
– No tak, a poza tym lepiej nie wtrącajcie się między Nat i Kubiaka. Jak się kłócą, to lepiej omijać ich szerokim łukiem. Ja nie wiem, o co można się sprzeczać z tym cudownym człowiekiem, ale nie moja sprawa.
Paulina dołożyła swoje pieniądze na kupkę monet i banknotów leżących już na stole. Poczuła, że musi w końcu o to spytać.
– Czy oni w ogóle wiedzą, że tym razem to kobieta będzie ich głównym fizjoterapeutą? Trochę boję się, że mogą z tego wyniknąć dziwne sytuacje.
– Nie będę cię oszukiwać, z początku na pewno nie będą stronić od żartów, ale pracowałaś przecież z facetami w tym wieku. Kawałek chudego Kłosa chyba cię nie zawstydzi? - Ania mrugnęła do niej. 
Paulina uśmiechnęła się z ulgą, a i Nat wróciła właśnie z łazienki, więc mogły zebrać się i wrócić do hali, aby przyjrzeć się popołudniowemu treningowi oraz zamienić kilka słów z samymi zawodnikami, co miało odbyć się zaraz po prezentacji nowych członków kadry.
 ***